Reklama
Rozwiń

Piłkarz, który pisze gry fantasy

Paweł Leśniak, zawodowy piłkarz występujący jeszcze kilka lat temu w pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz, w wolnych chwilach pisał książki fantasy. Po treningu, w czasie zgrupowania, gdzieś pomiędzy kolejnymi meczami pracował nad kolejnymi powieściami. Jedną z nich – zatytułowaną „Równowaga" – z pomocą pracowników warszawskiego Layopi Games przerobił na grę komputerową. I to właśnie historia okazuje się najciekawszym elementem „Devil's Hunt". Niebanalny bohater, przemyślany świat i liczne zwroty akcji sprawiają, że gracz ma ochotę bawić się dalej.

Publikacja: 22.11.2019 17:00

Piłkarz, który pisze gry fantasy

Foto: materiały prasowe

Desmond Pearce, syn biznesmena, po tragicznej śmierci trafił do piekła i stanął przed obliczem Lucyfera. Otrzymał od niego diabelskie moce oraz propozycję nie do odrzucenia. Teraz krąży po świecie, próbując odzyskać zakontraktowane przez szatana dusze, a gracz mu w tym pomaga. Zadanie polega na zwiedzaniu kolejnych, pomysłowo zaprojektowanych lokacji i toczeniu walk z hordami paskudnych demonów.

„Devil's Hunt" nie stawia na eksplorację. Ścieżka wiodąca do końca każdego z poziomów jest dość prosta i prowadzi wyznaczonym szlakiem. Rola gracza sprowadza się więc do toczenia efektownych pojedynków na pięści i wykorzystywania niezwykłych mocy bohatera. Tempo akcji jest szybkie, emocji nie brakuje, choć po pewnym czasie do rozgrywki wdziera się monotonia. To po prostu nie jest gra z najwyższej półki, lecz tylko sprawnie zrealizowany „średniak".

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie