Niezawisłość bez niezależności?

Nie ma niezależnego sądu bez niezależnych sędziów, tak jak nie ma niezawisłości bez jej gwarancji, a najpełniejszą gwarancją jest niezależność sędziów – pisze sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie

Publikacja: 05.01.2010 06:43

Niezawisłość bez niezależności?

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

W oficjalnym obiegu środowisko sędziowskie jawi się jako monolit. Inaczej być nie może w orwellowskiej strukturze organizacyjnej sądów w Polsce, w której sędziowie równiejsi (pałacowi, jak to trafnie określił sędzia D. Wysocki w artykule „Sądy: Niesprawiedliwość w sprawiedliwości”, „Rz” z 22 grudnia) w zarodku tłumią wszelkie odśrodkowe głosy sprzeciwu, i to nie tylko propagandową tubą. Metody są różne. Niepokornych można wykluczyć. Można też zablokować drogę kariery zawodowej. Można także całkowicie ich ignorować. Można również podejmować bardziej ofensywne środki, próbując zdyskredytować niepokornych adwersarzy, oświadczając publicznie, że na niczym się nie znają. Można w końcu nękać ich postępowaniami dyscyplinarnymi.

 

 

Chociaż doświadczam wszystkich tych form ustrojowej obstrukcji, jestem przekonany o konieczności przeprowadzenia dogłębnych reform, przez które rozumiem zmianę modelu funkcjonowania sądownictwa z urzędniczego na model równych sędziów bez awansowych aspiracji.

Nie znam innej profesji, tak wzniosłej i ważnej z punktu widzenia właściwego funkcjonowania państwa, której – odwołując się do Monteskiusza – cnotą i sprężyną funkcjonowania jest niezależność sędziego: najistotniejszy gwarant niezawisłości sędziego. Chodzi przecież o niezależność nie tylko od innych władz, ale i od innych ludzi, w tym także o niezależność sędziego od innego sędziego. Każdy zbiurokratyzowany, oparty na hierarchii system jest zaprzeczeniem niezależności postaw, myśli i idei.

 

 

W Polsce dokonuje się sztucznego rozdziału poprzez wyróżnienie niezależnego sądu i niezawisłych sędziów. Nie ma niezależnego sądu bez niezależnych sędziów, tak jak nie ma niezawisłości bez jej gwarancji, a najpełniejszą gwarancją jest niezależność sędziów! Niezależność sędziów ale nie tylko ich wewnętrzna struktura, to także uwarunkowania, w których pracują. Sędziowie, tak jak i inni, mają czysto ludzką możliwość dostosowania się do owych uwarunkowań. Ileż to razy od różnych sędziów na różnych szczeblach słyszałem otwartą krytykę istniejącego ustroju sądownictwa w Polsce, ale jedynie nieliczni publicznie z twarzą i nazwiskiem odważyli się na krytykę, choćby za cenę wykluczenia środowiskowego. Czy ci pozostali są niezależni, skoro albo milczą, albo anonimowo głośno i niewybrednie wołają o sprawiedliwość na internetowych forach?

Oczywiście, że można mieć do sędziów pretensję o ich bierność albo krzykliwą anonimowość, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Ich postawa wynika z obowiązującego ustroju, którego cnotą i sprężyną jest AWANS przez administracyjną funkcję do sądu wyższej instancji (model kariery funkcyjnej). Wybór między interesem indywidualnym a ogólnym sprawia, że ten pierwszy przeważnie wygrywa. W efekcie w dyskusji na temat sądownictwa da się zaobserwować dwa nurty. Oficjalny, mówiący wprawdzie, że jest źle, ale wszelkie zło tkwi poza środowiskiem sędziowskim, które sobie nie ma nic do zarzucenia. Ostrze krytyki jest skierowane więc na ministra sprawiedliwości. Drugi, nieoficjalny, który powiada, że system to ludzie, skoro system nie działa, to przyczyn należy upatrywać po stronie osób go tworzących. W tym nurcie krytyka skierowana jest na samych sędziów, a jej główny zarzut jest taki, że sędziowie zatracili zdolność do samokrytyki, co sprawia, że sądownictwo w Polsce znajduje się nieustannie w orbicie błędnego koła niemocy.

Każda trafna diagnoza, jak np. sędziego Wysockiego, niesie za sobą niebezpieczeństwo jej zafałszowania na własny użytek, byle dalej ode mnie samego. I tak sędziowie „biedni i garbaci” o swoją biedę będą obwiniać „pałacowych”, nie dostrzegając zupełnie, że z perspektywy krzykliwego, anonimowego komentatora jedynie podważa się i tak już podważony autorytet sędziego. Pałacowi z kolei rozgrzeszą się ze swej amnezji systemowej, utwierdzając się w przekonaniu, że po osiągnięciu awansowych celów nie warto narażać na szwank swego zawodowego prestiżu dla zradykalizowanych sądowych dołów.

W podnoszeniu kwestii awansów nie może chodzić o uszczęśliwianie sędziów, lecz o dobro wymiaru sprawiedliwości oraz państwa i obywateli. Państwa, ponieważ bez sprawnych i kompetentnych sądów jest ono jedynie atrapą państwa. Przykład linczu we Włodowie jest tego najjaskrawszym dowodem. Obywateli, gdyż dzisiejsze sądy nie gwarantują im prawa do sądu.

 

 

Droga po sprawiedliwość jest sformalizowaną drogą przez mękę pod przewodnictwem sędziego ogarniętego statystyczną manią podejścia do spraw sądowych w myśl zasady: im więcej załatwi, tym lepiej, gdyż jego przełożony będzie z niego zadowolony, dodajmy ten sam, który w przyszłości będzie decydował o jego awansie.

Znamienne, że w Polsce sakramentalnym pytaniem do sędziego jest, ile spraw załatwił, a nie, co i jak napisał, czy ma to jakąś wartość, czy ktoś się na to powołuje itp. Efekt – wszystkie badania wskazują, że sędziowie stosują prawo według jego litery, a nie „sprawiedliwościowego ducha”. Poszukują więc rozstrzygnięcia w przepisie, a nie w sprawie.

Przy tych uwarunkowaniach nie od dziś powiadam, że statystyczny sędzia w Polsce to zbiurokratyzowana maszynka do sądzenia. Chociaż to święta prawda, która powinna skłaniać do refleksji, istotniejsze jest to, że ktoś ośmiela się o tym mówić. Zainteresowanie więc skupia się nie na problemie, ale na osobie.

 

W oficjalnym obiegu środowisko sędziowskie jawi się jako monolit. Inaczej być nie może w orwellowskiej strukturze organizacyjnej sądów w Polsce, w której sędziowie równiejsi (pałacowi, jak to trafnie określił sędzia D. Wysocki w artykule „Sądy: Niesprawiedliwość w sprawiedliwości”, „Rz” z 22 grudnia) w zarodku tłumią wszelkie odśrodkowe głosy sprzeciwu, i to nie tylko propagandową tubą. Metody są różne. Niepokornych można wykluczyć. Można też zablokować drogę kariery zawodowej. Można także całkowicie ich ignorować. Można również podejmować bardziej ofensywne środki, próbując zdyskredytować niepokornych adwersarzy, oświadczając publicznie, że na niczym się nie znają. Można w końcu nękać ich postępowaniami dyscyplinarnymi.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego