Puszkin tak, Putin nie wiadomo...

Wyszło szydło z worka" to jedno z najdziwniejszych polskich powiedzeń. Definicja jest taka: przysłowie używane jest po to, aby podkreślić sytuację, w której prawda o pewnej osobie lub intencjach tej osoby wychodzi na jaw.

Publikacja: 14.06.2014 15:00

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Red

Ale kto pierwszy schował wstydliwie szydło do worka i dlaczego? Komu ono wyszło z worka na oczach całego miasteczka? Dziś nikt już nie wie, co to jest szydło, nikt nie szyje worków, a jednak... szydło z worka wychodzi. Nie zawsze je widać, choć czasem wystarczy tylko nastawić uszu.

Kilka osób z Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą zaprosiło mnie na spotkanie. Chodziło o to, jak można głośniej i dobitniej wyrazić „nie" dla Roku Polskiego w Rosji. Jeśli o mnie chodzi, nie mam się nad czym zastanawiać. Jest agresor. Wprowadził swoje wojska na teren nie swojego kraju. W takim czasie nie wykonuje się wobec niego żadnych gestów przyjaźni. Sprawa jest prosta i nawet niewarta felietonu. Na tym spotkaniu dostałam jednak link do debaty, która odbyła się w Radiu TOK FM. Warto było słuchać uważnie głosu skrajnej lewicy. W dyskusji wiodący udział miał Roman Pawłowski, krytyk teatralny „Gazety Wyborczej". Warto się przyjrzeć wszystkiemu, co mówił i jak.

Debata nosiła tytuł: „Puszkin tak, Putin nie". Brzmi efektownie. Ale co znaczy? Rozumiem, że Puszkin, czyli sztuka, „tak". Ale co oznacza „Putin nie?". Jak „ludzie sztuki" mogą to wyrazić? Współczesna sztuka to znak. Skrót. Co jest więc lepszym znakiem dla „Putin nie", pełne loże i szampan czy pusta sala? Zostawmy zresztą tytuł.

W czasie dyskusji pada sugestia, że może zrobić ten polski rok w Rosji, ale wystąpić na scenach offowych, mniej reprezentacyjnych. Pawłowski chwyta za mikrofon w obronie oficjalnych sal. A jak argumentował? Cytuję: „To, co jest najbardziej krytyczne w rosyjskim teatrze, to są spektakle w wielkich teatrach. [...] To najbardziej krytyczny głos w sprawie mechanizmów władzy".

Czyli tak: trzeba jechać do Rosji po to, żeby w wielkich salach dać swój głos krytyczny tak jak teatry rosyjskie, które od lat obnażają grozę Kremla. Krytyczny głos najlepiej roznosi się w profesjonalnej, wielkiej sali. No tak. Ale przecież Władimir Putin ma się coraz lepiej. Rosyjska publiczność go nie wygwizduje. Rodzi się więc pytanie: Czego ten krytyczny głos dokonał? Skoro niczego, to czego my dokonamy? Publiczność się wzruszy, zrobi owację, westchnie: „wot żyzń", i pójdzie do domu. Sztuka na wojnie to pisk myszy. No chyba że... chyba że z tą wojną, z tą agresją, z tym „Putin nie" – wszystko to nie jest takie proste.

Słucham dalej. Szydło na razie siedzi w worku. W pewnym momencie pada pytanie z sali: „Czy państwo jesteście wyzuci z dumy?". Pawłowski znów chwyta za mikrofon: „Jak rozumiem, chce pan kupić mundur i jechać walczyć? Czy pan chce jakiejś wojny z Rosją? Mamy się szykować? Mamy się zbroić?".

Dialog jak z filmu. Przesłuchiwany mówi, że nie chce jechać do Rosji, a śledczy lampą w oczy: „Pan chce wojny z Rosją?".

