Państwo Islamu jak bolszewicy - felieton Ireny Lasoty

Najpopularniejszym chyba cytatem z Karola Marksa jest jego powiedzenie (mądrość? mantra?), że historia powtarza się, ale już nie jako tragedia, ale farsa.

Publikacja: 20.09.2014 13:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: archiwum prywatne

Biedny Marks pisał to chyba w manifeście „Osiemnasty Brumaire'a Ludwika Bonaparte" (proszę nie poprawiać, gdyby się okazało, że było to w innym jego dziele, bo nie ma to najmniejszego znaczenia, ani dla mnie, ani – mam nadzieje – dla większości moich czytelników). Piszę „biedny Marks", bo porównywał rewolucję francuską do nieudanego zamachu stanu z połowy XIX wieku – zamieszek, które trwały tylko kilka miesięcy.

Marks napisał tę swoją mądrość na gorąco, w artykule polemicznym uznanym przez wielu za wykładnię materializmu historycznego. Ten z kolei był wraz z materializmem dialektycznym ideologiczną nadbudową komunizmu. Gdyby jednak Marks dożył 100 lat i zobaczył rewolucję październikową, to – nawet gdyby mu się ona spodobała – nie nazwałby jej farsą. Była bowiem nie tylko bardziej krwawa od rewolucji francuskiej, ale zostawiła głębsze i dłużej trwające ślady. Także wiele kolejnych rewolucji komunistycznych, w Chinach, Kambodży czy Korei Północnej nie było farsami, lecz prześcigającymi się w okrucieństwie i zasięgu tragediami.

Teraz jesteśmy świadkami tragedii rozgrywającej się w Syrii i Iraku, gdzie Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIS) dokonuje masowych i pojedynczych egzekucji przed kamerami telewizyjnymi. I ochoczo sprzedaje dowody swoich zbrodni całemu cywilizowanemu światu.

Przyznając, że są różnice między rewolucjami, trzeba jednak zauważyć, że podobieństwa są uderzające. Bolszewicy czy komuniści stosowali metody bardzo podobne do dżihadystów, tyle że było to wiek temu, więc zachowało się niewiele filmów i zdjęć. Pomysł był jednak podobny: zbudować kalifat na gruzach przeszłości, nie uznawać granic państwowych, robić rewolucję w imieniu bardzo szerokiej grupy – proletariatu w jednym przypadku, muzułmanów w drugim – nie mając jednak do tego żadnych pełnomocnictw, a nawet wyrzynając tych, w imieniu których prowadzi się ogólną rzeź.

Nie ma wielu sposobów na tworzenie dyktatury. Bywają różnice w szczegółach. Jak mówił „Gnom" (Władysław Gomułka) w poemacie Janusza Szpotańskiego „Rozmowy w kartoflarni": „do socjalizmu mam polską drogę / i naśladować was wprost nie mogę, / bo choć ogólne wspólne są cele, ja się w szczegółach różnić ośmielę. / Nie chcę budować w stepie baraków, / będę więzienia wznosił z pustaków...".

Terror, z którego tak dumni byli francuscy rewolucjoniści i bolszewicy, musi być najbardziej krwawy na początku, musi obejmować stare elity polityczne (król, car), inteligencję, armię i wszystkie przeżytki ancien regime'u, musi spalić stare księgi i stworzyć w ich miejsce nową literaturę ideologiczną, musi wprowadzić własną religię, lub heretycką odmianę starej, musi utrzymywać ludność w stanie stałego strachu i izolacji.

Ponieważ codziennie oglądamy w telewizji i gazetach egzekucje dokonywane przez ISIS, które są misternie wyreżyserowane, w żywych kolorach, z egzotycznymi szablami i kindżałami, kojarzymy to bardziej z tureckim marszem na Wiedeń (czyli z przemocą muzułmańską) niż ze zbrodniami bolszewików. Zbrodniami, które zresztą nie skończyły się wraz z oficjalnym końcem komunizmu. Bo wojska rosyjskie w Czeczenii nie zachowywały się lepiej niż ISIS, a masakra jeńców przypomina strzelanie w tył głowy polskim jeńcom w Katyniu.

Bandyci są bandytami. W pewnych okolicznościach mają korzystniejsze warunki do rozwijania bandyckich metod. Na przykład najkrwawsze rewolucje następują często po wojnach (Rosja, Irak) lub przy załamaniu się władzy politycznej (Chiny i znów Irak). Napisano na ten temat wiele, czasem nawet bardzo dobrych książek, ale wciąż nie sposób normalnemu człowiekowi zrozumieć, jak dochodzi do masowego szaleństwa, które zaczyna się od garstki, często wyrzutków społecznych (gorąco polecam książkę wybitnego, i chyba za mało w Polsce znanego, amerykańskiego politologa, urodzonego we Lwowie, Adama Ulama: „W imieniu ludu. Prorocy i konspiratorzy w przedrewolucyjnej Rosji).

Nieznajomość historii, brak porównawczego spojrzenia, ogólna niewiedza prowadzią często do twierdzenia, że ISIS to typowy przejaw islamu. Nic bardziej błędnego. ISIS może nawet gdzieś i na jakiś czas zatriumfować, fundamentalizm może się odradzać. Ciekawe, że robi to skuteczniej w chrześcijańskiej czy jak ktoś woli, świeckiej Europie, niż na przykład w Turcji czy Egipcie, gdzie mimo wszystko istnieją tradycyjne antyfundamentalistyczne siły i prądy muzułmańskie. Słabsze niż w drugiej połowie XX wieku, ale ciągle istnieją.

Część nieporozumień w sprawie muzułmanów bierze się też z mądrzenia się pseudospecjalistów w sprawie podziałów na szyitów i sunnitów. Raz jedni mieli być dobrzy, raz drudzy, a teraz okazuje się, że wśród jednych i drugich są takie same podziały, jak w każdej grupie narodowościowej czy religijnej: na bandytów i na normalnych ludzi.

Wśród bolszewików w 1917 roku byli ludzie wywodzący się z ateizmu, judaizmu, katolicyzmu, prawosławia, protestantyzmu (uwaga: porządek alfabetyczny, na wszelki wypadek) – i co? I nic z tego nie wynika.

Biedny Marks pisał to chyba w manifeście „Osiemnasty Brumaire'a Ludwika Bonaparte" (proszę nie poprawiać, gdyby się okazało, że było to w innym jego dziele, bo nie ma to najmniejszego znaczenia, ani dla mnie, ani – mam nadzieje – dla większości moich czytelników). Piszę „biedny Marks", bo porównywał rewolucję francuską do nieudanego zamachu stanu z połowy XIX wieku – zamieszek, które trwały tylko kilka miesięcy.

Marks napisał tę swoją mądrość na gorąco, w artykule polemicznym uznanym przez wielu za wykładnię materializmu historycznego. Ten z kolei był wraz z materializmem dialektycznym ideologiczną nadbudową komunizmu. Gdyby jednak Marks dożył 100 lat i zobaczył rewolucję październikową, to – nawet gdyby mu się ona spodobała – nie nazwałby jej farsą. Była bowiem nie tylko bardziej krwawa od rewolucji francuskiej, ale zostawiła głębsze i dłużej trwające ślady. Także wiele kolejnych rewolucji komunistycznych, w Chinach, Kambodży czy Korei Północnej nie było farsami, lecz prześcigającymi się w okrucieństwie i zasięgu tragediami.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą