Jak tam proces o marihuanę Ramony?
Kamil Sipowicz:
Aktualizacja: 27.09.2013 01:00 Publikacja: 27.09.2013 01:01
Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik
Jak tam proces o marihuanę Ramony?
Kamil Sipowicz:
Warunkowo umorzono i Kora przez dwa lata nie może zostać przyłapana na posiadaniu marihuany.
A pan pali?
Palę sporadycznie i z przerwami od czterdziestu lat, i dobrze się z tym czuję.
To teraz nie może pan jej częstować.
I nie częstuję!
Akcją policji poczuł się pan jednak oburzony...
Pan wie, jak to wyglądało?! Wpadają do domu o świcie, nie pozwolą się załatwić, nie pozwolą zadzwonić do adwokata...
...i wypowiedział pan po niej lojalność Donaldowi Tuskowi.
Byłem rozczarowany. Akurat po nim mogłem spodziewać się czegoś innego.
Bo poparł go pan w kampanii?
Bo Donald Tusk palił marihuanę, a jego pokój w akademiku znany był z tego, że chłopaki mieli najlepszą trawę w mieście! On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to żadna trucizna.
Korzystał pan?
Mieliśmy wspólnych znajomych, nasze środowiska się przenikały i pobieżnie znałem Tuska, zanim jeszcze został politykiem. Dlatego sądziłem, że skoro wie, co to jest, to wróci do normalnej polityki, czyli niekarania za posiadanie i z czasem do legalizacji marihuany używanej do celów leczniczych.
Nic takiego nie nastąpiło. Donald Tusk powiedział, że dopóki jest premierem, nie pozwoli na legalizację marihuany.
To pieprzenie! Nikt go o zezwolenie nie pyta. Efekty są takie, że kilka ton marihuany wypala w każdy weekend Warszawa. Zyskuje na tym nie państwo, lecz wyłącznie dilerzy. I to miała być partia liberalna?!
A nie jest?
W jednym Tusk jest liberalny – doprowadził do całkowitej liberalizacji alkoholu. Teraz na każdym rogu jest budka z wódką 24 h, reklamy piwa wszędzie, alkohol jest dostępny w każdej ilości, a 300 osób utonęło w tym roku, z czego 90 proc. po alkoholu. Jednocześnie za 0,1 grama facet siedzi w więzieniu! To jest chore!
Koronował się pan na Króla Polskich Narkotyków. Oczywiście nie dilera, ale intelektualistę uzasadniającego, że warto ćpać...
(śmiech) To nieporozumienie. Nie jestem żadnym królem narkotyków, tylko propaguję mniejsze zło. Alkohol etylowy również jest narkotykiem i tak jest klasyfikowany przez znawców, ale uważam, że z dwojga złego – powtórzę: z dwojga złego – marihuana wyrządza mniejsze szkody.
Oczywiście idealnie byłoby, gdyby ludzie nie używali ani alkoholu, ani marihuany, ale jak świat światem zawsze mieliśmy jakieś „naprawy" – jak mawiają górale. Przebywając na Ścianie Wschodniej, widzę ludzi żebrzących ode mnie na denaturat. To ja już wolę...
...żeby się zaćpali, niż zapili.
Marihuana kontrolowana i akcyzowana przez państwo na pewno wywoływałaby mniejsze spustoszenie niż alkohol, bo od marihuany nikt nie umarł, a 30 tys. Polaków umiera co roku od alkoholu.
Oni będą nadal umierali, a do tego dojdą tabuny zaćpanej młodzieży.
Na świecie już się dokonała zmiana kulturowa, u nas też ona się dzieje i ludzie wolą sięgnąć po trawkę niż po wódkę. I to dobrze.
Dobrze? Przecież pan nie chce, by korzystali z narkotyków?
Nie chcę.
To pan przegania diabła Belzebubem.
Według mnie i znawców tematu marihuana jest sto razy mniej szkodliwa niż alkohol! A że ludzie i tak sięgają po używki? Niech w takim razie sięgają po mniej szkodliwe.
