To sedno wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: II CSK 649/10) z 25 sierpnia.
Zdaniem SN parafia nie występuje w tych sprawach jako organ administracji publicznej, a druga strona sporu powinna mieć możliwość odniesienia się na rozprawie do jej zaświadczeń, pism jak do zwykłych dowodów. Żądanie powódki wobec parafii w Strzegocinie (Łódzkie) jest stanowcze. Domaga się bowiem ekshumacji osoby pochowanej obok grobu jej ojca, dlatego że utrudnia to pochowanie w przyszłości matki, a ta wykupiła grób rodzinny (na dwie osoby). Sporne jest, jaką ma mieć szerokość. Mimo że technicznie jest możliwe pochowanie tam jeszcze jednej osoby (trumna nad trumną, a może i obok), murowany grób ma 122 cm szerokości, a do nowego (ziemnego) jest 78 cm, powódka uważa, że ma prawo co najmniej do 180 cm, gdyż zgodnie z przepisami o cmentarzach i chowaniu zmarłych jest to minimalna szerokość grobu rodzinnego.
Gdy jednak wykupywała miejsca na grób w 1995 r., ta minimalna szerokość wynosiła 130 cm, czyli mniej więcej tyle, ile ma grób jej rodziny. Sądy okręgowy i apelacyjny oddaliły żądanie, uznając, że nie jest pokrzywdzona.
W SN wynikła jednak kwestia proceduralna. Mianowicie już po zamknięciu rozprawy SO zwrócił się do proboszcza parafii, by wyjaśnił sądowi, za jaki grób pobrał opłatę w wysokości 2 mln starych złotych. Gdy proboszcz odpisał, że za dwa miejsca, sekretarka z sądu telefonicznie dopytała go, a z rozmowy zrobiła notatkę urzędową, że była to opłata za grób rodzinny.
Zgodnie z art. 224 § 2 kodeksu postępowania cywilnego sąd może po zamknięciu rozprawy przeprowadzić dowód z akt lub wyjaśnień, ale organów administracji publicznej. Pełnomocnik parafii mec. Dominik Latos przekonywał SN, że proboszcz w tym postępowaniu pełni funkcję publiczną, a roszczenie powódki jako zbyt radykalne powinno być oddalone. Jeśli nawet było proceduralne uchybienie, to nie miało wpływu na wyrok.