Takim właśnie krajem była zawsze Rosja – także wtedy, gdy uczestniczyła w XIX-wiecznym koncercie mocarstw Starego Kontynentu. Szczególnie widać to na przykładzie słynnych sporów okcydentalistów ze słowianofilami. Pierwsi byli orędownikami głębokiej europeizacji Rosji, drudzy sprzeciwiali się temu procesowi, upatrując w nim zagrożenia dla tożsamości swojej ojczyzny.
Fiodor Dostojewski uchodzi w obiegowym przekonaniu za czołowego słowianofila. I są ku temu podstawy. Autor „Zbrodni i kary" miał na koncie rewolucyjną działalność, która kosztowała go w młodości zesłanie na katorgę. Potem jednak zwrócił się ku szeroko pojętemu rodzimemu tradycjonalizmowi, zwanemu poczwiennictwem (po rosyjsku poczwa to gleba). „Przeklęte problemy" nie dawały mu spokoju. Pochylał się nad niedolą ludu rosyjskiego, występując przeciwko kapitalistycznej władzy pieniądza i socjalistycznym projektom budowy raju na ziemi. A także – i być może przede wszystkim – przeciwko Kościołowi katolickiemu jako – by nawiązać do znanego fragmentu „Braci Karamazow" – instytucji Wielkiego Inkwizytora, który próbuje dla umocnienia swojego rządu dusz podporządkować sobie Jezusa Chrystusa i jego wymykające się logice tego świata przesłanie.
Egzegezę myśli autora „Idioty" przeprowadza w najnowszym wydaniu kwartalnika „Kronos" (nr 1/2014) jurodiwy filozofii, chyba najbardziej niebanalny myśliciel epoki rosyjskiego „srebrnego wieku" Wasilij Rozanow. W jego tekście „Pamięci Dostojewskiego" czytamy między innymi: „Pozostaje niepojęte, jak to możliwe, »aby taki chrześcijanin« jak Dostojewski tkwił głównym, by tak rzec, zrębem swoich przekonań (»gleba«, »tuziemczość«, »związek z ziemią«) na zewnątrz chrześcijaństwa, a nawet sprzeciwiał się naczelnej idei Chrystusowej, mocno nogami wparty w »glebę pogańską«, co więcej, ją właśnie głosząc »naszą rosyjską wiarą«, »prawosławiem«, które powołane jest do zmiażdżenia »diabelskiej« głowy katolicyzmu, podczas gdy bez wątpienia tenże katolicyzm, głoszący swój poza- i ponadnarodowy charakter, neutralny i uniwersalny, występujący przeciwko »gallikanizmowi« i najrozmaitszym »cyrylicom« oraz »głagolicom«, prosto i precyzyjnie podążył za wskazaniem Chrystusa: (...) »pójdźcie do pogan«".
W tym kontekście „Kronos" szykuje dla nas niespodziankę. W bloku nietłumaczonych do tej pory na polski tekstów Dostojewskiego trafiamy na szkic z roku 1862 pod wymownym tytułem „Dwa obozy teoretyków". Owszem, w tekście tym pisarz nie zostawia suchej nitki na zapadnikach, a więc zwolennikach kosmopolityzmu, którzy wymagali od Rosji dostosowania się do obcych jej europejskich standardów. Ale Dostojewski piętnuje jednocześnie typową dla słowianofilów idealizację przeszłości poprzedzającej rządy wielkiego reformatora Piotra I Wielkiego, kojarzone z goleniem przemocą bojarom bród w imię kulturowej integracji Rosji z Europą.
Padają mocne słowa: „w tym właśnie problem, że Ruś przed Piotrem i okres moskiewski mogą przyciągać naszą uwagę i budzić życzliwość tym, co zewnętrzne. Tymczasem jeśli uważniej przypatrzymy się temu z pozoru cudownemu jej obrazowi, z oddali rysującemu się w naszej wyobraźni, to odkryjemy, że nie wszystko, co się w niej świeci, jest rzeczywiście złotem... Właśnie dlatego wydaje się dobra, że jest od nas oddalona, że pokazuje się ją przy sztucznym oświetleniu. Patrząc na nią z bliska, spostrzeżesz, że i kolory zbyt prostackie, i postacie koślawe, i w całości jest coś wymuszonego, naciąganego, fałszywego... I rzeczywiście, kłamstwa i fałszu na Rusi przed Piotrem – szczególnie w okresie moskiewskim – było wystarczająco dużo... Kłamstwa w stosunkach społecznych, w których panowały obłuda, zewnętrzna pokora, niewolnictwo itp. Kłamstwa w religijności, pod którą w najgorszym razie kryła się prymitywna niewiara, a w najlepszym – apatia lub świętoszkowatość. Kłamstwa w stosunkach rodzinnych, upokarzających kobietę, sprowadzających ją do zwierzęcia, uznających ją za rzecz, nie za osobę".