Jej przyjaciel i kolega akademicki od ponad pół wieku, Bohdan Chwedeńczuk, napisał o niej w nekrologu: „logik, filozof, myśliciel społeczny, racjonalistka w wielkim stylu szkoły lwowsko-warszawskiej. Świetny umysł łączyła ze szlachetnym bezkompromisowym charakterem".
O niej jako filozofie nie mogę wiele powiedzieć, bo sama miałam trójkę z logiki (nie u Basi), ale muszę dodać, że Basia, w tradycji jednego ze swoich mistrzów, Tadeusza Kotarbińskiego, bardzo poważnie traktowała to, że była nauczycielem. Właśnie nauczycielem, a nie profesorem, i za to między innymi tak ją cenili jej studenci.
Jej życiorys sformułować można nie tylko jako życiorys wybitnego naukowca, ale też jako życiorys opozycjonisty, choć Basia nigdy siebie za taką nie uważała.
Była po prostu wolna i niezależna. Chodziła własnymi drogami, stada nie lubiła, i gdy tylko się w nim znajdowała – szybko odchodziła. W 1967 podpisała list przeciwko zawieszeniu Adama Michnika w prawach studenta, później, znów w nielicznym gronie, uczestniczyła w strajkach studenckich na UW w 1968 roku i kolportowała ulotki. W latach 70. podpisała list w obronie braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków skazanych na karę śmierci i 25 lat więzienia za wysadzenie auli, w której miano dekorować milicjantów, i list przeciwko zmianom w Konstytucji PRL. W 1976 roku została usunięta z UW. Jej były student Krzysztof Siemieński tak o niej napisał: „Kiedy Ją poznałem, była już docentem i właśnie [w 1981 roku] na wyraźne żądanie studentów wróciła do Warszawy po »wygnaniu«... W stanie wojennym broniła wszystkich aresztowanych studentów i pracowników naukowych, jeździła do więzień z paczkami, załatwiała adwokatów, wspierała psychicznie i materialnie rodziny uwięzionych. Sam także doświadczyłem Jej wsparcia, kiedy siedziałem na Rakowieckiej. Później miałem przyjemność współpracować z Basią w podziemnym ruchu wydawniczym".
Niektórzy studenci zdawali nawet u niej egzaminy w więzieniu.