Marcowe nowości na Netfliksie, Apple TV+ i Disney+. Seriale, filmy i wypełniacze treści

Nowości na platformach streamingowych jest dużo, ale hitów już niewiele. Kilku produkcjom warto jednak dać szansę.

Publikacja: 02.03.2023 16:36

Rewolucja serialowa zatoczyła koło. Na jej początku, dwie dekady temu, najlepsze seriale migrowały z tradycyjnej telewizji do kablówki, a potem na VOD. Teraz na platformy zdążyła się już przeprowadzić niemal cała dawna telewizja, łącznie z produkcjami klasy B i C oraz reality show. Efekt jest taki, że można spędzić kilka godzin na przeglądaniu nowości, ale znalezienie hitu jest już trudne.

Przedwiośnie na polskim rynku VOD doskonale ilustruje tę sytuację. Nowości jest zatrzęsienie, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Tylko nieliczne można śmiało rekomendować. To efekt zaostrzania się walki o klienta: platform jest coraz więcej, pieniędzy coraz mniej, a widzów tak szybko nie przybywa. Trzeba więc nieustannie pompować do systemu nowości, nawet kiedy te produkcje są poniżej średniej, zaimportowane z lokalnych europejskich stacji tv albo dalekich rynków azjatyckich i południowoamerykańskich.

Oszuści i neurotycy

Dla fanów nowojorskich klimatów są dwie propozycje – film „Oszustwo” (Apple TV+) oraz serial „Rozterki Fleischmana” (Disney+). Akcja obydwu rozgrywa się w amerykańskiej metropolii i eksploatuje jego specyfikę oraz lokalizacje. To także jedne z najciekawszych nowości, na wysokim poziomie sztuki filmowej i scenariopisarstwa.

„Oszustwo” to pełnometrażowy debiut reżysera telewizyjnego Benjamina Carona, który wcześniej realizował odcinki m.in. „The Crown” czy „Andora”. Caron nakręcił eklektyczny obraz, czerpiący z różnych gatunków i estetyk. To film o naciągaczach i wielopiętrowym przekręcie, ale zanurzony w gęstej atmosferze kina noir. Liczne sekwencje portretujące miasto nocą, opustoszałe hotele, neonowe zaułki i pustostany zostały zilustrowane elektroniczną muzyką Clinta Mansella, przywodzą na myśl takie klasyki lat 80. jak „Złodziej” czy „Łowca androidów”. Do tego jest świetna obsada, m.in. Julianne Moore i Sebastian Stan, który przeżywa znakomity aktorski czas.

W „Rozterkach Fleishmana” też spotkamy znane twarze, przede wszystkim Jessego Eisenberga, który tradycyjnie wciela się w post-allenowską postać znerwicowanego inteligenta z żydowskimi korzeniami. Toby Fleishman jest hepatologiem, który właśnie się rozwodzi i próbuje godzić obowiązki zawodowe, opiekę nad dziećmi i aktywność randkową, głównie poprzez aplikacje. Jest zabawnie, bywa niekiedy (celowo) niesmacznie, wreszcie dostajemy też ciekawą próbę diagnozy społecznej – małżeństwa, rodziny i bycia singlem.

Małe ekrany Forda

W podobnym, słodko-gorzkim klimacie, zawieszonym pomiędzy euforią a zmęczeniem życiem, utrzymana jest seria „Terapia bez trzymanki” (Apple TV+) z Harrisonem Fordem i Jasonem Segelem w rolach głównych. Pierwszy jest doświadczonym terapeutą, drugi jego pacjentem i również terapeutą, tylko że chwilowo przeżywa kryzys osobisty i zawodowy. Zamiast słuchać swoich pacjentów i zadawać pytania, zaczyna udzielać im niestandardowych porad.

„Terapia bez trzymanki” to nie jedyny serial, w którym można oglądać Harrisona Forda. Na SkyShowtime – niedawno debiutujący na polskim rynku – jest również cykl „1923” z jego udziałem. Można ten obraz traktować jako część kowbojskiego uniwersum składającego się z trzech seriali: „Yellowstone” (z Kevinem Costnerem w roli głównej), jego prequela – „1883” oraz sequela, czyli właśnie „1923”. Wszystkie trzy mają wysokie notowania wśród krytyków i wielbicieli gatunku.

Z innych gwiazd, które nie pojawiały się dotychczas na małym ekranie, można oglądać Christopha Waltza w „Konsultancie” (Prime Video). To intrygująca opowieść, miejscami jakby thriller, o nowym szefie, który zaczyna wprowadzać swoje autorskie, dość niepokojące porządki w firmie IT produkującej gry video.

Poza „Konsultantem” amazonowska platforma Prime zapowiada na marzec muzyczny serial o latach 70. w Los Angeles – „Daisy Jones & The Six” (od 3 marca), a także filmowy dokument o Robercie Lewandowskim (31 marca).

Zadyszkę złapał Netflix i pokazał ostatnio dwie koszmarne komedie romantyczne – amerykańską „My i wy” oraz krajowe „Dzisiaj śpisz ze mną”. Obydwie w gwiazdorskich obsadach, co tylko potęguje zawód. Największa światowa platforma będzie miała okazję się zrehabilitować, bo w marcu pokazuje dwa miniseriale dokumentalne – jeden o zaginięciu malezyjskiego samolotu MH370 z 2014 r., drugi o starciu sekty religijnej z policją w teksańskim Waco z 1993 r. W takich produkcjach Netflix radzi sobie znakomicie.

Czytaj więcej

Tragedia w Waco: Czas apokalipsy

Obiecujące zapowiedzi

A poza tym wiele zapowiedzi, które na papierze wyglądają ciekawie, ale trudno przed ostatnim odcinkiem je chwalić. „Zmokłe psy” o brytyjskiej rodzinie z klasy niższej (HBO Max, 6 marca); czeski thriller szpiegowski „Uśpieni” z akcją w 1989 r. (14 marca, SkyShowtime); „Hotel przy plaży” – kryminał i dramat obyczajowy w jednym, napisany przez szwedzką pisarkę Camillę Läckberg (7 marca, Viaplay).

Do tego powroty znanych serii – filmowe postscriptum do „Luthera” („Luther: Zmrok”, 10 marca na Netfliksie), trzeci sezon „Teda Lasso”, satyry o amerykańskim trenerze walczącym o utrzymanie jego drużyny w Premier League (15 marca, Apple TV+); trzecia seria „Mandaloriana”, jednego z najciekawszych seriali z rodziny Gwiezdnych Wojen (Disney+, już ukazał się pierwszy odcinek); szósta, ostatnia transza narkotykowej, bardzo udanej serii „Snowfall” (HBO, już jest) oraz drugi sezon horroru na Antarktydzie „The Head” (Viaplay, 5 marca).

Rewolucja serialowa zatoczyła koło. Na jej początku, dwie dekady temu, najlepsze seriale migrowały z tradycyjnej telewizji do kablówki, a potem na VOD. Teraz na platformy zdążyła się już przeprowadzić niemal cała dawna telewizja, łącznie z produkcjami klasy B i C oraz reality show. Efekt jest taki, że można spędzić kilka godzin na przeglądaniu nowości, ale znalezienie hitu jest już trudne.

Przedwiośnie na polskim rynku VOD doskonale ilustruje tę sytuację. Nowości jest zatrzęsienie, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Tylko nieliczne można śmiało rekomendować. To efekt zaostrzania się walki o klienta: platform jest coraz więcej, pieniędzy coraz mniej, a widzów tak szybko nie przybywa. Trzeba więc nieustannie pompować do systemu nowości, nawet kiedy te produkcje są poniżej średniej, zaimportowane z lokalnych europejskich stacji tv albo dalekich rynków azjatyckich i południowoamerykańskich.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Platformy streamingowe
Serial „1670” będzie miał dalszy ciąg
Platformy streamingowe
„Reżim” z Kate Winslet. Putin, Trump, Le Pen i Rasputin w jednym
Platformy streamingowe
Nowy „Szogun”. Mocny początek z seppuku i gotowaniem ludzi
Platformy streamingowe
Tajemniczy Cristóbal Balenciaga bohaterem nowego serialu
Platformy streamingowe
Netflix w lutym: Albert Einstein, bomba, zbrodnie i ciemność