W Polsce na wiele zabiegów medycznych „trochę" się czeka. Na jedne kilka tygodni, na inne kilka miesięcy, a nawet lat. Dostępność usług medycznych można sprawdzić w internetowym informatorze medycznym NFZ. To niezła rozrywka na wolny wieczór, pod warunkiem że jest się zdrowym. Tymczasem do wyszukiwarki zaglądają chorzy, którzy potrzebują pomocy. Nic więc dziwnego, że ci, którzy jej nie znajdują w rozsądnym czasie w kraju, szukają za granicą. Wielu tę pomoc otrzymuje, i to szybko. To, na co w kraju czeka się latami, za granicą można załatwić w ciągu miesiąca czy dwóch.
Czytaj także: Po zdrowie za granicę
Turystykę medyczną ułatwia obowiązująca od 2014 roku dyrektywa transgraniczna. Ze sprawozdania Komisji Europejskiej za 2018 rok wynika, że jesteśmy w czołówce obywateli UE, którzy leczą się za granicą. Wyprzedzają nas tylko Francuzi i Duńczycy. Nie ma więc co się obrażać na rzeczywistość. Pacjenci najczęściej udają się do państw sąsiednich. Zaćmą Polaków zajmują się lekarze z Czech, Niemiec czy Litwy. I robią to dobrze, bo są kolejni chętni na taki rodzaj turystyki.
Instytucją rozliczającą i zamawiającą świadczenia dla nas wszystkich jest co prawda NFZ, ale to Ministerstwo Zdrowia jest zobowiązane do stworzenia odpowiedniego systemu i wprowadzenia stosownych regulacji prawnych. Jeśli system jest niewydolny, trzeba znaleźć przyczyny i rozwiązać problemy. Oto jeden z nich: służba zdrowia nie uniesie większych zadań za te same środki. Polscy lekarze i tak są w czołówce europejskiej, jeśli chodzi o liczbę udzielanych rocznie porad. Po jeszcze większym obciążeniu ich pracą będą poświęcać jeszcze mniej czasu pacjentom, a ci będą jeszcze bardziej sfrustrowani. Medycy będą zaś szukać pracy za granicą, skoro mogą zarabiać więcej w bardziej komfortowych warunkach. Niedoszacowane kontrakty dla szpitali ukrywają tylko problem, bo niby NFZ płaci za usługi, ale im więcej usług szpital wykona, tym gorzej dla niego.
Nie ma prostego sposobu na stworzenie sprawnego, taniego i satysfakcjonującego wszystkich systemu. Pewne jest jednak, że bez większych nakładów na służbę zdrowia nie będziemy leczeni tak samo jak Niemcy. Pozorne ruchy i mieszanie w systemie, choć efektowne w komunikatach medialnych, nie przynosi realnej poprawy. Od samego mieszania herbata słodsza się nie zrobi.