Na początku lat 90. przekonywano, że jak młodzi zaczną pić piwo, to zniknie alkoholizm, bo już nikt nie będzie sięgał po wódkę. Teraz mamy i piwo, i alkoholizm. Z marihuaną będzie tak samo – nie zwalczy pan tym narkomanii.
Nawet jeśli, to poprawi się jakość marihuany. Ta obecnie sprzedawana jest często modyfikowana genetycznie, napędzana w folii spalinami, by szybciej rosła, spryskiwana jakimś świństwem. Chińczycy wypuszczają na rynek syntetyczną marihuanę dodawaną do naturalnej. To jest dopiero zagrożenie zdrowia! Ludzie to palą i lądują w szpitalu, bo dostają tak zwanej mamby.
A pan by chciał marihuany z unijnym certyfikatem „zdrowa żywność".
Tu się nie ma z czego śmiać – tak będzie, bo ludzie chcą korzystać z marihuany. Nawet jeśli pan im powie, że to złe, to nie przestanie to istnieć.
A jak im pan powie, że to dobre, to nie przestanie być problemem.
Ale będzie mniejszym, bo marihuana będzie lepszej jakości.
Alkohol jest i legalny, i tani, a ludzie wciąż zatruwają się metanolem.
To prawda, sam się dziwię. Trzeba być szaleńcem, by po to sięgać.
I z marihuaną będzie tak samo. Pan wierzy, że kto teraz zapija się na śmierć, przerzuci się na lekkiego, nieszkodliwego jointa?
Tak mi się wydaje.
Skrajna naiwność. Jak ktoś ma potrzebę zapicia się na śmierć, sięgnie ewentualnie po twarde narkotyki...
...których nie chcę legalizować. Mówię tylko o marihuanie.
Ale ona przełamuje kulturowe tabu. Potem łatwiej sięgnąć po twarde narkotyki.
Wręcz przeciwnie! To nie marihuana, lecz alkohol jest bramą do ciężkich narkotyków. Gigantyczna fala heroiny, która wlała się do Polski w latach 80. i 90., trafiła do nas, choć tu marihuany nie było, a była wódka. Te wszystkie ofiary z „Monaru" wpadały w heroinę prosto z alkoholu, tak było choćby z Riedlem.
I proszę nie mówić o tabu, bo to nie jest dzisiaj żadne tabu – niech pan pójdzie na dowolną prywatkę czy na wystawę do galerii i przekona się, że ta substancja jest w Polsce palona powszechnie!
Pan ma na wszystko prostą receptę – zalegalizować.
Zacząłbym od depenalizacji, bo policja skupia się na łapaniu drobnych użytkowników, uczniów, studentów, a dilerom odpuszcza. To postawione na głowie.
Przez lata nie karano za posiadanie niewielkiej ilości na własny użytek, ale to nic nie dało.
Konsumpcja w Polsce była mniejsza! Trzeba iść inną metodą – nie karać, tylko edukować. I to nie przez ludzi, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia, a młodzież się z nich śmieje, tylko tych, którzy się na tym znają.
Jak pan – koleś, który powie: „Jarałem i jaram, dobrze mi z tym, więc i wy palcie".
Powiem: jeśli chcecie, to palcie, ale uważajcie. Sprawdzajcie, od kogo kupujecie, nie palcie bez przerwy, bo wpadniecie w jakieś omamy, będziecie mieli kłopoty z pamięcią, pójdziecie na spacer z psem i zapomnicie psa... Zakazy nic nie dadzą, lepsza jest przestroga.
Pan jest dla nich zachętą, a nie przestrogą.
Dlaczego?! Tak czy owak zapalą marihuanę!
Tym bardziej gdy ich zachęci facet znany z telewizora, któremu się udało, ma pieniądze, fantastyczny dom, zna się z premierem i prezydentem, a jednocześnie cały czas pali. Też tak chcę, więc zacznę jarać!
Nie, bo ja im powiem, żeby najpierw dojrzeli, przeczytali kilka książek, poznali trochę świat, a potem zaczęli palić.
Na pewno po takiej zachęcie rzucą jointy i chwycą za Joyce'a.
Prędzej posłuchają faceta, który wie, o czym mówi, niż ojca, który sam ładuje wódę, a im mówi: „Nie wstrzykuj sobie marihuany!". Łatwiej uwierzą mi niż pogadankom policjantów czy nauczycieli.
Co trzeci uczeń spotkał się w szkole z narkotykami. To gigantyczny problem.
I musimy go zwalczać, legalizując, kontrolując, sprzedając marihuanę z banderolą...
Czyli zjawisko zostanie, ale ponieważ będzie legalne, to nie będzie już problemem.
Nie będzie choćby dilerów przed szkołami.
Tylko legalne kioski. A konsumpcja wzrośnie.
Nie wzrośnie, kusi tylko zakazany owoc! W Portugalii legalizacja marihuany spowodowała spadek jej konsumpcji. Poza tym warto sobie zadać pytanie, dlaczego uczniowie sięgają po narkotyki, dlaczego chcą odlecieć?
Mówił pan: „wiązaliśmy z Platformą ogromne nadzieje." Już nie wiążecie?
Jednak nas rozczarowała. Mam nadzieję, że do Tuska coś wreszcie dotrze, bo jak dotąd jest strasznym kunktatorem i dziwię się, że stracił jaja. Krytykuję go, ale z dwojga złego...
Błagam, tylko niech mnie pan znów nie straszy Kaczyńskim!
Platforma Obywatelska przestaje być obywatelska i dla mnie ideałem byłyby rządy Tuska z Europą Plus, która powstaje z partii Palikota. To wymusiłoby na Tusku niezbędne, liberalne zmiany: zalegalizowaliby marihuanę, in vitro, związki partnerskie.
To niezbędne?
Wprowadził to nawet konserwatywny rząd brytyjski, w tym kierunku idzie świat.
Spytam pana jako filozofa: czy wszystko, co niesie świat, jest dobre?
Oczywiście, że nie, ale to są akurat zmiany konieczne. Ja żyję z kobietą w związku od czterdziestu lat i chcę mieć taką wolność. Mój syn żyje w takim samym związku, setki ludzi...
Nikt pana do żeniaczki nie zmusza, w czym problem?
Jeżeli umrę ja czy Kora, to my po sobie nie dziedziczymy albo płacimy gigantyczny podatek!
I jak zostaną wprowadzone związki partnerskie, to pan sformalizuje swój związek z Korą?
Jeżeli to nam da prawo do dziedziczenia, informacji o sobie w szpitalu, to zapewne tak.
To co to za różnica – pójść do USC i wziąć ślub cywilny?
Słyszałem o bardzo wielu takich sytuacjach, że ludzie to zrobili i później bardzo szybko się rozstali.
Pan, racjonalny filozof, wierzy w takie magiczne myślenie?
Mnie śmieszą te ceremoniały, ci napuszeni faceci, to zakładanie łańcuchów, przysięgi...
Akurat to mógł pan ominąć: pójść w dżinsach i koszulce, po kwadransie byłoby po sprawie.
Tylko że ja w ogóle nie znoszę urzędów!
To mam dla pana fatalną wiadomość – nie da się zawrzeć związku partnerskiego bez pójścia do urzędu.
Może to będzie załatwione jakoś inaczej? Nie wiem, może przez Internet...
Co pan mówi? Nigdzie na świecie nie załatwi pan tego mejlem.
Może będzie taka możliwość? Przecież na świecie rejestruje się związki partnerskie.
Owszem, w urzędzie, którego pan nienawidzi.
