Berlin w odcieniu indygo

W Berlinie stoi mur. Lata 70. Doktor medycyny Daniel Eden tankuje benzynę na stacji.

Aktualizacja: 19.06.2015 15:14 Publikacja: 19.06.2015 02:00

Berlin w odcieniu indygo

Foto: Plus Minus

Kiedy rusza, przekonuje się, że na tylnym siedzeniu ktoś siedzi. To kobieta, potem dowie się, że ma na imię Agata. Bredzi coś o tym, że przybyła tu z innej fabuły i chce się przekonać, czy jej twórca żyje. Doktor Eden ma wrażenie, że to przypadek dla psychiatry. Tak zawiązuje się fabuła książki Zbigniewa Zbikowskiego „Berlin Indigo".

Mamy wrażenie, że znajdujemy się w głowie pijanego pisarza. Eden przekonuje się bowiem, iż istnieją podstawy, by sądzić, że i on ma swego twórcę, a zatem jest częścią równoległej narracji. Na przykład: dlaczego nie pamięta, co dzieje się codziennie po powrocie do domu? Dlaczego nie pamięta pieszczot ukochanej żony Lotty? Ani nawet tego, jak ona wygląda? „Twój twórca musi być kobietą – mówi Agata. – Chce mieć cię tylko dla siebie".

Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne.

Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu.
Plus Minus
„Fatalny rejs”: Nordic noir z atmosferą
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Piotr Zwierzchowski: Mechanizmy cenzury
Plus Minus
„The Alto Knights”: Jak spaghetti bez parmezanu
Plus Minus
Nie wystarczy się podnieść i otrzepać
Plus Minus
Polska nie jest Chrystusem narodów, ale kozłem ofiarnym Europy