Na zielonej wyspie schną innowacje

Publikacja: 15.09.2012 01:01

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa

Nie wiem czego i jak uczą na wydziałach dziennikarstwa, ale jaki jest, każdy widzi: o przysłowiowej mamie Madzi pojawiły się tysiące artykułów w setkach mediów, a jeden z ważniejszych raportów dla przyszłości Polski pozostał niezauważony. Mam na myśli raport GUS, zatytułowany „Działalność innowacyjna przedsiębiorstw w latach 2008-2010". Ale zanim o wynikach tego raportu, najpierw kilka słów gorzkiego wprowadzenia.

W raporcie o innowacyjności polskiej gospodarki, przygotowanym w ubiegłym roku przez zespół ekspertów Uczelni Vistula, pokazaliśmy, że w latach 2004–2009 nasze przedsiębiorstwa stawały się coraz mniej skłonne do sięgania po nowe pomysły. Było to zilustrowane wieloma danymi: powoływaliśmy się m. in. na raporty GUS, według których w latach 2004–2006 innowacje (produktowe lub procesowe) wdrażało 23,2 procent firm przemysłowych, a w latach 2007–2009 już tylko 18,1 procent. Dla firm usługowych ten odsetek spadł jeszcze bardziej, w przypadku innych rodzajów innowacji (organizacyjnych i marketingowych) było podobnie.

Raport przedstawiłem na wielkim kongresie, zostałem zaproszony na posiedzenie Sejmowej Komisji Innowacji, członkowie zespołu badawczego wzięli udział w wielu debatach i konferencjach. W trakcie tych debat osoby odpowiedzialne za programowanie i wdrażanie polityki wspierania innowacji w Polsce argumentowały, że przecież są przykłady sukcesów wspieranych środkami unijnymi. To prawda – takich przykładów jest najwięcej w sektorze farmaceutycznym, ale kilka jaskółek wiosny nie czyni... Nasi polemiści twierdzili też, że innowacyjnośćprzyjdą z czasem. Czy rzeczywiście? Budowanie innowacyjności trwa długo w sektorze farmaceutyczno-medycznym, gdzie testy często trwają latami, ale w innych sektorach, jak choćby w nowych mediach, nowe pomysły pojawiają się jak piorun, co dobrze ilustrują choćby losy Facebooka. Pomyślałem jednak: dobrze, poczekajmy na kolejny raport GUS, który pokaże, jak było z innowacyjnością polskich firm w kolejnych latach.

I oto z kolejnego, najnowszego raportu, który traktuje o polskiej gospodarce z lat 2008–2010 dowiadujemy się, że odsetek firm przemysłowych wdrażających innowacje dalej spada – tym razem sięgnął poziomu 17,1 procent. Podobnie jest w przypadku firm usługowych: dalszy spadek (z 14 do 12,8 procent). W roku 2008 firmy wydały na działalność innowacyjną 35,2 mld złotych, rok później nakłady dramatycznie spadły (31 mld), w roku 2010 wzrosły do 34,5 mld, ale były ciągle niższe niż dwa lata wcześniej. W raporcie pojawia się jednocześnie fraza: „Polska uplasowała się w pierwszej dziesiątce państw o najwyższych nakładach na działalność innowacyjną". Jeżeli to prawda, to według nakładów Polska plasuje się wśród najlepszych, a mierząc według efektów, jesteśmy w ogonie Europy. Czyli wydajemy pieniądze skrajnie nieskutecznie. Ponadto coraz mniej firm, które wdrażają innowacje, korzysta z unijnego wsparcia. Gdzie ono trafia? Raport GUS daje odpowiedź: około 70 proc. wsparcia polega na dofinansowaniu inwestycji, a tylko 22 proc. kierowane jest na wsparcie badań i rozwoju. Koniec, kropka.

Innymi słowy: minął kolejny rok, a innowacyjność firm w dziedzinie nowych lub ulepszonych produktów i usług znowu spadła. Za to więcej firm wdrożyło nowe lub ulepszone metody organizacji działalności firmy i nowe strategie marketingowe. Czyli nie bardzo mamy nowoczesnych produktów na sprzedaż, ale potrafimy coraz lepiej udawać, że jesteśmy świetni. W tym zakresie nasza strategia makroekonomiczna na poziomie kraju jest spójna ze strategiami większości firm na poziomie mikro.

Coś coraz bardziej szwankuje w Polsce w dziedzinie innowacyjności. Prof. Michał Kleiber we wstępie do naszego raportu określił innowacyjność jako synergię między wiedzą, przedsiębiorczością, przemyślanymi regulacjami i kulturą kreatywności. Kreatywności i przedsiębiorczości nam nie brakuje, mamy to w genach. Wiedzę można pozyskać. Polską innowacyjność zabijają patologiczne regulacje. Proponuję wrócić do rekomendacji z raportu, do działań postulowanych przez ludzi, którzy zarobili na innowacjach miliardy. Może warto ich posłuchać.

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula w Warszawie

Nie wiem czego i jak uczą na wydziałach dziennikarstwa, ale jaki jest, każdy widzi: o przysłowiowej mamie Madzi pojawiły się tysiące artykułów w setkach mediów, a jeden z ważniejszych raportów dla przyszłości Polski pozostał niezauważony. Mam na myśli raport GUS, zatytułowany „Działalność innowacyjna przedsiębiorstw w latach 2008-2010". Ale zanim o wynikach tego raportu, najpierw kilka słów gorzkiego wprowadzenia.

W raporcie o innowacyjności polskiej gospodarki, przygotowanym w ubiegłym roku przez zespół ekspertów Uczelni Vistula, pokazaliśmy, że w latach 2004–2009 nasze przedsiębiorstwa stawały się coraz mniej skłonne do sięgania po nowe pomysły. Było to zilustrowane wieloma danymi: powoływaliśmy się m. in. na raporty GUS, według których w latach 2004–2006 innowacje (produktowe lub procesowe) wdrażało 23,2 procent firm przemysłowych, a w latach 2007–2009 już tylko 18,1 procent. Dla firm usługowych ten odsetek spadł jeszcze bardziej, w przypadku innych rodzajów innowacji (organizacyjnych i marketingowych) było podobnie.

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał