Reklama
Rozwiń

Keith Houston: Książka. Najpotężniejszy przedmiot naszych czasów

Historia papieru zaczyna się w świecie bambusa, jedwabiu, sztuki oraz intryg.

Publikacja: 24.02.2017 17:00

Europejczycy przez stulecia byli przekonani, że to oni wynaleźli papier. Szkoda, że nie zapytali o t

Europejczycy przez stulecia byli przekonani, że to oni wynaleźli papier. Szkoda, że nie zapytali o to Chińczyków.

Foto: Getty Images

Pod koniec pierwszego stulecia naszej ery Chiny przeżywały swego rodzaju złoty wiek. Represyjna dynastia Qin, która nakazywała palić prowokacyjne dzieła i grzebać krnąbrnych uczonych (żywcem, by tym dobitniej podkreślić stanowisko reżimu), odeszła w przeszłość. Kolejny okres, dynastii Han, trwający od 25 do 220 roku naszej ery, był stosunkowo pogodny. Rozkwitała sztuka; zachęcano do kultywowania poezji, malarstwa, dramatu, literatury, choć mieszkańcy dworu cesarskiego w Luoyang nadal snuli swoje intrygi i spiskowali.

Historia papieru zaczyna się właśnie w tym świecie bambusa, jedwabiu, sztuki oraz intryg. W roku 75 do dworu cesarskiego dołączył sługa nazwiskiem Cai Lun i choć „Hou Han Shu", „Księga Późniejszych Hanów", poświęca mu krótką wzmiankę biograficzną, niewiele o nim wiadomo. Na przykład data jego urodzin pozostaje tajemnicą, podobnie jak przyczyny, dla których przyjęto go w poczet dworzan. O Cai Lunie napisano, że posiadał „nadzwyczajne talenty i cechy", ale wymieniono tylko jedną. Cai był eunuchem, należał do tradycyjnej kasty sług, którzy uzyskiwali dostęp do dworu cesarskiego za cenę męskości. Uważano, że eunuchom można powierzać opiekę nad cesarskim haremem, a nawet pozwalać na usługiwanie samemu cesarzowi bez obaw, że zapragną władzy i bogactw dla swego potomstwa. Mimo tych wiadomości na temat Cai Luna pozostaje on raczej zaledwie trybikiem, sługą, którego życie i czyny dostrzegamy jedynie w zetknięciu z bardziej wybitnymi postaciami.

Dwa lata po dołączeniu Cai Luna do dworu w Luoyang z położonego czterysta kilometrów na wschód Xianyang przybyła młoda, obrotna kurtyzana Dou. Najstarsza córka zamożnego rodu, który podupadł w wyniku sporu z poprzednim cesarzem, postanowiła przywrócić rodzinie świetność. Rok później, w wieku szesnastu lat, Dou poślubiła cesarza Zhanga i zabrała się do umacniania władzy. Nawet cesarzowa miała rywalki.

Zbrodnie, morwa, szmaty i tradycja

Pierwszą przeszkodą na drodze Dou była jedna z ulubionych konkubin cesarza, pani Song. Dou nie miała dzieci, a syn Song, Liu Qing, szykowany na następcę tronu, w nieznośny sposób podkopywał autorytet Dou. Kiedy Song zachorowała i poprosiła o zioła lecznicze, Dou przekonała cesarza Zhanga, że nałożnica zamierza rzucić na niego czar za pomocą ziół. Poddana torturom Song przyznała się do niecnego zamiaru. Rozwścieczony cesarz pozbawił konkubinę i jej syna przywilejów, potem zaś Song „zmarła ze zmartwienia", jak eufemistycznie określano samobójstwo. Obszerna i wiarygodna kronika „Hou Han Shu" donosi, że oprawcą zadającym tortury był Cai Lun.

Następnie Dou skierowała uwagę na panią Liang, inną ulubioną żonę cesarza, każąc Cai Lunowi napisać listy oskarżające ojca Liang o „niecne sprawki". Trzy pokolenia rodu Liang padły ofiarą zatrutego pióra Cai Luna: ojciec Liang został uwięziony za domniemane zbrodnie i zmarł w więzieniu w 83 roku naszej ery, sama Liang „zmarła ze zmartwienia" w tym samym roku.

Syn Liang, Liu Zhao (szykowany na nowego następcę cesarza Zhanga) wpadł w szpony Dou. Chytra kobieta tak zmanipulowała chłopca, że uwierzył, iż to nie Liang, ale ona była jego matką.

Kulminacja kampanii Dou nastąpiła po śmierci cesarza Zhanga w 88 roku. Dziesięcioletni Liu Zhao wstąpił na tron jako cesarz He, przy czym Dou miała sprawować funkcję regentki do uzyskania przez niego pełnoletności. Niespełna dziesięć lat po swoim wejściu do pałacu Dou władała nim całkowicie.

Kariera Cai Luna rozwijała się szybko pod skrzydłami cesarzowej. Działając w imieniu cesarza He, Dou mianowała oddanego eunucha na coraz wyższe stanowiska. Cai został osobistym zausznikiem cesarza, później nadzorcą Warsztatów Cesarskich, gdzie wytwarzano broń, narzędzia i inne przybory dla dworu. W 105 roku, kilka lat po śmierci swej okrutnej patronki, Cai w końcu wyszedł z cienia. Na dworze zademonstrował skromne rezultaty swoich doświadczeń: cienkie, podobne do filcu arkusze wykonane z włókien roślinnych, które zostały ubite, zmacerowane i przecedzone w stawie na terenie jego posiadłości, następnie sprasowane i wysuszone na słońcu. Gładki „zhi" Cai Luna, jak nazywali ów materiał Chińczycy, był pierwszym papierem. (...)

Pierwszy krok w produkcji papieru „właściwego", w odróżnieniu od laminatów w rodzaju papirusu, polega na uzyskaniu surowca dla włókien. W „Hou Han Shu" czytamy, że Cai Lun korzystał z mieszanki wewnętrznej warstwy kory chu (morwy papierowej), ścinków konopnych, szmat oraz sznura uzyskanego ze starych sieci rybackich. Papier można wytwarzać z rozmaitych materiałów, takich jak szparagi, kora, kaktus, bawełna, kość słoniowa, skóra, nawóz, mech, pokrzywy, papirus (trzciny lub arkusze), torf, pyłki roślin, ziemniaki, rabarbar, atłas, wodorosty, słoma, trzcina cukrowa, tytoń, oset, pulpa drzewna, wełna i inne, ale wybór dokonany przez Cai Luna był podyktowany ojczystymi surowcami i zwyczajami.

Chociaż jego przepis trąci zaklęciami czarownicy („kora chu i stare sieci rybackie"!), z punktu widzenia Cai Luna lista materiałów musiała wyglądać równie naturalnie jak dzisiejsze wykorzystanie pulpy drzewnej.

Pierwszy składnik, wewnętrzna kora drzewa chu, był oczywistym wyborem. Morwy papierowej używano w Chinach już ponad tysiąc lat przed Cai Lunem: jej owoce jedli ludzie, liśćmi karmiono jedwabniki, z kory robiono lekarstwa. Co więcej, Cai pochodził z regionu, gdzie wewnętrzną korę chu tłuczono na płachty, z których szyto ubrania, a w razie potrzeby dało się też na nich pisać. Stąd już tylko krok do wykorzystania jasnej, lekkiej kory wewnętrznej do wyrobu „prawdziwego" papieru; drzewo chu stało się więc synonimem rzemiosła papierniczego. Z morwy papierowej, Broussonetia papyrifera, w Chinach, Japonii i Korei do dziś wyrabia się papier w dawnym stylu. (...)

Tak jak Cai Lun wykorzystał korę morwy papierowej ze swych rodzinnych stron do produkcji papieru, inna dawna tradycja stała się inspiracją do użycia szmat, dzięki czemu postawiono kolejny krok w procesie wytwarzania papieru. W starodawnych chińskich księgach z czasów Cai Luna i dawniejszych czytamy, że szmaty prano i tłuczono w rzekach, choć nie wyjaśnia się przyczyny tych praktyk. Jedna z relacji, z trzeciego wieku przed naszą erą, opisuje rodzinę, której przepis na leczniczą maść do rąk wymagał mieszania i ubijania szmat w wodzie, ale to rzadki wyjątek. Niezależnie od faktycznego celu ubijanie szmat ma w sobie pewien syzyfowy patos.

Cai Lun zastosował ową praktykę do wytwarzania papieru. Zgromadziwszy surowce, moczył korę morwy papierowej, szmaty i inne odpadki w wodzie, aż zaczynały się rozpadać, potem ubijał dokładnie w kamiennym moździerzu, by uzyskać jedwabistą, kleistą zawiesinę z włókien. Następnie Cai wykonywał sztuczkę wydobywania papierowego arkusza z ciemnej kadzi. Ujmując bambusową ramę z rozpiętym na niej materiałem, zanurzał tę prowizoryczną formę pionowo w miksturze, odwracał na płask i wyciągał z warstwą splątanych włókien. Po strząśnięciu nadmiaru wody z formy Cai zostawiał ją wraz z zawartością na słońcu i czekał niecierpliwie, aż wyschnie. (...)

Pióro drapie, stalówka utyka

Na papierze wytwarzanym tą metodą można dostrzec równoległe „żeberka", albo „prążki", odciśnięte na macie przez bambus lub trawę (później także drut), przecinane „łańcuszkami" pozostawionymi przez sznurek lub włosie zwierzęce, którym związano matę. Chociaż form żeberkowych używano już od pewnego czasu, papier z epoki Cai Luna nie zdradza typowych dla nich śladów, dlatego możemy być prawie pewni, że swój papier produkował przy użyciu prostych pływających form z bambusa i materiału. Po ubijaniu i tłuczeniu kory oraz szmat, po zanurzeniu i wyjęciu formy, po odsączeniu wody z włókien, wreszcie po wysuszeniu formy z zawartością Cai Lun ostrożnie zdejmował z formy arkusz „zhi". (...)

Współczesny papiernik, pracujący z korą morwy papierowej i formą pływającą, z pewnością swoim działaniem nie odbiega zbytnio od metody Cai Luna. Papier wytwarzany za pomocą tradycyjnych narzędzi i surowców jest dość bliskim krewnym starożytnego chińskiego przodka. Ten ciężki, przypominający tkaninę i niezwykle szorstki materiał – trzcinowe pióro drapie jego powierzchnię, stalówka utyka, choć dawne chińskie pędzelki z wielbłądziego włosia musiały sunąć swobodnie – jest jednak nadzwyczaj solidny. Po pewnych poprawkach wprowadzonych do przepisu i dopracowaniu formy do czerpania papier Cai Luna z pewnością stał się idealną przeciwwagą dla kosztownego jedwabiu i mało praktycznego bambusa.

Fragment książki Keitha Houstona „Książka. Najpotężniejszy przedmiot naszych czasów zbadany od deski do deski", przeł. Paweł Lipszyc, która ukazała się w połowie lutego nakładem wydawnictwa Karakter. Autor wydał wcześniej „Ciemne typki. Sekretne życie znaków typograficznych" (przeł. Magdalena Komorowska, 2015). Keith Houston prowadzi bloga o historii pisma i typografii: www.shadycharacters.co.uk

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie
Plus Minus
Michał Kwieciński: Trzy lata z Chopinem