Inteligentny, błyskotliwy, z dużym poczuciem humoru, a nawet dystansu do siebie, ale też brutalny, ponury, a chwilami ordynarny. Wszystko to w jednym człowieku. Równo dziesięć lat temu, w marcu 2004 roku, szef rosyjskiego przedstawicielstwa przy ONZ Siergiej Ławrow został mianowany ministrem spraw zagranicznych.
Do tej pory przetrwał dwukrotną zmianę rządów na Kremlu. Prawda, miejscami zamieniał się tandem Putin–Miedwiediew, ale przy tej okazji wyleciało kilku ministrów i urzędników Kremla. Inni zaś odchodzili (jak niegdysiejszy główny doradca Władimira Putina ds. ekonomicznych Andriej Iłłarionow), protestując przeciw agresywnej polityce prowadzonej przez rządzących w kraju i na zewnątrz. Ławrow obronił stanowisko, a protestować nie zamierza, mimo iż jego dusza dyplomaty wzdraga się chwilami przed wypełnianiem poleceń płynących z Kremla. Trudno bowiem rozwijać współpracę z państwami zachodnimi w walce ze światowym terroryzmem, by po tym oskarżać je o stosowanie podwójnych standardów. Prowadzić politykę resetu i bronić rosyjskiej inwazji na Gruzję. Ale szef rosyjskiej dyplomacji jest konformistą doskonałym.
Nomenklaturowy proletariat
Czy miał pan kiedykolwiek ochotę uderzyć swego rozmówcę, z którym prowadził pan negocjacje? – zapytał Ławrowa dziennikarz w jednym z rosyjskich, telewizyjnych show. Warunkiem zabawy było unikanie odpowiedzi „tak" lub „nie". Po chwili zastanowienia minister odpowiedział: – No, chwilami to jest taki nastrój, że z niektórymi można by zrobić wszystko ...
Odpowiedź przerwały gromkie brawa publiczności.
Ale zarówno jego przeciwnicy, jak i (nieliczni) zwolennicy podkreślają ogromną kulturę Ławrowa i niebywałe umiejętności prowadzenia najtrudniejszych nawet negocjacji. Choć w siedzibie ONZ w Nowym Jorku, gdzie długo szlifował swe dyplomatyczne talenty, zyskał przydomek Mister Niet. Tak jak jego radziecki poprzednik Andriej Gromyko, minister spraw zagranicznych ZSRR, który kierował resortem 28 lat. a zaczynał też w przedstawicielstwie w ONZ.
W każdym razie Ławrow nikogo jeszcze w czasie dyplomatycznych negocjacji nie rąbnął, choć ma do tego niezłe warunki fizyczne. Nie wygląda na swe 64 lata (czyli wiek już prawie emerytalny), jest bardzo wysportowany i ma 180 cm wzrostu. Według moskiewskich plotek, przyjmując nominację od Putina w 2004 roku, zastrzegł się, że raz w roku chce mieć urlop, na którym nie będzie mu towarzyszyć ochrona (co jest standardową procedurą, ochroniarze jeżdżą za ministrami na nartach czy na plażę).