To istniejące ponad 400 lat państwo było obszarem rozwoju cywilizacyjnego, stabilizacji i przybraną ojczyzną dla wielu narodów i pojedynczych przybyszów ze świata. Tak jak w wypadku Ameryki znajdowali do Rzeczypospolitej drogę ci, którzy uciekali spod tyranii, i ci, którzy chcieli zarobić pieniądze na swoich umiejętnościach, pomysłach i talentach. Ci, którzy chcieli wyznawać swoją wiarę bez lęku o zmuszanie ich do konwersji lub odgórnego narzucania religii. Rzeczpospolita potrafiła wykorzystać kapitał wynikający z mitu „nieograniczonych możliwości". Trwało to ponad trzy stulecia, zanim zaczęły się objawy kryzysu. Ale czy 300 lat to mało? Czy Wielkie Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego albo Imperium Brytyjskie trwały dłużej w okresie swojej świetności?
Zapomniana wartość
Wystawy poświęconej dawnej Rzeczypospolitej jako fenomenowi swobód i rozkwitu cywilizacyjnego w naszej części Europy dotąd nie było. Najbliższa tej idei była ekspozycja „Kraj skrzydlatych jeźdźców" z 2000 roku, która pokazała Polakom i ludziom Zachodu splendor kultury i potęgi militarnej Rzeczypospolitej. Wielka wystawa o sarmatyzmie, a potem o staropolskiej kulturze funeralnej w Muzeum Narodowym w Poznaniu zajmowała się raczej fenomenem sarmatyzmu. Ekspozycja z okazji 600-lecia bitwy grunwaldzkiej skupiała się na epoce wojen z zakonem krzyżackim.
Wystawę „Pod wspólnym niebem" zorganizowało Muzeum Historii Polski, fenomen placówki muzealnej bez siedziby. Muzeum to w ostatnich latach zorganizowało cztery wystawy we wnętrzach innych muzeów. Kolejny raz gościny użycza mu Zamek Królewski, który jest doskonałym miejscem do snucia opowieści o dawnej wielkości Rzeczypospolitej.
„Historia przyznała rację wolnym obywatelom Rzeczypospolitej. Paradoksalnie to unikatowe doświadczenie pokojowego współżycia wielu narodów i religii pozostaje jednak wciąż słabo znane mieszkańcom Europy Zachodniej, a bywa, że my sami go nie doceniamy" – napisał w przesłaniu patron wystawy prezydent Bronisław Komorowski.
Czy ta wystawa zbuduje naszą wspólną dumę z kształtu państwa naszych pradziadów? To raczej początek długiej drogi wychodzenia z pewnego zawstydzenia przy mówieniu o naszej dawnej wielkości.
– Specjalnie postanowiliśmy nie kończyć wystawy epizodem rozbiorów i upadku Rzeczypospolitej – wyjaśnia Robert Kostro, szef Muzeum Historii Polski. – Chcieliśmy pokazać wielką Rzeczpospolitą, taką, jak ją postrzegali ówcześnie Polacy i cudzoziemcy, niewyobrażający sobie późniejszego zlikwidowania państwa polskiego.
Unia bez precedensu
Wystawę otwierają trzy wielkie dokumenty. Pierwszy to akt Unii Lubelskiej z 1569 roku – fundament budowy państwa Polaków i Litwinów. Jest oryginał unii hadziackiej z 1658 roku, która przewidywała przekształcenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów w trójdzielne państwo Korony, Wielkiego Księstwa Litewskiego i wreszcie Księstwa Ruskiego, które miało zaspokoić żądania emancypacyjne Kozaków. Jak wiemy, unia hadziacka pozostała niespełniona. I wreszcie Konstytucja 3 maja stanowiąca dalszy krok w integracji mieszkańców Litwy i Korony tuż przed wygaśnięciem państwa polskiego.
Najwięcej refleksji wciąż budzi odwaga polityczna naszych pradziadów, którzy zaakceptowali Unię Lubelską. Droga, która prowadziła do tego doniosłego aktu, zaczęła się w Krewie w 1385 roku, kiedy uzgodniono unię personalną w postaci władzy królewskiej Władysława Jagiełły w Polsce. Jej kontynuacją była w 1413 roku unia w Horodle, gdy panowie polscy i litewscy zadecydowali o budowie wspólnego państwa z osobnymi, ale bliźniaczymi instytucjami dla Korony i Litwy. Polacy podjęli wówczas niezwykle odważną decyzję. Otworzyli swoje państwo na obcą etnicznie dynastię, przyjęli do swoich herbów szlachtę w dużej mierze wyznającą odległe kulturowo od katolicyzmu wyznanie prawosławne i mającą nieco inną praktykę polityczną. A przecież mogły być traktowane wówczas serio obawy, że wschodnie elity zdominują Polskę i narzucą jej swoje standardy. Mimo wszystko zaryzykowano i to kultura łacińska zaczęła wypierać bizantyjską.
Dwa i pół stulecia spokoju i stabilizacji między Bugiem a Berezyną zaczynają odkrywać i doceniać narodowi historycy białoruscy i część badaczy ukraińskich. Białorusini i Ukraińcy mają powody, aby widzieć w Wielkim Księstwie Litewskim dzieło zarówno Litwinów, jak i ludów ruskich. Dla Białorusinów błogosławione lata stabilizacji XVI wieku to na przykład okres, gdy powstały poezje Franciszka Skaryny – ich narodowego bohatera. Dominacja języka ruskiego np. w Statutach Litewskich trwała bardzo długo. Język polski został uznany za urzędowy w Wielkim Księstwie Litewskim dopiero w 1697 roku.