Futurystyczne frędzle

Strój towarzyszy ludzkości od zawsze. Nowe ubrania będą nas również uczyć, bawić, informować i strzec

Publikacja: 19.05.2012 01:01

Piękność z „Cyberiady”: łydka, pierś, zawias kulowy... Daniel Mróz był współtwórcą sławy Lema

Piękność z „Cyberiady”: łydka, pierś, zawias kulowy... Daniel Mróz był współtwórcą sławy Lema

Foto: Daniel Mróz ©

Red

W modzie, w sposobie ubierania się istnieją pewne elementy stałe, przede wszystkim sylwetka ludzka, którą trzeba „zagospodarować". Klimat i pory roku też narzucają z góry sztywne rozwiązania. Ograniczona jest ilość materiałów i kolorów, z których można skorzystać. Także liczba wzorów czy fasonów wydaje się skończona: na ile sposobów można rozpracować np. kwestię przystosowania naszej odzieży do zdejmowania? Zapięcie z przodu lub z tyłu, otwór na głowę (a więc kołnierz), rękawy, spodnie obcisłe albo luźne, spódnica (suknia) do kostek, do kolan czy jeszcze wyżej? Przez wieki ludzkość zdążyła przetestować wszelkie możliwe warianty, wybrać optymalne i ustalić standardy w tej dziedzinie. Moda, choć z definicji efemeryczna, ujednoliciła się do tego stopnia, że gdy jej kreatorzy poszukują czegoś nowego, ich propozycje wydają się nieraz dziwaczne. Dyktatorzy mody oraz podążający za nimi w bezpiecznej odległości projektanci odzieży „do noszenia" uprawiają grę z użyciem skończonej liczby elementów.

Nihil novi

Nic zatem dziwnego, że względnie często wracają motywy przetestowane wcześniej: spódniczki mini, moda hippie, koronki, krzykliwe kolory itp. Moda współczesna jest zresztą programowo niepraktyczna i mało kto decyduje się ubierać tak, jak chcieliby dyktatorzy, nawet jeśli ma na to pieniądze. Widać ogromny bałagan. Moda jest zupełnie zwariowana, zdekonstruowana. Nie ma jednego nurtu. Moda, dodajmy, stara się też szokować; sam Arkadius najlepszym przykładem.

A jednak moda, i ta stanowiąca sztukę dla sztuki, i ta użytkowa będzie się szybko zmieniać pod wpływem nowych technologii oferujących nowe materiały, a także wyposażających użytkowników w rozmaite gadżety.

Tu, w tym katalogu, widzi pan komplet osobistych rzeczy dla zagrożonego porwaniem. (...) Oto spodnie i marynarka ze specjalnego materiału. Gdy usiłują pana uprowadzić, najpierw, nieprawdaż, biorą pana za ręce, ciągną siłą za rękawy, za kołnierz, a w każdy cal kwadratowy materiału (...) są wszyte nylonowe nici, spustowe cięgła syreny, umieszczonej w wywatowanych ramionach. Gdy dochodzi do niewielkiej nawet szamotaniny, rozlega się wycie syreny słyszalne w promieniu 400 metrów.

Od kiedy w 1938 roku koncern Du Pont wprowadził na rynek włókno poliamidowe znane szerzej jako nylon, asortyment materiałów odzieżowych istotnie się poszerzył. Dziś nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie dzianin ani podkoszulków bez poliamidów. W latach 60. po raz pierwszy w ubraniach zastosowano technologie kosmiczne, które prekursorsko wykorzystywał w swych kolekcjach Pierre Cardin. Cztery dekady temu został odkryty teflon. Przetestowany najpierw w kosmosie, przydał się nie tylko jako wykładzina patelni, ale przede wszystkim w materiałach na ubiory sportowe, kombinezony, mundury i kurtki zimowe. Materiały na bazie teflonu dobrze chronią przed mrozem i wiatrem, a jednocześnie pozwalają skórze oddychać. Innego typu izolatory tekstylne otrzymuje się z wykorzystaniem aerożeli oraz mikrokapsułek, które po  umieszczeniu między włóknami tworzywa zmieniają stan skupienia ze stałego na płynny i tym lepiej spełniają swoją grzewczą rolę.

Nic nie wskazuje na to, aby raz uruchomiona inwencja w tej dziedzinie miała się nagle zatrzymać. Mówi się więc o tkaninach wyprodukowanych z mleka , podobnych z wyglądu do bawełny. Naśladując nić pajęczą, próbuje się wyprodukować włókno o porównywalnej mocy, zdatne na kombinezony o dużej trwałości czy wręcz kamizelki kuloodporne. Głównie do celów ozdobnych (suknie karnawałowe?), ale nie tylko, służyć będą materiały na światłowodach. Tkanina nazwana lumineksem już jest dostępna na rynku, a wplecione w nią światłowody mogą świecić w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że się je zasili z mikrobaterii. Lumineksowi nie szkodzi pranie ani zginanie; dzięki prostym mikrourządzeniom można będzie przełączać kolory, a nawet wzory na tym ortalionie przyszłości. Sny w pościeli z owego lumineksu muszą być iście księżycowe. A to przecież dopiero początki.

No a gdyby wzięli się do pana bardziej serio i zaczyna się darcie odzieży, kołnierz w strzępy, nieprawdaż, zrywają z pana surdut tak, żeby skrępować ramiona, to już gorzej z nimi, bo do akcji włącza się wtedy kamizelka. Te cztery kieszonki – widzi pan? Czując, jak szarpią pana za klapy, trzeba tylko oczy zamknąć, bo odpalają się ładunki magnezjowe, cztery ładunki po 10 000 lumenów, błysk jak od bomby atomowej, murowane oślepienie przeciwnika.

Wielbłądzi los

Kto ma oczy otwarte, ten widzi, jak znaczne przezbrojenie stało się udziałem przeciętnego przechodnia w ostatnim czasie. Dawniej na jego wyposażeniu znajdowały się co najwyżej klucze, zegarek, portfel z pieniędzmi, wszystko zgrabnie pochowane. Obecnie w dobrym tonie jest przypominać choinkę: komórka, kluczyki do samochodu, karty kredytowe, dokumenty, niekiedy nawet walkman ze słuchawkami. Ta tendencja chyba nie osłabnie w przyszłości; przeciwnie, raczej na grzbiety osłów o dwóch nogach będzie się ładować coraz to nowszą aparaturę. Zmieni się tylko jej rodzaj i wygląd.

Na pokazie mody technologicznej w Seulu w roku 2007 wystąpiły modelki odziane w gustowne uniformy podobne do strojów szermierczych, ale za to w okularach będących de facto wizjerami. Do pasów przytroczono im komórki oraz minikomputery, zaś całości technologicznego wystroju dopełniały przyszłościowo wyglądające obręcze świetlne wokół szyi oraz poskręcane przewody wokół warkoczy. Niezależnie jak komiczne wydają się nam te kreacje, człowiek przyszłości będzie wyglądał tak lub podobnie, a to z powodu dźwigania ze sobą całego biura. Obarczy się gadżetami, nawet nie dlatego, by ich specjalnie potrzebował, ale dla prestiżu: kto uchybi wizerunkowi wiecznie zajętego biznesmena, mającego na skinienie dostęp do połowy planety, nie będzie się liczył. Nawet towarzysko.

Inwencja projektantów pójdzie więc w kierunku miniaturyzacji i łączenia funkcji owej aparatury. Już dziś zegarki naręczne wyposażane są w wysokościomierz, barometr, kompas, termometr, budzik oraz stoper; najnowszy model Tissota można użytkować dwojako – jako wersję sportową, a po odwróceniu bransolety jako wersję elegancką, w sam raz do salonów. Poczciwa komórka telefoniczna połączy funkcje telewizora, aparatu fotograficznego, telefonu i komputera. Także jeden klucz będzie z czasem służył do identyfikacji, płacenia, otwierania domostwa i samochodu itp. Nowoczesna kapota zostanie wyposażona w  poręczne kieszenie, po  których będzie można  upchnąć to całe bogactwo, aby ręce pozostały wolne. Wzrośnie znaczenie okularów, nie tylko jako monitora do komputera, lecz także jako oprawki dla minikamery oraz ewentualnie mikrofonu. Epoka gadżetów potrwa jednak krótko i zakończy się wejściem do powszechnego zastosowania tzw. ubrań inteligentnych, czyli za jakieś 10 – 20 lat.

Jest jeszcze koszula, i kalesony nie powiedziały ostatniego słowa! (...) Z pozoru – zwykła elegancka popelina. W rzeczywistości dwuwarstwowy plastik, a między tymi warstwami – cieniutkie jak włos rureczki, mikrospiralki, załadowane kryształkami dwufenylochloroiperytu oraz zwyczajnym prochem strzelniczym. (...) Spiralki połączone są z mikrokomputerkiem, który tkwi w pańskim krawacie. W węźle. Gdy już zerwali z pana kamizelkę i biorą za krawat, żeby dobrze panu wlać, komputer, zważywszy całokształt sytuacji, włącza zapalnik, proch eksploduje i z rozerwanej spirali w kłębach dymu wylatują kryształki, rażąc wszystkich w promieniu dziesięciu metrów.

Myśląca koszula, infoskarpetki – tego typu określenia pojawiają się przy okazji dywagacji, do czego doprowadzi wszechobecna tendencja miniaturyzowania wszystkiego. Gadżety rozlokowane po naszej odzieży koniec końców zostaną wbudowane w materiał, wystawiając tylko poręczne terminale, z których można będzie ich użyć. Oprócz rozmaitej elektroniki użytkowej dojdą alarmy do mieszkań i pojazdów, zdalne sterowanie sprzętem oraz diagnozowanie stanu organizmu. Bardziej zaawansowane modele tego typu odzieży, nazwanej już i-wear, będą zawierać cały sekretariat; kto zechce, będzie mógł wydawać inteligentnej koszuli lub garniturowi dyspozycje, ustalać spotkania, realizować transakcje itp. Mówi się także o monitorowaniu otoczenia (jakość powietrza, poziom niebezpiecznych substancji, a nawet zwykłe przepowiadanie pogody). Niektóre materiały, jak amerykański demron, mają chronić przed promieniowaniem. Gdy czegoś zapomnimy, ubranie wnet nam o tym przypomni. Gdy wybierzemy się na podryw, będzie obficie wydzielać feromony, wabiąc płeć przeciwną. W skrajnej wersji dostarczy nawet rozrywki, nucąc nam piosenki lub bawiąc dykteryjkami. Kto dobrze zapłaci, będzie mógł z własnym płaszczem lub spodniami toczyć porywające dyskusje na wysokim poziomie filozoficznym bądź technicznym.

Przy okazji zmieni się poważnie estetyka tego typu odzieży. Zmiany kolorów i wzorów, a nawet kształtu naszego stroju będą na  porządku dziennym. Zastosowanie tzw. e-inku (atramentu elektronicznego) spowoduje możliwość wyświetlania na naszym płaszczu np. „Casablanki", której jesteśmy fanami (jeśli opłacimy prawa) albo filmu z naszych ostatnich wakacji. Kto zechce zarobić parę groszy, użyczy swych pleców na ruchome reklamy produktów i firm. Nasze ubranie będzie nas uczyć, bawić, informować; niewykluczone, że także w sytuacjach zagrożenia może stać się naszym obrońcą. Musimy tylko uważać, żeby nikt nas z naszego dobrodzieja i obrońcy nie rozebrał – lecz taka akcja na nic, bowiem odzież błyskawicznie zorientuje się w mistyfikacji i odmówi złodziejowi posłuszeństwa.

Na pstro

Rozumne ubranie będzie więc prawdziwym dobrodziejstwem: nie tylko nas ozdobi, ochroni przed wpływami atmosferycznymi, połączy ze światem, będzie za nas i dla nas pracować, ale nadto zadba o nasze zdrowie i samopoczucie. Gdy nie uda mu się powstrzymać zabójczych mikrobów np. grypy, natychmiast przystąpi do leczenia. Zaordynuje terapię i dopilnuje jej przebiegu; gdy tonem nieznoszącym sprzeciwu skieruje nas do łóżka, jego rolę przejmie tam nie mniej inteligentna i przygotowana do roli piastunki pościel. Nie trzeba dodawać, iż takie inteligentne ubranie zadba też o siebie, utrzymując czystość i schludność oraz reperując proste uszkodzenia.

Powstaną nowe gałęzie przemysłu usługowego, na przykład przemysł zbrojeniowo-bieliźniarski, dentystyka bakteriologiczna, elektronika odzieżowa (...) No a wpływ na damską modę będzie wprost olbrzymi. Kobiety też się porywa, najchętniej jako zakładniczki podczas zamachów na banki. Dla pań mam estetyczną biżuterię rozpryskową, wstrząsowe desusy, nawet pan sobie nie wyobraża, ile aparatury można zmieścić w damskim obcasie a la słup.

O tym, co nastąpi w jeszcze dalszej perspektywie, informuje nas obficie fantastyka naukowa – literatura i filmy. Jakoś tak się utarło, że ludzie przyszłości mają paradować obowiązkowo w wygodnych kombinezonach ozdobionych aplikacjami; załoga z serialu „Star Trek" najlepszym przykładem. Bardziej wymagający twórcy, jak Luc Besson w „Piątym elemencie", pokazują całą galerię przyszłej mody, łącznie z pozaziemską. Z literatury przywołajmy tylko dwa przykłady. W „Powrocie z gwiazd" Lema bohater, rozmiłowany w swoim starym swetrze, który się w końcu rozpadł, doświadcza na własnym ciele tzw. plastowania. Plast – krawiectwo przyszłości – polega na natryskiwaniu bezpośrednio na organizm spienionych substancji, które zastygają w formę swetra, płaszcza czy co tam było zamówione. O takiej kreacji można powiedzieć wszystko poza jednym – że jest niewygodna. W mojej powieści „Dzień drogi do Meorii" bohater dysponuje elektrycznym płaszczem działającym na zasadzie baterii słonecznych: w dzień płaszcz ten absorbuje energię, w nocy, gdy robi się chłodno, dogrzewa. Płaszcz ów zapina się na zrosty.

W jakim kierunku naprawdę pójdzie okrywanie ciała? Wiele wskazuje na to, że w stronę samego ciała. Już dziś moda, która tyleż polega na eksponowaniu stroju, co i gołej skóry, wymaga fitnessu, diety, ćwiczeń. Owa skóra sama w sobie stanowi pole do popisu: obsiądą ją tatuaże, z czasem ruchome, ozdobią wszczepy, trody, biżuteria inteligentna, a z czasem wręcz żywa. Już dziś kto nie ma w uchu kolczyka, a w pępku czy w nosie perły, ten zaczyna czuć się nieswojo. Kosmetyka przyszłości zaingeruje w ludzki organizm, nie tylko wykonując poprawkowe operacje plastyczne, ale całkowicie zmieniając sylwetkę (np. dodając wzrostu). Na życzenie będzie się dobierać nie tylko kolor włosów, ale także ich długość: nowe technologie pozwolą wyhodować piękne blond pukle w jeden wieczór.

Od formowania stroju przejdziemy stopniowo do przeformowywania organizmu, również dla celów ludycznych, np. na jedno konkretne przyjęcie. Parę dni zabiegów i będzie można nie tylko wyglądać jak syrena, ale po prostu nią być. Kształty ciała będzie można zmieniać jak dzisiejsze kreacje i każdy będzie miał u znajomego kreacjonisty parę wypróbowanych form, w których mu będzie najlepiej. Modne stanie się być może hodowanie na sobie specjalnych rodzajów grzybów (sztuczne geny!) w celu czyszczenia jamy gębowej lub skóry, a także wydzielania miłych woni. Zamiast sukni przyszłe piękności będą przywdziewać żywy lakier nakładany bezpośrednio na skórę. Co zaś znajdzie się na lakierze, czy przyspieszona wizja ewolucji Galaktyki, czy ożywiona „Straż nocna" Rembrandta – zależeć będzie od inwencji przyszłych kreatorów mody. Wśród mrowia rozumnych gadżetów, wyczynowych technologii, piekielnie inteligentnych sztuk odzieży dwa tylko elementy po dawnemu będą odstawać swym poziomem intelektualnym: ich użytkownicy oraz program telewizyjny.

Cytowane fragmenty literackie pochodzą ze słuchowiska Stanisława Lema „Godzina przyjęć profesora Tarantogi".

Autor jest pisarzem SF, krytykiem, publicystą specjalizującym się w tematyce naukowej i cywilizacyjnej. Ostatnio wydał powieść „Trzeci najazd Marsjan"

W modzie, w sposobie ubierania się istnieją pewne elementy stałe, przede wszystkim sylwetka ludzka, którą trzeba „zagospodarować". Klimat i pory roku też narzucają z góry sztywne rozwiązania. Ograniczona jest ilość materiałów i kolorów, z których można skorzystać. Także liczba wzorów czy fasonów wydaje się skończona: na ile sposobów można rozpracować np. kwestię przystosowania naszej odzieży do zdejmowania? Zapięcie z przodu lub z tyłu, otwór na głowę (a więc kołnierz), rękawy, spodnie obcisłe albo luźne, spódnica (suknia) do kostek, do kolan czy jeszcze wyżej? Przez wieki ludzkość zdążyła przetestować wszelkie możliwe warianty, wybrać optymalne i ustalić standardy w tej dziedzinie. Moda, choć z definicji efemeryczna, ujednoliciła się do tego stopnia, że gdy jej kreatorzy poszukują czegoś nowego, ich propozycje wydają się nieraz dziwaczne. Dyktatorzy mody oraz podążający za nimi w bezpiecznej odległości projektanci odzieży „do noszenia" uprawiają grę z użyciem skończonej liczby elementów.

Nihil novi

Nic zatem dziwnego, że względnie często wracają motywy przetestowane wcześniej: spódniczki mini, moda hippie, koronki, krzykliwe kolory itp. Moda współczesna jest zresztą programowo niepraktyczna i mało kto decyduje się ubierać tak, jak chcieliby dyktatorzy, nawet jeśli ma na to pieniądze. Widać ogromny bałagan. Moda jest zupełnie zwariowana, zdekonstruowana. Nie ma jednego nurtu. Moda, dodajmy, stara się też szokować; sam Arkadius najlepszym przykładem.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą