Bardzo mi się spodobały te referencje – sam czasem żartobliwie powtarzam pozornie paradoksalne stwierdzenie, że skoro lubię mięso, to mam podstawy, aby być porządnym katolikiem. Dlaczego? Bo tylko dla prawdziwego wielbiciela mięs i wędlin post jest rzeczywistym wyrzeczeniem.
Kabaret Tey latem 1980 roku na rozpoczęcie swojego słynnego programu „Z tyłu sklepu" gorąco i serdecznie witał „sympatyków witamin, bo o sympatyków białka już coraz trudniej". Oczywiście sympatyków białka nie brakowało, ale z białkiem mieliśmy „przejściowe chwilowe". Dość przypomnieć – co dziś niektórych szokuje – że jednym z 21 postulatów strajkujących w sierpniu 1980 roku stoczniowców było wprowadzenie... kartek na mięso. To żądanie protestujących robotników komunistyczna władza akurat zrealizowała nader skwapliwie, a nawet z naddatkiem, wprowadzając później także kartki (w następującej kolejności): na masło, mąkę, ryż, kaszę, mydło, proszek do prania, czekoladę, alkohol, benzynę...
Rzecz jasna reglamentacja nie spowodowała, iż nagle mięsa zaczęło starczać dla wszystkich. I przed Bożym Narodzeniem tłumy „sympatyków białka" ruszały w miasto, aby upolować dla dzieci kawałek schabu i szynki czy inne podobne delicje. Czym trudniej było je zdobyć, tym bardziej się je ceniło. Szczególnie że czym gorzej było z zaopatrzeniem sklepów mięsnych, tym głośniej telewizja w obu swoich programach chwaliła zalety kiełbasy sojowej czy przepowiadała, że niebawem schabowego zastąpią inne potrawy zawierające równie wiele białka – produkowane choćby z kryla, obrzydliwego skorupiaka, którego połowy rozpoczęli właśnie polscy rybacy.
Nie ukrywam, że odraza, jaką budził we mnie kryl, potęgowała moją sympatię do mięsa. Tym bardziej wigilijne oczekiwanie na koniec postu, na pierwszy dzień świąt, miało wymiar może nie głębszy, ale bardziej konkretny, wieloaspektowy. Bardziej wzmacniało sympatię do potraw mięsnych.
Cóż, koleżanka Agnieszka, którą czasem nazywam karniworzystką, to osoba młoda. Czasów, gdy czekało się na Boże Narodzenie jako na czas mięsnej wyżerki, nie ma prawa pamiętać. Podejrzewam, że nie pamięta też czasów, gdy owo oczekiwanie na poranne świąteczne śniadanie miało wymiar bardziej sakralny. Miała chyba 14 lat, kiedy w 2003 roku Kościół katolicki zniósł w Polsce post wigilijny. Dzięki temu w latach poprzednich, także i w tym roku, mogliśmy z czystym sumieniem – jak milicjanci z „Rozmów kontrolowanych" Sylwestra Chęcińskiego – w wigilijny wieczór nasycić się golonką.