Małżeństwo powinno mieć wiele form i związek partnerski mógłby być jedną z nich. W krajach arabskich można zawrzeć małżeństwo na kilka godzin i faceci tak robią, korzystając z usług prostytutek. Biorą wtedy odpowiedzialność za ewentualne dziecko poczęte w ten sposób. Prawo powinno przystosowywać się do form, w jakich ludzie żyją.
U nas też ludzie korzystają z agencji, mają brać ślub na kilka godzin?
Nie, ale na przykład pary homoseksualne też powinny mieć prawo do informacji w szpitalu czy dziedziczenia po sobie. Pan wie, jakie oni mają kłopoty choćby przy zaciąganiu kredytów?
To bajka o żelaznym wilku. Dziesięć lat temu sprzedałem mieszkanie parze gejów, którzy nie mieli kłopotu ani z kredytem, ani ze spółdzielnią mieszkaniową...
No tak, to można jeszcze załatwić, ale są sytuacje skrajne: szpital, śmierć, spadek. Zresztą, jeżeli homoseksualiści tego chcą, to trzeba im to dać, do jasnej cholery! Ja się nawet nie muszę nad tym zastanawiać. Dajcie im to, czego chcą, to oczywiste!
Prawo do adopcji też?
Przysięgam panu, że każde dziecko będzie szczęśliwsze w rodzinie gejów niż w domu dziecka. Nic gorszego niż dom dziecka go nie spotka.
Pan jest człowiekiem lewicy?
A czy dzisiaj jest jeszcze lewica? Tak samo mogę powiedzieć, że jestem letnim chrześcijaninem.
Letnim?
Bo chcę wyjść z Kościoła.
Chce pan dokonać apostazji?
Tak, pisałem pisma do Płocka, gdzie byłem ochrzczony, ale mnie olali.
Po co to panu?
Bo nie chcę, żeby mnie zaliczali do tych 95 proc. katolików, skoro nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nie chcę być w organizacji, która mi się podoba w bardzo niewielkim stopniu.
Żyje pan z kobietą czterdzieści lat bez ślubu, bo urząd wywołuje w panu wstręt, a tu nagle starania, by pana wypisano, bo kartoteka ma znaczenie. Tu urząd pana nie odpycha?
Odpycha i dlatego nie potrafię się za to zabrać. Powinienem tam pojechać i to załatwić, ale mi się nie chce. Zresztą ja się rozstaję z Kościołem, ale czy z Bogiem? Wie pan, zakład Pascala...
A z drugiej strony słucham Radia Maryja i to jest wspaniałe, piękne, kiedy te starsze panie się tam modlą. To jest cudowne i autentyczne, a potem słyszę głos o. Rydzyka o masońskim zagrożeniu. Po co on tym dobrym ludziom miesza we łbach swoją propagandą? I dlatego go uważam za „szatana", w cudzysłowie oczywiście.
A Jerzego Urbana pan lubi...
Tak, jego lubię, a o. Rydzyka nie. Lubię Urbana, bo jest nihilistą, ale o tym mówi, nie maskuje się. I czasem z tego nihilizmu może powstać coś dobrego, natomiast ze świętoszkowatości o. Rydzyka nic dobrego nie będzie, choć on się uważa za człowieka wartości.
Wróćmy jeszcze do Donalda Tuska. Zarzucał mu pan, że interesuje go wynik meczu, a nigdy nie widział go pan z książką.
Bo tak jest, że jeśli Polska z czegoś będzie znana, to nie z katastrofalnej gry w piłkę nożną, lecz z naszej kultury. Tylko ona może nam dać jakiś wkład w historię świata i Europy, nie piłka. A premiera nie widziałem na inauguracji „Warszawskiej Jesieni", choć był minister Zdrojewski i prezydent z żoną...
Myśli pan, że tacy melomani?
Ale Tusk nie chodzi tam nawet, by sobie zrobić PR, a na mecze chodzi. To wiele o nim mówi.
Jak pana słucham, to zastanawiam się, czy nie powinien pan jednak zrewidować zdania na temat Kaczyńskiego.
