Moja przyjaciółka

Na początku czerwca zmarła moja przyjaciółka Basia, Barbara Stanosz.

Publikacja: 19.07.2014 11:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Jej przyjaciel i kolega akademicki od ponad pół wieku, Bohdan Chwedeńczuk, napisał o niej w nekrologu: „logik, filozof, myśliciel społeczny, racjonalistka w wielkim stylu szkoły lwowsko-warszawskiej. Świetny umysł łączyła ze szlachetnym bezkompromisowym charakterem".

O niej jako filozofie nie mogę wiele powiedzieć, bo sama miałam trójkę z logiki (nie u Basi), ale muszę dodać, że Basia, w tradycji jednego ze swoich mistrzów, Tadeusza Kotarbińskiego, bardzo poważnie traktowała to, że była nauczycielem. Właśnie nauczycielem, a nie profesorem, i za to między innymi tak ją cenili jej studenci.

Jej życiorys sformułować można nie tylko jako życiorys wybitnego naukowca, ale też jako życiorys opozycjonisty, choć Basia nigdy siebie za taką nie uważała.

Była po prostu wolna i niezależna. Chodziła własnymi drogami, stada nie lubiła, i gdy tylko się w nim znajdowała – szybko odchodziła. W 1967 podpisała list przeciwko zawieszeniu Adama Michnika w prawach studenta, później, znów w nielicznym gronie, uczestniczyła w strajkach studenckich na UW w 1968 roku i kolportowała ulotki. W latach 70. podpisała list w obronie braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków skazanych na karę śmierci i 25 lat więzienia za wysadzenie auli, w której miano dekorować milicjantów, i list przeciwko zmianom w Konstytucji PRL. W 1976 roku została usunięta z UW. Jej były student Krzysztof Siemieński tak o niej napisał: „Kiedy Ją poznałem, była już docentem i właśnie [w 1981 roku] na wyraźne żądanie studentów wróciła do Warszawy po »wygnaniu«... W stanie wojennym broniła wszystkich aresztowanych studentów i pracowników naukowych, jeździła do więzień z paczkami, załatwiała adwokatów, wspierała psychicznie i materialnie rodziny uwięzionych. Sam także doświadczyłem Jej wsparcia, kiedy siedziałem na Rakowieckiej. Później miałem przyjemność współpracować z Basią w podziemnym ruchu wydawniczym".

Niektórzy studenci zdawali nawet u niej egzaminy w więzieniu.

W latach 1982–1989 była między innymi członkiem podziemnego Społecznego Komitetu Nauki (SKN), była jednym z punktów kontaktowych przerzucania książek i pieniędzy dla „Solidarności".

Nie tylko nie dostała żadnych orderów, ale i jej nazwisko prawie nigdy nie występuje w historii tamtych lat.

Odeszła z Uniwersytetu Warszawskiego niedługo po 1989 roku i choć w nekrologu Instytutu Filozofii UW napisano: „Nie zdecydowała się jednak pracować na UW do emerytury. Postanowiła wycofać się wcześniej, by zająć się swobodniej pracą badawczą i publicystyczną", w rzeczywistości było jednak inaczej. Basia zaproponowała na uniwersytecie wiele zmian idących w kierunku wolnościowym: konkursy na asystentów, wybór wykładów przez studentów, zwalnianie nieporadnych profesorów, co wzbudziło oburzenie i przestrach większości jej kolegów.

Zniesmaczona Basia poprosiła o wcześniejszą emeryturę. Dostała odprawę –tego samego dnia kupiło za nią żółwia, którego zobaczyła na Nowym Świecie. Przez następne ćwierć wieku Basia poza wybitnymi przekładami wybitnych filozofów zajmowała się działalnością społeczno-polityczną. Za nekrologiem Instytutu Filozofii UW: „Całe życie zabiegała o  uwolnienie życia publicznego od wpływów wszelkich instytucji skłonnych do dogmatyzmu i ideologicznych uproszczeń. Zwalczała propagandę partyjną w rozmaitych listach protestacyjnych... Po upadku komunizmu zabiegała o świeckość państwa, czemu dawała wyraz w artykułach publikowanych w »Bez Dogmatu« i w książce z 2001 roku »W cieniu Kościoła, czyli demokracja po polsku«. Jej program trzeźwego i naukowego widzenia świata zdobywał sobie wielu zwolenników i niemałą liczbę wrogów... Do ostatnich dni pozostała jednak  rzeczniczką osobistej i intelektualnej wolności, neutralnej polityki państwa wobec wszystkich religii, otwartego humanizmu i rygorystycznie rozumianej naukowości. Wymagała wiele od swych przyjaciół i zawsze więcej od siebie. Była wzorem uczonej, która gotowa jest poświęcić spokój w życiu osobistym dla umocnienia wysokich standardów w nauce i w życiu publicznym".

Basia zawsze miała zwierzęta. Przed śmiercią martwiła się, co z nimi będzie. Będąc w Polsce, dostałam telefon jakiejś pani Doroty. Zadzwoniłam więc po śmierci Basi do tej pani i zaczęłam coś zawile objaśniać, gdy pani Dorota powiedziała stanowczo, że nie wie, co może zrobić, ale poprosiła o opis psa. Ile ma lat? Nie wiem, bo gdy Basia brała ją ze schroniska z sześć lat temu, powiedzieli jej, że to stara suczka, która niedługo umrze. A co psu dolega? Łapy, ma je tak schorowane, że chodzi tylko na kolanach, trzeba ją znosić ze schodów.

– W porządku, rozumiem – powiedziała pani Dorota. – Są tylko trzy wyjścia: albo się ją uśpi, co nie wchodzi w rachubę, albo ją ktoś zaadoptuje, co jest niemożliwe, albo ja ją wezmę, mimo że mam już 22 psy. Proszę mi ją jutro przywieźć na Czerską 8. Adres znałam ze słyszenia, ale nie wiedziałam, że rozmawiam z Dorotą Sumińską, legendarną i wszystkim poza mną znaną osobą. Myślę, że Basi by się ta sytuacja bardzo spodobała.

Jej przyjaciel i kolega akademicki od ponad pół wieku, Bohdan Chwedeńczuk, napisał o niej w nekrologu: „logik, filozof, myśliciel społeczny, racjonalistka w wielkim stylu szkoły lwowsko-warszawskiej. Świetny umysł łączyła ze szlachetnym bezkompromisowym charakterem".

O niej jako filozofie nie mogę wiele powiedzieć, bo sama miałam trójkę z logiki (nie u Basi), ale muszę dodać, że Basia, w tradycji jednego ze swoich mistrzów, Tadeusza Kotarbińskiego, bardzo poważnie traktowała to, że była nauczycielem. Właśnie nauczycielem, a nie profesorem, i za to między innymi tak ją cenili jej studenci.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy