"Plus Minus": Magazyn „People" uznał pana kiedyś za najseksowniejszego faceta na świecie.
Richard Gere, aktor: Takie plebiscyty rządzą się swoimi prawami i wydają nieodgadnione werdykty. Zresztą, wracając do tego „tytułu", musielibyśmy dzisiaj raczej rozmawiać o przemijaniu.
Podczas ostatniego festiwalu filmowego w Karlowych Warach dostał pan Kryształowy Glob za całokształt twórczości. Nadszedł już czas na podsumowania?
W każdym momencie życia warto się zatrzymać i pomyśleć. Tym bardziej że nic nie jest przypisane człowiekowi na zawsze. Zwłaszcza sukces. A gdy czas, jaki mamy przed sobą, kurczy się, ta refleksja jest szczególnie ważna. Prowadzę dziś bardzo spokojne życie. I jak świat wyciąga mnie z domu, jest to dla mnie święto. Kryształowy Glob? Bardzo mnie cieszy. Ale jeszcze bardziej cieszą mnie filmy. Do Karlowych Warów pojechałem promować „Time out of Mind".
Jest pan gwiazdą kina amerykańskiego, a gra pan tam bezrobotnego, bezdomnego faceta. I to tak, że panu wierzę. Co pan wie o świecie swego bohatera?
Chodząc po Nowym Jorku, mija się dziesiątki bezdomnych. Szacuje się, że w tym mieście na ulicy żyje około 60 tysięcy ludzi. 20 tysięcy z nich to dzieci. Niektórzy szukają miejsca w schroniskach, inni układają się na noc w zakamarkach domów czy na stacjach metra. Ile razy zdarzyło się pani przejść obok śpiącego, przykrytego kartonem człowieka i co najwyżej zrobić telefonem zdjęcie? Bo to egzotyczny miejski folklor. A ci ludzie są częścią naszego świata. Należy im się nasza nieobojętność. W Nowym Jorku działa grupa pod nazwą „Koalicja dla bezdomnych" upominająca się o prawa bezdomnych. Najprostsze prawa: do przetrwania, do łóżka, do posiłku.