House of Cards. fragment powieści Michaela Dobbsa

Francis Underwood nazywa się tu Francis Urquhart. Dziennikarka Zoe Burns to Mattie Storin. Reszta jest taka sama: intrygi i oszustwa, bezwzględność i cynizm. Innymi słowy – zwyczajna polityka. Publikujemy fragment brytyjskiej powieści, która była pierwowzorem słynnego amerykańskiego serialu. Książka ukaże się 4 lutego nakładem wydawnictwa Znak.

Aktualizacja: 30.01.2015 20:20 Publikacja: 30.01.2015 14:00

House of Cards. fragment powieści Michaela Dobbsa

Foto: Materiały Producenta

Sfatygowane bmw od prawie kwadransa stało przed domem na Cambridge Street w Pimlico. Siedzenia były zawalone porzuconymi gazetami i opakowaniami po batonikach zbożowych, które w takiej ilości mogła naprodukować tylko wyjątkowo zapracowana singielka, a pośrodku tego chaosu siedziała Mattie Storin, zagryzając wargi. Ogłoszenie późnym popołudniem przetasowań w rządzie – czy raczej ich braku – wywołało gorączkową dyskusję na temat tego, czy premier wykonał genialne, zuchwałe posunięcie, czy po prostu stracił zimną krew. Musiała usłyszeć opinie ludzi, którzy pomogli w ukształtowaniu tych decyzji. Williams był jak zwykle przekonujący i życzliwy, ale telefon Urquharta dzwonił bez końca i bez odpowiedzi.

Nie rozumiejąc do końca dlaczego, po skończonej zmianie w „Chronicle" Mattie postanowiła przejechać koło londyńskiego domu Urquharta, położonego zaledwie o dziesięć minut drogi od Izby Gmin w jednej z eleganckich bocznych uliczek zdobiących lepsze części Pimlico. Spodziewała się, że dom będzie ciemny i pusty, ale zobaczyła palące się światła i oznaki ruchu. Zadzwoniła jeszcze raz, ale nadal nikt nie odbierał.

Westminsterski światek jest klubem rządzącym się wieloma niepisanymi zasadami, do którego wstępu zazdrośnie strzegą zarówno politycy, jak i dziennikarze – zwłaszcza ci ostatni, tak zwane lobby sprawozdawców parlamentarnych po cichu i dyskretnie regulujące działania mediów w Pałacu Westminsterskim. Zasady pozwalają na przykład na prowadzenie rozmów i wywiadów przy ściśle przestrzeganym założeniu, że źródło nigdy nie zostanie ujawnione, nie padnie najdrobniejsza wskazówka co do jego tożsamości, wszystko pozostanie w cieniu. Zachęca to polityków do szalonej niedyskrecji i nadużywania zaufania innych, co z kolei umożliwia sprawozdawcom parlamentarnym dotrzymywanie terminów i tworzenie niezwykłych nagłówków. Kodeks omerta jest dla takiego sprawozdawcy przepustką, bez której nikt nie otworzy przed nim – lub przed nią – drzwi ani ust. Ujawnienie źródeł to najgorsza zbrodnia, a dobijanie się do prywatnego domu ministra znajduje się tylko trochę niżej na liście godnych pogardy zachowań, mogących prowadzić do zerwania wszystkich przydatnych kontaktów. Korespondenci polityczni nie ścigają swojej zwierzyny aż do jej domu, to w złym tonie, za coś takiego dostaje się krechę i ogólny opier...

Pozostało 88% artykułu
„Rzeczpospolita” najbardziej opiniotwórczym medium października!
Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.

Czytaj za 9 zł miesięcznie!
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał