Polskę trapi kryzys demograficzny, o czym głośno w mediach, mało jednak słychać o jego strategicznych konsekwencjach. Państwo, aby się rozwijać i umacniać, potrzebuje obywateli: jeśli nie zostanie zachowana „masa krytyczna", kraj zaczyna obumierać i wystawia się na ciosy z zewnątrz. W takiej sytuacji nie ma co kaprysić, niemal każda metoda pozyskiwania obywatela jest dobra, choćby nawet niektórzy uznali ją za dwuznaczną moralnie.
Historia zna przykłady skrajnie nieetycznych czynów poprawiających bilans demograficzny państw; dziś o etyce cicho, a pozytywne skutki tych akcji trwają. Rzecz jednak nie w tym, by pochwalać barbarzyńskie metody lub je kopiować, ale rozważyć, co należy czynić, by Polaków przybywało, biorąc pod uwagę interes państwa, a nie tylko postawy światopoglądowe.
1
Jednym z przykładów skrajnie kontrowersyjnego pozyskiwania obywateli (wówczas poddanych) były polowania na ludzi. Rajdy rosyjskich armii na Litwę w latach 50. XVII w. skończyły się wywiezieniem blisko połowy jej populacji do państwa moskiewskiego. Ludzie ci zostali osiedleni na tamtejszych pustaciach, by je uprawiać. Deportacja zachwiała strukturą demograficzną Wielkiego Księstwa i osłabiła Rzeczpospolitą, Rusi moskiewskiej zaś przydała bogactwa.
Innym przykładem jest akceptacja rozwiązłości kobiet, a nawet wielożeństwa przez państwo, społeczeństwo i Kościół katolicki w Paragwaju, kiedy w jednoczesnej wojnie z Brazylią, Argentyną i Urugwajem w latach 60. XIX w. państwo to straciło 90 procent mężczyzn. Gdyby Paragwajki prowadziły się wówczas przyzwoicie, zgodnie z kanonem religijnym i społecznym, ich naród w ogóle by nie przetrwał.
Dziś nie ma potrzeby uciekać się do takich skrajności, ale dane demograficzne twardo pokazują, że jest źle. Dzietność statystycznej obywatelki Rzeczypospolitej w wieku rozrodczym wynosi 1,3 potomka, do prostej zastępowalności pokoleń potrzeba zaś 2,2. Nie dotyczy to zresztą wszystkich Polek, bo te, które wyemigrowały do Wielkiej Brytanii, biją rekordy. Wskaźnik dzietności przekracza wśród nich 3, najwyraźniej więc mamy złą politykę pronatalistyczną i rodzinną.