Kiedy wchodzi na posiedzenia unijnych ministrów środowiska, traktowany jest jak przybysz z trochę innej planety. To on był twarzą polskiego weta przeciw dalszemu podnoszeniu poziomu redukcji emisji CO2. Podczas spotkań z zachodnimi dziennikarzami i organizacjami pozarządowymi atakują go ekolodzy, a on tłumaczy im, na czym polega interes polskiego państwa.
Marcin Korolec, 44-latek, od kilku miesięcy minister środowiska, jest spokojnym technokratą. Ma olbrzymie doświadczenie urzędnicze. Wie, jak funkcjonują unijne instytucje, wie, jak działa gospodarka, jak przełamywać biurokratyczne opory.
Nie jest z lobby Lasów Państwowych ani aktywistą ekologicznym. Jest byłym wiceministrem gospodarki, który jest w stanie mówić bez mrugnięcia okiem w Brukseli, że obecna polityka klimatyczna może być szkodliwa dla rozwoju Polski. Wygłaszanie tego typu poglądów nie jest dobrze widziane na europejskich salonach. Obowiązuje tam język poprawności politycznej, za którym ukrywają się twarde interesy gospodarcze poszczególnych państw czy grup interesów.
Długo zastanawia się nad każdym zdaniem. Nie ma wątpliwości, jaka jest jego misja, jakich interesów ma bronić. Podczas naszej rozmowy ze spokojem, ale i z błyskiem w oku opowiada o szansach polskiej energetyki, o tym, co nam grozi, jaką rewolucją mogą być łupki, ale też jak przekształcić ministerstwo. – Muszę przygotować resort nie tylko do pracy tu, ale do lobbowania i przygotowywania decyzji w Brukseli, bo tam zapada teraz większość decyzji, które przez lata będą mieć wpływ nie tylko na nasze środowisko, ale też na stan wielkich polskich firm i polskiego budżetu – mówi. Na spotkaniach w Brukseli często idzie pod prąd, ale wie, że nie może pójść za daleko. – Na cofnięcie decyzji w sprawie pakietu klimatycznego 2020 nie ma szans i szkoda o to walczyć – tłumaczy. – Ot- warcie debaty na ten temat może skończyć się powiększeniem, a nie zmniejszeniem celów redukcyjnych. To ryzykowne. Powtarza też, że nie możemy stać się państwem, które jest samotne i izolowane, bo oznacza to klęskę.
Jednocześnie podkreśla, że jest zwolennikiem rozwijania w Polsce technologii, które pomogą w wykorzystywaniu odnawialnych źródeł energii. Opowiada z pasją o panelach słonecznych zamontowanych na dachu jego letniego domu. I o Wiśle, w której kiedyś będą pływać ryby wędrowne. Ale opowiada o tym w kategoriach racjonalności gospodarczej, a nie ideologicznych dogmatów czy marzeń.
On i ekipa
Ten dość chłodny urzędnik wie też, jak zbudować sprawny, zaangażowany zespół. Na najważniejsze stanowiska ściągnął kilkunastu ekspertów z różnych instytucji. Grupa zapalonych 30-, 40-latków ma poczucie uczestnictwa w ważnym projekcie. Przyszli z różnych miejsc, pracowali dla różnych ekip politycznych, mają różne doświadczenia. Łączy ich najbardziej to, że są państwowcami. Wielu dobrze się zna, wielu kończyło tę samą prestiżową uczelnię – KSAP. Chyba pierwszy raz się zdarzyło, że do Ministerstwa Środowiska trafili eksperci nie od ekologii czy lasów, ale od gospodarki, finansów, funduszy unijnych czy bezpieczeństwa energetycznego.
Do tej pory resort traktowany był jako instytucja uboczna, którą można obdarować koalicjanta. Nie trafiali tu wybitni politycy. W jednej z sal wiszą portrety dotychczasowych ministrów. Na kilkanaście twarzy nawet doświadczonemu dziennikarzowi mówi coś jedna, dwie. O niewielu z poprzednich ministrów ktokolwiek dziś pamięta.
Na posiedzeniach Rady Ministrów szef resortu środowiska siedzi daleko od premiera. Taka zawsze była jego ranga. Inaczej niż w innych krajach, gdzie minister środowiska to jeden z kluczowych graczy, a objęcie tego fotela jest zwieńczeniem kariery albo trampoliną do najwyższych funkcji. Rewolucja energetyczna w Niemczech jest wielkim programem politycznym, a obecny minister środowiska jest poważną figurą z dużymi ambicjami. Ministrem środowiska był Joschka Fischer i kilku innych znanych polityków. U nas do tej pory było inaczej.
Tymczasem dziś w Brukseli i nie tylko tam zapadają kluczowe decyzje, które będą miały, a często już mają wielki wpływ na wiele gałęzi naszego przemysłu, które narzucają wiele nowych regulacji i ograniczeń środowiskowych. Trwa wielki wyścig technologiczny w sprawach dotyczących nowych źródeł energii i ci, którzy nadają temu wyścigowi tempo i ustalają reguły, będą rządzić światem przez następne lata.