Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy skazał red. Gaudena na 3 tys. zł grzywny w zawieszeniu (na dwa lata). Uznano go za winnego bezpodstawnej odmowy opublikowania sprostowania. Wcześniej sąd cywilny dwukrotnie oddalił powództwo o publikację sprostowań. Stwierdził, że ich żądanie nie odpowiadało warunkom określonym w prawie prasowym. Żadna ze spraw nie jest jeszcze prawomocnie zakończona.
Jak to możliwe, że zapadły odmienne wyroki?
Oburzenia sprawą nie kryje mecenas Jacek Kondracki, pełnomocnik Grzegorza Gaudena: – Uważam to za skandal. Czekam na uzasadnienie. Podczas gdy my dyskutujemy przed sądem cywilnym o zasadności sprostowań w tej sprawie, sąd karny wydaje wyrok. Będzie apelacja – mówi „Rz”. Adwokat zapewnia też, że sąd karny znał obydwa orzeczenia sądów cywilnych.
– To rzadkie, ale jak widać, się zdarza – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski. I podkreśla, że każdy sąd swobodnie ocenia dowody zebrane w prowadzonej sprawie. Co ważne, sąd karny mógł się zapoznać z prawomocnymi orzeczeniami sądów cywilnych, ale niekoniecznie musiał je brać pod uwagę.
– Może dopatrzył się czegoś, co sprawiło, że uznał inaczej niż jego cywilny odpowiednik – mówi Ćwiąkalski.