Jego się boję.
Prócz strachu coś pan czuje?
Kaczyński jest pełen paradoksów. Ma awersję do narkotyków i sztywnieje na samo hasło „marihuana", choć dwóch jego akolitów, Kuchciński i Terlecki, to byli hipisi i oni doskonale wiedzą, czym są narkotyki. Poza tym zdumiewa mnie, że tak antykomunistyczny polityk otacza się tyloma PZPR-owcami. Większość tych starych działaczy PiS to byli partyjni.
Tak? A którzy?
No choćby Jasiński.
Ktoś jeszcze?
Nie wiem, Wolski też był w PZPR.
Ale za to nie jest w PiS.
Jest sympatykiem.
Na zmarginalizowanym Jasińskim się panu lista skończyła.
No dobrze, a jakie zaplecze intelektualne ma Kaczyński? To straszni ludzie! Jak widzę Hofmana czy Błaszczaka, to wiem, że to ćwierćinteligenci!
Faktycznie, nie to co minister Nowak czy poseł Olszewski...
(śmiech) Powiedzmy, że to ta sama liga, jeszcze ten młody rzecznik SLD...
Joński.
O właśnie! To są cynicy, ale o ile ja rozumiem, że w PO są cynicy, to w tak ideowej partii jak PiS? Przecież Kaczyński powinien być inny, a nie jest. Teraz znów wraca do tematu Smoleńska...
Akurat uporczywie nie wraca.
Ale wiemy, że o tym myśli. Dla mnie to też było niesamowite przeżycie, ale od samego początku absolutnie wykluczałem te wszystkie spiskowe teorie o zamachu.
To pan jest człowiekiem głębokiej wiary, skoro od początku już pan był pewien, że zamachu nie było, i a priori wykluczył taką możliwość.
To dlatego, że ja znam bałagan panujący w polskich instytucjach także na najwyższych szczeblach. I zakładam, że gdyby Rosjanie chcieli nam zaszkodzić, to znaleźliby lepsze metody, nie musieliby się uciekać do zamachu. W dzisiejszych czasach zabijać prawie sto osób? Może kiedyś byli okrutni, ale nie dziś.
Wróćmy do Kaczyńskiego.
Dostrzegam jego charyzmę, ludzie mu wierzą. Pociąga wielu, zwłaszcza przegranych, tych, którzy się nie załapali, nie udało im się wskoczyć do pociągu zmian.
Mówi pan o nich z jawną pogardą w głosie.
Ależ ja nimi nie gardzę! W mojej rodzinie większość to pisowcy! Słyszałem związkowców, którzy opowiadali, że mają 800 zł miesięcznie na życie. Kora, jedna z największych polskich artystek, po czterdziestu latach pracy dostała 1200 zł emerytury! Ale czy Kaczyński wie, co z tym zrobić? On nie ma żadnego pomysłu na reformę ZUS. A przecież tam mają pałace, a przed nimi ochroniarzy. Czego oni tam, k...a, chronią?! Kaczyński nie ma ani koncepcji, ani ludzi, którymi mógłby to zmienić. Jak on chce pomóc tym swoim przegranym zwolennikom?
Pan żąda, by to zrobił Kaczyński, ale to Tusk jest od sześciu lat premierem. Od niego pan nie wymaga?
Do niego nie mam pretensji, bo to pytanie strukturalne: czy Polskę na to stać? Czy możemy stać się państwem opiekuńczym? Z pustego i Salomon nie naleje.
Pan siebie słyszy?
Oczywiście.
Żąda pan, by opozycyjny Kaczyński zreformował ZUS, a od rządzącego sześć lat Tuska pan tego nie wymaga, bo systemowo nie ma pieniędzy.
To jest logiczne...
Że pan rozlicza opozycję, a nie rząd?
Bo jeśli to niemożliwe, to Kaczyński okłamuje ludzi, obiecując im zmianę. Ale może, o ile Tusk mnie rozczarował, to Kaczyński zaskoczy mnie pozytywnie?
