Aktualizacja: 18.04.2019 11:01 Publikacja: 19.04.2019 10:00
Foto: Zdjęcie dzięki uprzejmości Muzeum Okręgowego w Rzeszowie
Bywają miasta i miasteczka, o których nie mówi się „dziura" z czystej kurtuazji. Ot, mimo, że rynek brudny i zapyziały, ludzie nieudacznicy i barany, drogi zryte dziurami jak kretowisko i tak dalej, przez wzgląd na to, że gdzieś się znajdzie przynajmniej jeden sprawiedliwy, który po trzech wódkach powie: „kocham to miasto", jakoś nie wypada mówić, że to grajdoł, brzydki skansen i w ogóle zadupie.
Ale przecież są, wszyscy to wiemy. W całej Galicji było ich do niedawna pełno. Kiedy przypadkiem zatrzymujemy się w takim mieście i już wychodząc z samochodu, zanurzamy obuwie w głębokiej na łokieć kałuży, naprawdę trudno powstrzymać spontaniczny ruch warg. Mózg, matecznik przyzwoitości, wzdryga się przed tym słowem, które musi paść, by było sprawiedliwie. Słowem niedobrym, ale w tym wypadku wyjątkowo trafnym.
Wszyscy wiemy, że kiedyś było lepiej. Polityka wyglądała zupełnie inaczej, miała inny poziom i klimat, a debaty...
Nowy spektakl Teatru Współczesnego za dyrekcji Wojciecha Malajkata pokazuje, że warto szukać w teatrze wzruszenia.
Nadmierne i niepoprawne stosowanie leków to w Polsce plaga. Książka Arkadiusza Lorenca pokazuje tło tego problemu.
„Ale wtopa” to gra, przez którą można nieźle zdenerwować się na znajomych.
„Thunderbolts*” przypomina, że superbohaterowie wcale nie są doskonali.
W debacie o rynku pracy nie można zapominać o człowieku. Ideałem dla większości pozostaje umowa o pracę, ale technologie i potrzeba elastyczności oferują nowe rozwiązania.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas