To wnioski z wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego z 13 stycznia 2010 r. (I ACa 978/09). Chodzi o tzw. subsydiarną odpowiedzialność, która polega na tym, że wierzyciel spółki może prowadzić egzekucję z majątku wspólnika, gdy egzekucja z majątku spółki okaże się bezskuteczna (art. 31 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=C4A3A2AE5E26E8AA140A0768214019B3?id=133014]kodeksu spółek handlowych[/link]).
Co więcej, można pozwać wspólnika razem ze spółką, zanim egzekucja z jej majątku okaże się (formalnie) bezskuteczna, czyli niejako na zapas. Kwestię subsydiarnej odpowiedzialności bada się na etapie nadawania wyrokowi tzw. klauzuli wykonalności.
Z tej drogi skorzystała spółka z o.o. Translink z Rzepina, która nie miała wątpliwości, jaka jest kondycja jej kontrahenta – firmy transportowej spod Warszawy, spółki jawnej z dwoma wspólnikami. Pozwała więc spółkę razem z Grzegorzem S., jednym ze wspólników, domagając się 180 tys. zł jako czynszu za najem przyczep samochodowych. Drugiej wspólniczki nie pozwała, a mec. Agnieszka Daszczuk, pełnomocnik powódki, nie kryła, że świadomie, gdyż ta nie miała raczej majątku.
Sąd I instancji wydał nakaz zapłaty, którego spółka w ogóle nie zaskarżyła (wobec niej wyrok się uprawomocnił), odwołał się natomiast wspólnik. Wytoczył wiele zarzutów prawnych: że na dwa miesiące przed wyrokiem rozwiązał spółkę, cedując wszystkie jej długi na wspólniczkę, że nie został wezwany do dobrowolnej zapłaty przed złożeniem pozwu, co jest wymogiem w sprawie gospodarczej; jednocześnie twierdził, że nie jest to sprawa gospodarcza.
Sąd uwzględnił tylko ten ostatni zarzut.