Dyskusja trwa dalej. Pawłowski wymienia spektakle, które koniecznie powinny wyjechać do Rosji, w tym „Kabaret warszawski", i argumentuje: „Kabaret warszawski opowiada o prawie do własnej płciowej tożsamości". Jest manifestacją wolności ludzkiej. Szydło wychodzi więc już prawie na całą długość. Publiczność rosyjska odnajdzie swoją płciową tożsamość i odetchnie pełną piersią. Bo czy są tam ważniejsze problemy?

Kolejny argument Pawłowskiego (przesłuchiwałam to kilkakrotnie, bo naprawdę trudno mi było uwierzyć). Powiedział tak: „Przecież Adam Mickiewicz mieszkał w Petersburgu, w mieście okupanta, i nikt mu tego nie wyrzuca, raczej to doceniamy" . Nie zrobiły na nim wrażenia głosy z sali: „ale... Mickiewicz nie pojechał do Rosji na zaproszenie! Mickiewicz został do Rosji zesłany". Nawet nie odpowiedział. Mówił dalej: „Fala rusofobii, której jesteśmy świadkami od paru miesięcy, już się przenosi na kulturę".

Dużo niewidzialnych fal idzie przez Polskę. Po fali homofobii przyszła fala rusofobii. Gdzie i kiedy się przetoczyła? Jakie są zniszczenia? Nie wiadomo. Wiadomo jedno: Jeśli jesteś przeciw rokowi polsko-rosyjskiemu, to jesteś rusofobem, bez względu na to, ilu masz w Rosji przyjaciół i jak bardzo kochasz rosyjską literaturę. Słucham dalej. Debata miała się toczyć na temat kulturalnej wymiany dwóch narodów. Jednak Roman Pawłowski zapędza się trochę. Nagle mówi po prostu: „Ten konflikt nie jest jednoznaczny, nie jest czarno-biały, nie ma dwóch stron tego konfliktu".

No to jesteśmy w domu. Szydło wypadło. „Puszkin tak, Putin nie wiadomo". Po co debata? Po co dyskusja nad wyższością kultury nad polityką? Niech powiedzą otwarcie: sprawa niejasna. Nie nam oceniać, kto napadł i kogo napadli. Dlatego z czystym sumieniem możemy pić festiwalowe piwo. W końcu debaty pada pytanie: Jaka jest w takim razie granica, jaka linia, za którą powiemy sobie: „dosyć, wycofujemy Rok Polski w Rosji?". Pawłowski odpowiada: „Wyznaczam sobie tę linię co miesiąc na nowo. Wciąż nie wiem, czy tą granicą jest wkroczenie regularnych wojsk na wschodnią Ukrainę czy próba odłączenia Doniecka czy Ługańska".

Prosta strategia: co miesiąc przesuwać granicę. Dojść można daleko. Przez Donieck, Ługańsk, choćby do Polski. I tu też możemy granice poprzesuwać. Bo przecież nic nie jest czarno-białe. Posłuchajcie sobie państwo tej debaty. Robi się „śmieszno i straszno". Ale raczej straszno. Szydło błyszczy pośrodku rynku.

Ale kto pierwszy schował wstydliwie szydło do worka i dlaczego? Komu ono wyszło z worka na oczach całego miasteczka? Dziś nikt już nie wie, co to jest szydło, nikt nie szyje worków, a jednak... szydło z worka wychodzi. Nie zawsze je widać, choć czasem wystarczy tylko nastawić uszu.

Kilka osób z Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą zaprosiło mnie na spotkanie. Chodziło o to, jak można głośniej i dobitniej wyrazić „nie" dla Roku Polskiego w Rosji. Jeśli o mnie chodzi, nie mam się nad czym zastanawiać. Jest agresor. Wprowadził swoje wojska na teren nie swojego kraju. W takim czasie nie wykonuje się wobec niego żadnych gestów przyjaźni. Sprawa jest prosta i nawet niewarta felietonu. Na tym spotkaniu dostałam jednak link do debaty, która odbyła się w Radiu TOK FM. Warto było słuchać uważnie głosu skrajnej lewicy. W dyskusji wiodący udział miał Roman Pawłowski, krytyk teatralny „Gazety Wyborczej". Warto się przyjrzeć wszystkiemu, co mówił i jak.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą