Napięcie koronawirusowe powoli będzie spadać – Słowenia już ogłosiła koniec epidemii. Innego wyjścia raczej nie ma. Powróci – wprawdzie nie od razu – to coś, co nazywamy normalnością. Jednak wiele na to wskazuje, że nadejdzie też czas rozrachunków i wystawiania sobie nawzajem faktur. Jakich znowu faktur - zapyta ktoś? Ano tych z kwotami odszkodowawczymi za poniesione przez przedsiębiorców straty na skutek decyzji różnych władz publicznych. Na marginesie wydaje się, że będzie to okres żniw dla wszystkich osób i podmiotów świadczących pomoc prawną. Z tego co słychać, niektórzy już ostrzą sobie pióra, by uzasadnić prawo do odszkodowania od skarbu państwa za coś co nazywane jest bezprawnym wywłaszczeniem bez odszkodowania. Tak np. oceniają niektórzy rozwiązanie umów najmu w galeriach handlowych.
Rygory, zakazy i ograniczenia w kontynuowaniu działalności gospodarczej w towarzystwie koronawirusa dotknęły wielu przedsiębiorców, w tym również inwestorów zagranicznych. Czasami nie były one trafione. Co powinno się więc zrobić? Czyli płacić, czy nie płacić – oto jest szekspirowskie pytanie. Jeśli tak, to ile, i komu? Pokrzywdzonym inwestorom zagranicznym, niektórym producentom, fryzjerom, kosmetyczkom, taksówkarzom, spółkom wynajmującym sklepy w galeriach, restauratorom, firmom turystycznym, hotelarzom, artystom itd. Trafi nas solidny galimatias i zamieszanie.
A może coś na kształt ogólnej amnestii i zapomnienia. Może warto w interesie zachowania spokoju i nie mnożenia konfliktów nie myśleć o odszkodowaniach za bardzo różne – słuszne i mało słuszne działania podmiotów publicznych, których celem było ratowanie przed wirusem. Czy jest to możliwe? Nie wiem. Pewne jest, że jedni stracili pieniądze, inni życie i zdrowie, mimo podejmowanych wysiłków. I co z tym zrobić? Też nie wiem.
Więcej w artykule Eweliny Stobieckiej „Ochrona przed koronawirusem inwestycji zagranicznych".
Jerzy Kowalski, redaktor prowadzący