[b]Komisja Europejska opublikowała zieloną księgę “Polityka badania sprawozdań finansowych – lekcje wyciągnięte z kryzysu”. Jakie znaczenie ma ona dla zawodu biegłego rewidenta?[/b]
[b]Adam Kęsik:[/b] Zasadnicze, ale pamiętajmy, że zielona księga dotyczy nie tylko biegłych rewidentów, ale również odbiorców usług, które świadczymy – a zatem właścicieli i zarządzających przedsiębiorstwami oraz inwestorów. W ocenie Komisji Europejskiej nadzór publiczny nad zawodem się nie sprawdził. Biegli nie ostrzegali w stopniu wystarczającym o zagrożeniach dla europejskiej gospodarki. Jeśli teza ta jest prawdziwa, oznacza to również, że obrana droga kontrolowania i nadzorowania naszej profesji jest zła. Po raz kolejny potwierdziło się to, co od dawna sygnalizowaliśmy. Działania kontrolne bez silnych i niezależnych struktur samorządowych, bez zaufania do zawodu są po prostu nieskuteczne. Zielona księga, w pewnym stopniu mimowolnie, pokazuje również, jak niska jest świadomość społeczna dotycząca istoty pracy wykonywanej przez biegłego rewidenta.
[b]Jakie zagrożenia dla zawodu biegłego rewidenta niesie zielona księga?[/b]
Prawdę mówiąc, bliższe jest mi myślenie w kategoriach wyzwań niż zagrożeń. Szczególnego zainteresowania wymagają kwestie demonopolizacji rynku usług audytorskich.
To szansa na rozwój mniejszych firm. Wyraźne jest oczekiwanie, aby biegli rewidenci, opierając się na doświadczeniach i wiedzy o badanym podmiocie, starali się przewidzieć zjawiska gospodarcze, które mogą wpłynąć na jego funkcjonowanie. To jednak wymaga od nas ciągłego poszerzania umiejętności – co wpisane jest w nasz zawód – a także zmiany postawy na mniej zachowawczą. Nie chodzi już bowiem wyłącznie o potwierdzanie zdarzeń w jednostce, ale przewidywanie różnych rodzajów ryzyka, z którym może się w przyszłości zmierzyć. Jeżeli jednak rozpatrywać ten dokument w kontekście zagrożeń, to mogą się ich obawiać ci, którzy nie będą chcieli ani potrafili sprostać wyzwaniom, jakie postawią przed nami rynek i regulatorzy w ciągu najbliższych lat.