Premier Liga goni Zachód. Obyczaje tam coraz bardziej zachodnie, poziom też, choć czasami jeszcze, jak to mówią, „styl zachodni w wykonaniu wschodnim". A płace na pewno bizantyjskie.
Można się śmiać, ale pieniędzy już dziś jest tam tyle, co w najbogatszych ligach (jeśli nie więcej). Kiedyś, gdy liga rosyjska była daleko z tyłu za najlepszymi, nikt nie traktował jej poważnie. Jeśli już ktoś tam jechał grać, to jak na zesłanie – do kraju, w którym żyją białe niedźwiedzie, a jeszcze niedawno rządzili komuniści i nie było nic na półkach. W którym jeszcze parę lat wcześniej rakiety atomowe były wycelowane w kierunku miast brytyjskich czy francuskich. Do kraju, który w każdym innym sporcie (jeszcze jako Związek Radziecki) radził sobie znakomicie, a w piłce nożnej jakoś nigdy nie potrafił zbudować potęgi, przynajmniej nie na skalę możliwości i sukcesów w innych dyscyplinach.
Do czasów pieriestrojki nikt ze Związku Radzieckiego nie jeździł na Zachód, a w odwrotną stronę długo nie było czego szukać. Potem doszedł kryzys gospodarczy epoki transformacji i krach z 1998 roku. Rosja nie miała żadnych argumentów, żeby przyciągnąć do siebie gwiazdy. Dziś to co innego. Do Rosji się jeździ i w niej gra, bo nikt nie płaci tak jak Rosjanie. I nie tylko obiecuje, ale płaci rzeczywiście. I coraz mniej z ręki do ręki, w zwitkach banknotów, a coraz częściej po zachodniemu – przelewem na konto.
Mercedes za gola
Jeden z polskich piłkarzy, którzy grali kiedyś w Rosji, opowiadał, jak dostał kilka lat temu wypłatę – w reklamówce. Zajrzał, szybko przeliczył i powiedział, że suma się nie zgadza. Przejęty kierownik drużyny zapytał, ile brakuje, więc piłkarz odpowiedział, że nic, że dostał za dużo. Rozluźniony Rosjanin klepnął go tylko po plecach, uśmiechnął się i powiedział: – Nie strasz mnie.
Tak to już w tej lidze bywa, że pieniądze muszą się zgadzać mniej więcej, a księgowy czy dyrektor finansowy nie jest prawowiernie przywiązany do zasad rachunkowości. Po prostu się płaci. Oczywiście, jeśli są pieniądze, a na ogół są.
Niewiele już zostało na świecie takich miejsc, gdzie za strzelonego gola dają w prezencie mercedesa. Na Zachodzie byłoby to w złym guście. Dostałby jeden zawodnik, to zaraz zgłosiłby się drugi, bo jak? Leo Messi obejdzie się smakiem, jeśli tak uhonorują Neymara? W lidze rosyjskiej o wszystkim może decydować wola prezesa, tak jak to jest w przypadku Ramzana Kadyrowa w Tereku Grozny.
Chciał dać Maciejowi Rybusowi mercedesa za gola strzelonego Dynamo Moskwa, to dał i nikomu nic do tego. Nie ma się co dziwić, że po takiej informacji Rosja to teraz najpopularniejszy kierunek wyjazdów dla polskich piłkarzy. Artur Jędrzejczyk, Marcin Kowalczyk, Janusz Gol to zawodnicy, którzy wyjechali tylko w ciągu kilku ostatnich miesięcy.