Sam pan w to nie wierzy. Za to pan, hipis i kontrkulturowiec, wierzy w Bronisława Komorowskiego.
Wolałem go niż Kaczyńskiego, choć mentalnie jest mi odległy. Co mogłoby mnie łączyć z Komorowskim, który lubi te swoje harcerskie piosenki? On to się pewnie strasznie wynudził na tej Warszawskiej Jesieni... (śmiech) Ale przyznaję po raz dziesiąty, że wolę leśnego dziadka z dwururką i wąsami, który jest swojski i z każdym przybije piątkę, niż Kaczyńskiego, którego się boję. Obawiam się, bo wiem, że to jest strasznie inteligentny, charyzmatyczny gość.
Inteligencji się pan boi?
Nie, ale tego, że jest strasznym kłótnikiem, pokłóci się od razu z Rosją, Niemcami i co? Trzecią wojnę światową wywoła?
Pan to mówi serio? Przecież to karykatura strachów przed tym potworem Kaczafim.
Hm, nie wiem, może jestem ofiarą propagandy? Muszę się nad tym zastanowić... Ale z drugiej strony on mnie nigdy do siebie nie przekonał i nawet nie próbował.
W to akurat wierzę bez trudu.
No widzi pan!
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Jak tam proces o marihuanę Ramony?
Kamil Sipowicz:
Gdy wokół hulają polityczne emocje związane z pierwszą rocznicą powołania rządu, z głośników w supermarketach sączą się już bożonarodzeniowe przeboje, a my w popłochu robimy ostatnie zakupy, warto pozwolić sobie na moment adwentowego zatrzymania. A nie ma lepszej drogi, by to zrobić, niż dobra lektura.
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Na łamach Rzeczpospolitej 6 listopada nawoływałem, aby kompetencje nadzoru sztucznej inteligencji (SI) oddać Prezesowi Urzędu Ochrony Danych Osobowych (PUODO). 20 listopada ukazał się tekst polemiczny, autorstwa mecenasa Przemysława Sotowskiego, w którym Pan Mecenas powołuje kilkanaście tez na granicy dezinformacji, bez uzasadnienia, oprócz „oczywistej oczywistości”. Tak jakby autor był bardziej politykiem niż prawnikiem. Niech mottem mojej repliki będzie to, co 12 sierpnia 1986 roku powiedział Ronald Reagan “Dziewięć najbardziej przerażających słów w języku angielskim to „Jestem z rządu i jestem tu, aby pomóc”
W dniu 4 grudnia 2024 r. na łamach dziennika "Rzeczpospolita" ukazała się publikacja „Sankcja kredytu darmowego – czy narracja parakancelarii jest zasadna?” autorstwa mecenasa Wojciecha Wandzela, przedstawiająca tezy i argumenty mające przemawiać za możliwością skredytowania kosztów kredytu i pobierania od tego odsetek, które w ocenie autora publikacji są pewnym wyjściem naprzeciw konsumentom, którzy chcą pozyskać kredyt.
Rafał Trzaskowski zachwycił swoich sympatyków rozmową po francusku z Emmanuelem Macronem. Jednak w kontekście kampanii, która miała odczarować jego elitarny wizerunek, pojawia się pytanie, czy to nie oddala go od przeciętnego wyborcy.
Złoty w czwartek notował nieznaczne zmiany wobec euro i dolara. Większy ruch było widać w przypadku franka szwajcarskiego.
Czwartek na rynku walutowym będzie upływał pod znakiem decyzji banków centralnych. Jak zareaguje na nie złoty?
Olefiny Daniela Obajtka, dwie wieże w Ostrołęce, przekop Mierzei Wiślanej, lotnisko w Radomiu. Wszyscy już wiedzą, że miliardy wydane na te inwestycje to pieniądze wyrzucone w błoto. A kiedy dowiemy się, kto poniesie za to odpowiedzialność?
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas