Czekając na Godota

Własność jest jednym z fundamentalnych praw człowieka, poręczonych przez liczne konwencje międzynarodowe – przypomina publicysta „Polityki”

Publikacja: 15.06.2010 04:08

Czekając na Godota

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rok temu, niespełna, rząd zapowiedział po raz kolejny finał ustawy reprywatyzacyjnej i od tej pory zapadła martwa cisza. Nawet w wyborczych przyrzeczeniach nie wspomina się o tym akcie prawnym, który od roku 1989 nie może się przebić przez barierę ekonomiczną i legislacyjną. Mimo to reprywatyzacja toczy się dalej, bo kto wkracza na drogę procesu sądowego, ten ma i sukcesy. Nie tylko bowiem sądy polskie, ale i Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu mają za klientów wywłaszczonych bez grosza odszkodowania właścicieli przedsiębiorstw, posiadaczy gospodarstw rolnych, parcel, dworów, majątków ziemskich. Inaczej zresztą być nie może, bo własność jest jednym z fundamentalnych praw człowieka, poręczonych przez liczne konwencje międzynarodowe.

Poza Polską wszystkie kraje postsocjalistyczne uregulowały już dawno sprawę odszkodowań dla obrabowanych przez własne państwo i w majestacie prawa.

W Niemczech doszło nawet do zwrotu wielkich majątków rolnych, oddano 1000-hektarowe i większe włości. W ten sposób padła ostatnia bariera i zniesiono ograniczenia dotyczące reprywatyzacji właścicieli ziemskich. W czołowym tygodniku „Der Spiegel” można było zobaczyć fotografię manifestacji poparcia dla tego kroku przez niemieckich ziemian.

Procesy prowadzone w Strasburgu przez obywateli polskich dowodzą, że sąd międzynarodowy nie pogodzi się nigdy z wymigiwaniem od obowiązku wynagrodzenia wyrządzonych przez państwo szkód. Trybunał w Strasburgu zna wszystkie przeszkody i trudności związane z ogromem różnych zobowiązań, jakie ma Polska, Czechy czy Estonia, ale nie zgodzi się nigdy na odszkodowania pozorne i fikcyjne, urągające wszelkim regułom sprawiedliwości. Tak więc np. prawo do idących w setki tysięcy złotych ekwiwalentów za pozostawione przez Polaków w ZSRR parcele, domy i gospodarstwa uzyskały oparcie w wyrokach strasburskich.

Im dłużej zwleka się z regulacją tych zobowiązań, tym wyższa jest ich wysokość (rosną bowiem procenty od zaległych sum). Jednocześnie jesteśmy świadkami prowadzonej bez rozgłosu dalszej nacjonalizacji. Najpierw władze stołeczne, a później Krakowa, zasypały wymiar sprawiedliwości wnioskami o zasiedzenie przez Skarb Państwa użytkowanych od dziesięcioleci nieruchomości przez samorząd miejski, opuszczonych przez właścicieli w związku z wojną. Liczne wnioski w tej sprawie są uwzględniane. Nie widzi się niczego niestosownego w tym przedłużeniu praktyk nacjonalizacyjnych z PRL. To, że samorząd korzystał bezpłatnie z tego majątku, że właściciele uszli z kraju okupowanego przez Niemców, że nie mieli możliwości rozporządzania swą własnością przez lata, uchodzi uwadze czynników decyzyjnych.

Od lat słyszymy też zapewnienia władz o zamiarze szerokiej prywatyzacji państwowych jednostek gospodarczych, pracujących z deficytem pokrywanym przez podatników, ale dostarczającym wysokich wynagrodzeń kierownikom tych jednostek.

Od lat też planowano prywatyzację takich spółek i przedsiębiorstw, ale ta prywatyzacja kuleje i osiąga nieznaczną tylko część założonego planu. Taka jest zresztą praktyka wszystkich krajów, które przeprowadziły szeroką nacjonalizację, np. Austria w radzieckiej strefie okupacyjnej w latach 1945 – 1954. Dopiero niedawno państwo to wyzbyło się deficytowego balastu gospodarczego, a partia rządząca socjaldemokratów rozdawnictwa lukratywnych posad. Ile czasu przyjdzie nam jeszcze czekać w Polsce na taki generalny krok?

Rok temu, niespełna, rząd zapowiedział po raz kolejny finał ustawy reprywatyzacyjnej i od tej pory zapadła martwa cisza. Nawet w wyborczych przyrzeczeniach nie wspomina się o tym akcie prawnym, który od roku 1989 nie może się przebić przez barierę ekonomiczną i legislacyjną. Mimo to reprywatyzacja toczy się dalej, bo kto wkracza na drogę procesu sądowego, ten ma i sukcesy. Nie tylko bowiem sądy polskie, ale i Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu mają za klientów wywłaszczonych bez grosza odszkodowania właścicieli przedsiębiorstw, posiadaczy gospodarstw rolnych, parcel, dworów, majątków ziemskich. Inaczej zresztą być nie może, bo własność jest jednym z fundamentalnych praw człowieka, poręczonych przez liczne konwencje międzynarodowe.

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: W co gra Tomasz Szmydt? Małpa z brzytwą na ramieniu Łukaszenki
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Jak chroni się dane w sądach? Cóż…
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o zabezpieczeniu TK i reakcji komisji ds. Pegasusa: "Pogłębianie chaosu"
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Czy obowiązuje nas nowelizacja języka polskiego?
Opinie Prawne
Kazus Szmydta. Wypadek przy pracy sądownictwa administracyjnego czy pytanie o jego sens?
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?