Kult słabości

Żyjemy po Auschwitz. A to oznacza, że siła uchodzi za coś podejrzanego, bo może w każdej chwili doprowadzić do powtórki z mrocznej przeszłości.

Aktualizacja: 12.07.2013 13:43 Publikacja: 12.07.2013 13:41

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Dlatego nie jest już żadną wartością. Jeśli zaś nią jest, to raczej mało kto ten fakt artykułuje. Opłaca się bowiem być słabym. Będąc czyjąś ofiarą, można liczyć na poparcie mediów, troskę władz państwowych i organizacji pozarządowych, i w ogóle pomoc wszelkich instytucji specjalizujących się w obsługiwaniu ludzkich nieszczęść.

Najważniejsze w tym przypadku jest tylko wpasować się we właściwy ideologiczny klucz. Można być Żydem prześladowanym przez antysemitów, homoseksualistą gnębionym przez homofobów, moherem dyskryminowanym przez możnych tego świata, kibolem pacyfikowanym przez policję. I wywalczyć tym samym dla siebie palmę męczeństwa, wręczaną przez tych, którym cudze nieszczęścia potrzebne są jako uzasadnienie swojej misji.

Słabość stała się zatem cnotą naszych czasów. Oczywiście to tylko pozory. Jarosław Zadencki, mieszkający w Szwecji nieco zapomniany polski myśliciel polityczny, autor wydanych w latach 90. znakomitych książek „Wobec despotyzmu wolności" oraz „Lewiatan i jego wrogowie", trafnie zauważa: „zawsze, gdy zanika naga władza miecza, to na jej miejsce, nieodwołalnie, pojawia się zdradliwa i skryta władza sztyletu, a nie, jakże upragniona przez poczciwych obywateli, władza lemiesza". I tak okazuje się, że słabość dzisiaj bywa często po prostu rewersem siły.

Zacieranie się różnic między siłą a słabością, i w konsekwencji również między ofiarą a oprawcą, może przynosić opłakane skutki dla kogoś, kto uprawia takie gry. Kiedy się bowiem okazuje, że bycie ofiarą jest wyłącznie pozą, której przybieranie ma być sposobem, w jaki ten ktoś pozyskuje moc, to wówczas jego słabość przestaje być wiarygodna. I wtedy, jeśli komuś takiemu naprawdę przydarzy się krzywda, wówczas może się okazać, że nikt mu nie pospieszy na ratunek, bo uzna taką sytuację za fałszywy alarm. Tak oto na naszych oczach następuje dewaluacja cierpienia.

Czy z tego płynąłby wniosek, że słabość stała się wyłącznie narzędziem gier? Świat nie stoi w miejscu, o czym traktuje zbiór esejów „Podpis księcia" (to nawiązanie do tytułu najsłynniejszego dzieła Niccolo Machiavellego) autorstwa filozofa, zastępcy redaktora naczelnego kwartalnika „Kronos" Piotra Nowaka. Mamy tu portret epoki rozpoczętej pięć wieków temu. Jej cechą szczególną jest włączanie mas w te dziedziny życia, które wcześniej zarezerwowane były wyłącznie dla elit.

W tekście „Władcy i filozofowie (wprowadzenie do czytania Kojève'a)" Nowak przywołuje książkę „O tyranii", która stanowi przede wszystkim debatę między Leo Straussem a Alexandre'em Kojève'em wokół dialogu Ksenofonta „Hieron albo tyrannikos". Stronami tego dialogu są tyran Hieron i poeta Symonides. Pierwszy reprezentuje władzę, czyli działanie, drugi zaś – mądrość, czyli myślenie.

Hieron oczekuje od Symonidesa rady dotyczącej tego, jak skutecznie utwierdzić swoje panowanie. Z dialogu wynika, że nie może to być siła fizyczna, gdyż – jak wyjaśnia Kojève – posługując się nią, „człowiek może zdominować dzieci, starców i niektóre kobiety, dwóch lub trzech dorosłych, lecz nie może w ten sposób narzucać się zbyt długo grupie sprawnych mężczyzn, jakkolwiek mała by ona była".

Co pozostaje w zamian? Nowak twórczo i zarazem krytycznie referuje stanowisko Kojève'a: mędrzec „powinien (...) skłonić tyrana do większej »liberalizacji« przestrzeni publicznej (...). Można to osiągnąć, odwołując się do stosunkowo prostych środków: wyzwalając niewolników, emancypując kobiety, ograniczając władzę rodziny nad dziećmi, łagodząc politykę penitencjarną, wreszcie – przekonując, że szaleństwo jest stanem umownym. Ale i tego mało. Na dobrą sprawę tyran będzie w pełni zaspokojony dopiero w granicach światowego imperium i poprzez nie – w państwie uniwersalnym i homogenicznym, dążącym do osiągnięcia swoistego equilibrium, »równości« polegającej na niwelacji jakichkolwiek różnic osobowych (włączając w to różnicę płci)".

Kiedy proces ten się zacznie, wówczas wrogami systemu będą ci, którzy sprzeciwiają się tak pojętej „liberalizacji". I niekoniecznie chodzi tu o konserwatystów nieufnie przyjmujących zmiany. Mogą to być zwolennicy postępu, lecz skorelowanego z duchowym wzrostem rodzaju ludzkiego. Chodzi zatem o osoby przeświadczone o tym, iż wzrost taki jest możliwy tylko wtedy, kiedy człowiekowi stawiane są wymagania.

A czy od ludzi słabych – do których pomocną dłoń wyciąga wspaniałomyślny tyran, a właściwie już populistyczny postpolityk – można cokolwiek wymagać? Im się należą wyłącznie przywileje, z czym nie zgadza się chociażby Kościół katolicki. I dlatego dziś bywa on często sadzany na ławie oskarżonych. Bo jako drogę zbawienia wskazuje, zamiast przywilejów, nawrócenie. Może to jest dla jego wiernych dobra lekcja pokory? Jak trafnie argumentuje Piotr Nowak w kończącym jego książkę tekście „Reszta chrześcijaństwa", tylko doświadczając bolesnych, a zarazem zbawczych, konsekwencji, które niesie wiara w Jezusa Chrystusa, można rozpoznać oszustwo Antychrysta.

Piotr Nowak „Podpis księcia. Rozważania o mocy i słabości", Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego, Warszawa 2013

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy