Minęło już ponad 30 lat, od kiedy przestała obowiązywać ustawa z 14 lipca 1961 r. o gospodarce terenami w miastach i osiedlach (tekst jedn.: DzU nr 22, poz. 159 ze zm.) Mimo upływu czasu wciąż nie jest uporządkowana kwestia nieruchomości pozostawionych w Polsce przez tzw. późnych przesiedleńców wyjeżdżających w okresie PRL na stałe do Niemiec.
Nie chodzi tylko o rosnącą liczbę roszczeń skierowanych przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowania za przejęte nieruchomości czy nawet wyroki eksmitujące ich wieloletnich użytkowników (mieszkańców). Trzeba mieć jeszcze na względzie, że określona nieruchomość nie ma uregulowanej sytuacji prawnej, a sprawa nie trafiła jeszcze na wokandę sądową. Użytkownicy takiej nieruchomości nie mają nigdy pewności, czy nie będą musieli kiedyś jej opuścić. Obok dyskomfortu psychicznego związanego z taką niepewnością pojawiają się trudności z podjęciem racjonalnej decyzji, czy np. dokonać remontu takiej nieruchomości. Innymi słowy, u ludzi, którzy dotknięci zostali skutkami tego zjawiska, rodzi się poczucie nierozumienia, frustracji, a nawet złości do „późnych przesiedleńców" dochodzących swoich roszczeń, a także do państwa, które przez tyle czasu nie podjęło żadnych sensownych kroków, by problem ten zakończyć.
Brak zrozumienia
Co gorsza, można odnieść wrażenie, że dzisiejsze władze nie do końca rozumieją problem późnych przesiedleńców. W debacie publicznej dominuje przekonanie, że jest on efektem niedokonania przez starostów w księgach wieczystych wpisów ujawniających prawo własności Skarbu Państwa. Jest to całkowicie błędne przeświadczenie. Najlepszym tego dowodem jest sprawa pani Agnes Trawny, która w drodze powództwa o uzgodnienie treści księgi wieczystej doprowadziła do wykreślenia wpisu własności Skarbu Państwa i wpisania jej jako właściciela. Najlepszy prezent jednak późni przesiedleńcy otrzymali od naszego ustawodawcy. Ustanawiając nową ustawę o obywatelstwie polskim, otworzył im drogę do łatwego (uproszczonego) „odzyskiwania" obywatelstwa, co z kolei otwiera im drogę do dochodzenia roszczeń o mienie pozostawione w Polsce. Pokazuje to, że również autorzy tej ustawy nie rozważyli wszystkich skutków jej wejścia w życie.
Na problem roszczeń późnych przesiedleńców należy spojrzeć przez pryzmat historii. Swoimi korzeniami sięga bowiem lat 40., gdy Polska po II wojnie światowej uzyskała obszary, które wcześniej znajdowały się w granicach Trzeciej Rzeszy, potem nazywane Ziemiami Odzyskanymi. Zachodziła zatem potrzeba uregulowania stanu prawnego nieruchomości, których właścicielami byli obywatele Rzeszy. Zgodnie z art. 2 ust. 1 lit. b dekretu z 8 marca 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich (DzU nr 13, poz. 87 ze zm.) wszelki majątek obywateli Rzeszy i byłego Wolnego Miasta Gdańska przechodził na własność Skarbu Państwa, z wyjątkiem majątków osób narodowości polskiej lub innej przez Niemców prześladowanej.
Raz Polak, raz Niemiec
Na podstawie tego przepisu obywatele Rzeszy po wojnie zachowywali własność swoich nieruchomości, gdyż deklarowali przynależność do narodowości polskiej, składali wierność narodowi polskiemu oraz przechodzili ówczesną procedurę nadania obywatelstwa polskiego. Nie miały one statusu mienia porzuconego lub poniemieckiego.