Wskazał, że ustawa zasadnicza nie wymaga, by każde zaskarżenie trafiało do wyższej instancji.
TK rozpatrywał skargę byłego dyrektora Biura Administracyjno-Gospodarczego ABW, który na początku 2007 r. został przeniesiony do dyspozycji szefa Agencji. Rok później - gdy były dyrektor nie odpowiedział na propozycję objęcia nowego stanowiska w Słupsku - decyzją szefa ABW został zwolniony. Od tej decyzji były dyrektor odwołał się, ale szef ABW, który rozpatrywał to odwołanie, utrzymał decyzję w mocy.
W swej skardze zwolniony funkcjonariusz wskazał na przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego. Zgodnie z nimi "od decyzji wydanej w pierwszej instancji przez ministra lub samorządowe kolegium odwoławcze nie służy odwołanie, jednakże strona niezadowolona z decyzji może zwrócić się do tego organu z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie sprawy". Jednocześnie K.p.a. stanowi, że pracownik organu administracji publicznej podlega wyłączeniu od udziału w sprawie, w której brał udział w wydawaniu zaskarżonej decyzji.
Reprezentujący skarżącego mec. Krzysztof Szwedowski wskazywał, że decyzja administracyjna nie powinna być weryfikowane przez osoby, które brały udział w jej wydaniu, gdyż może to negatywnie wpływać na zaufanie obywateli do działań administracji publicznej. "Osoba, która wydała zaskarżoną decyzję w pierwszej instancji, wskutek wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy, staje się sędzią we własnej sprawie, dokonując oceny prawidłowości nie tylko własnych działań pod względem formalnym, ale także co do prawidłowości dokonanej wykładni" - wskazywał mecenas.
O uznanie przepisów za konstytucyjne wnioskowali przedstawiciele Sejmu i prokuratora generalnego. Poseł Jerzy Kozdroń przyznał, że w rozpatrywanym przypadku na ministrze kończy się instancyjność postępowania i każde inne rozwiązanie naruszałoby jego kompetencje. Ponadto - jak wskazywał - w prawie istnieje możliwość odwołania się do sądu administracyjnego i funkcjonariusz wykorzystał także tę drogę.