Biedny Marks pisał to chyba w manifeście „Osiemnasty Brumaire'a Ludwika Bonaparte" (proszę nie poprawiać, gdyby się okazało, że było to w innym jego dziele, bo nie ma to najmniejszego znaczenia, ani dla mnie, ani – mam nadzieje – dla większości moich czytelników). Piszę „biedny Marks", bo porównywał rewolucję francuską do nieudanego zamachu stanu z połowy XIX wieku – zamieszek, które trwały tylko kilka miesięcy.
Marks napisał tę swoją mądrość na gorąco, w artykule polemicznym uznanym przez wielu za wykładnię materializmu historycznego. Ten z kolei był wraz z materializmem dialektycznym ideologiczną nadbudową komunizmu. Gdyby jednak Marks dożył 100 lat i zobaczył rewolucję październikową, to – nawet gdyby mu się ona spodobała – nie nazwałby jej farsą. Była bowiem nie tylko bardziej krwawa od rewolucji francuskiej, ale zostawiła głębsze i dłużej trwające ślady. Także wiele kolejnych rewolucji komunistycznych, w Chinach, Kambodży czy Korei Północnej nie było farsami, lecz prześcigającymi się w okrucieństwie i zasięgu tragediami.
Teraz jesteśmy świadkami tragedii rozgrywającej się w Syrii i Iraku, gdzie Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIS) dokonuje masowych i pojedynczych egzekucji przed kamerami telewizyjnymi. I ochoczo sprzedaje dowody swoich zbrodni całemu cywilizowanemu światu.
Przyznając, że są różnice między rewolucjami, trzeba jednak zauważyć, że podobieństwa są uderzające. Bolszewicy czy komuniści stosowali metody bardzo podobne do dżihadystów, tyle że było to wiek temu, więc zachowało się niewiele filmów i zdjęć. Pomysł był jednak podobny: zbudować kalifat na gruzach przeszłości, nie uznawać granic państwowych, robić rewolucję w imieniu bardzo szerokiej grupy – proletariatu w jednym przypadku, muzułmanów w drugim – nie mając jednak do tego żadnych pełnomocnictw, a nawet wyrzynając tych, w imieniu których prowadzi się ogólną rzeź.
Nie ma wielu sposobów na tworzenie dyktatury. Bywają różnice w szczegółach. Jak mówił „Gnom" (Władysław Gomułka) w poemacie Janusza Szpotańskiego „Rozmowy w kartoflarni": „do socjalizmu mam polską drogę / i naśladować was wprost nie mogę, / bo choć ogólne wspólne są cele, ja się w szczegółach różnić ośmielę. / Nie chcę budować w stepie baraków, / będę więzienia wznosił z pustaków...".
Terror, z którego tak dumni byli francuscy rewolucjoniści i bolszewicy, musi być najbardziej krwawy na początku, musi obejmować stare elity polityczne (król, car), inteligencję, armię i wszystkie przeżytki ancien regime'u, musi spalić stare księgi i stworzyć w ich miejsce nową literaturę ideologiczną, musi wprowadzić własną religię, lub heretycką odmianę starej, musi utrzymywać ludność w stanie stałego strachu i izolacji.