Doliński: Lex diabolica – do diabła z prawem!

Przedmiotem aktu okazała się dusza syna, którą nikt poza właścicielem nie miał prawa dysponować. Cyrograf obciążony był więc wadą prawną – opowiada prawnik Jakub Michał Doliński.

Publikacja: 15.04.2014 15:52

Jakub Michał Doliński

Jakub Michał Doliński

Foto: materiały prasowe

Postać diabła w polskim folklorze przedstawiana jest rozmaicie: czasem jako istota stricte zła, chytrze dążąca do zguby człowieka, innym razem jako złośliwy psotnik czy pełen fantazji szlachcic wymierzający sprawiedliwą karę. Często pomija się jednak zażyłość czarta z prawem. Przedstawiciel sił nieczystych od wielu stuleci występuje bowiem nie tylko jako znawca kruczków prawnych, lecz także prokurator czy sędzia.

Tkwi w szczegółach

Powiązań między prawem a diabłem doszukać możemy się w dawnym przekleństwie „do kaduka!". Kadukiem nazywano w mowie staropolskiej złego demona powodującego u człowieka choroby (łac. morbus caducus – padaczka), ale także spadek pozostawiony bez dziedziców (łac. ius caducum). Zwrot ten szybko przeistoczył się w pejoratywnie określenie – w mowie potocznej prawo kaduka oznacza dziś działanie bezprawne. Za to sam bies, mimo że przedstawiciel sił nieczystych, w folklorze był najczęściej przedstawiany jako postać praworządna, karząca ludzi zawistnych, chciwych i okrutnych. Jednym z pierwotnych znaczeń określenia „diabeł" (gr. diábolos) było „oskarżyciel", a zatem ten, który w trakcie sądu nad ludzką duszą będzie podkreślał wszelkie grzechy. W polskiej sztuce ludowej piekło posiadało klasy społeczne: najniżej stały diabły chłopskie (z Rokitą na czele), po nich mieszczańskie i na samej górze szlacheckie, którym przewodził niesławny diabeł łęczycki Boruta herbu Czarna Nowina. Pośród czarciej kompanii Boruty było wiele skazanych na wieczną pokutę za złe uczynki dusz szlachciców, także prawników. Jednym z nich miał być Mikołaj Wenecki herbu Nałęcz, zwany diabłem weneckim – sędzia kaliski słynący za życia z wydawania niesprawiedliwych i surowych wyroków.

Zaprzedając duszę diabłu, należało zawrzeć z nim stosowną umowę: cyrograf (gr. cheirógraphon – zapis własnej ręki). Tak jak przy większości umów cywilnoprawnych dotyczących sprzedaży przedmiotu o wielkiej wartości, podobnie dla ważności cyrografu wymagano zachowania formy pisemnej. Charakterystycznym essentialia negotii tego typu umowy był własnoręczny podpis sprzedającego duszę, złożony koniecznie jego krwią. Ponadto spisywany akt przewidywał cenę, za jaką śmiertelnik miał oddać się w przyszłości piekłu: zarówno dobra doczesne, jak i niematerialne. Cyrograf cechował się zawiłością naniesionych przez czarta kruczków prawnych – stąd wzięło się powiedzenie „diabeł tkwi w szczegółach". Podpisanie takiego paktu mogło wywołać konsekwencje prawne: 9 lipca 1722 r. w Poznaniu skazano na karę śmierci Andrzeja Bocheńskiego z Grodziska „za to, że raczej z przyczyn obłąkania kilkakrotnie podpisywał cyrograf własną krwią i przekazywał swą duszę diabłu (...) wierząc, że za taki zapis diabeł dostarczy mu pieniędzy."

Piekło przegrało

W 1570 r. wydano w Brześciu Litewskim „Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu" anonimowego autora. Dzieło to naśladuje treścią podobne mu średniowieczne traktaty służące dydaktyce prawa. Zwana literaturą prawa rzymsko-kanonicznego twórczość ta miała trafiać do niewykształconej ludności, w przystępny sposób, ucząc jej podstawowych zasad i przepisów prawa powszechnego. Współczesnym odpowiednikiem tych traktatów są popularne programy telewizyjne stanowiące rekonstrukcję rozpraw sądowych.

W „Postępku prawa czartowskiego..." opisany jest proces, w którym piekło skarży się na nieuczciwie surowe potraktowanie diabłów względem okazanego ludziom boskiego miłosierdzia. Jako oskarżyciel wystąpił na rozprawie Belial, obrony zaś podjął się św. Michał Archanioł. Piekielny prokurator próbował mowy oratorskiej, wskazując, że sprawiedliwość wymaga, ażeby upadłe anioły jak i ludzie podlegali temu samemu prawu, co podpierał przepisami prawa niemieckiego. Obrona odpierała zarzuty, argumentując m.in., że człowiek nie przed diabłem zgrzeszył, bo nie jemu był winien posłuszeństwo, ponad prawem niemieckim zaś w sporze obowiązuje lex divina. W trakcie procesu dochodzi do wielu personalnych animozji między oboma pełnomocnikami (św. Michał kpi z diabła, że słaby z niego prokurator, skoro poza paroma sentencjami nie zna łaciny). Ostatecznie piekło przegrało cały proces, łącznie z późniejszą apelacją od wyroku.

Kazus Twardowskiego

W 1840 r. Józef Ignacy Kraszewski napisał „Mistrza Twardowskiego: Powieść z podań gminnych" będącą zbiorem dotychczasowych legend o słynnym czarnoksiężniku i jego pakcie z siłami nieczystymi. Ojciec tytułowego bohatera w trakcie powrotu z dalekiej podróży podpisuje z diabłem umowę, na podstawie której szlachcic godzi się przekazać demonicznemu wybawcy to, co w domu zastanie, a czego się nie spodziewa. W ten sposób diabeł pozyskał duszę nowo narodzonego syna, który kilkanaście lat potem sam ruszył do piekła, żeby domagać się zwrotu cyrografu. Imć Twardowski skarżył się przed diabłem, że dokument został zdobyty podstępem. Pomijając rozważanie, na ile ojciec Twardowskiego powinien był liczyć się z cywilnoprawną odpowiedzialnością na zasadzie ryzyka, a na ile diabeł wprowadził drugą stronę w błąd, faktem jest, że przedmiotem aktu okazała się dusza syna, którą nikt poza właścicielem nie ma prawa dysponować – cyrograf obciążony był wadą prawną co do przedmiotu.

Pokonane na stopie prawnej diabły próbowały wpierw zasłaniać się bałaganem w archiwach i usatysfakcjonować szlachcica ewentualnym odszkodowaniem w złocie, lecz ostatecznie zwróciły niechętnie cyrograf. Po wielu latach Twardowski, czując niedosyt wiedzy i sławy, postanowił – tym razem z własnej woli – zaprzedać diabłu duszę w zamian za uczynienie go największym z mędrców. Negocjacje przy spisywaniu cyrografu trwały długo i ciężko było o kompromis, gdy bies zasugerował:

„– Naprzód pono wypada mówić o redakcji aktu: zdasz się li na mnie jako na najlepszego notariusza?

– Nie. Będziem każdy punkt roztrząsać".

Szlachcic sprytnie ustanowił w artykule XIV, paragrafie trzecim kontraktu Rzym jako jedyne miejsce, w którym diabeł odebrać będzie mógł jego duszę za życia. Przez wiele kolejnych lat mistrz Twardowski wykorzystywał zakazaną wiedzę tajemną, by nieść pomoc potrzebującym, podczas gdy nabyte moce przedłużały znacznie jego żywot, czym zręcznie drażnił i szachował diabła. Ten, mając na uwadze zapis w umowie dotyczącej miejsca spełnienia świadczenia, zauważył brak sprecyzowania owej Roma jako miasta włoskiego. Zwabiając Twardowskiego do gospody, pochwycił mistrza, powołując się na literalną wykładnię przepisu w cyrografie: „Ta karczma Rzym się nazywa!". O słuszności diabelskiej interpretacji można dyskutować. Wszak w trakcie spisywania cyrografu czart (z obawy przed świętością miejsca) sam sugerował Amsterdam i Paryż jako inne miasta, a zgodnie z prawem cywilnym należy przede wszystkim badać zgodność zamiaru stron i cel umowy, a nie opierać się na jej dosłownym brzmieniu.

Czarci sąd orzeka jako Trybunał Koronny

Najsłynniejszym orzeczeniem sądowym wydanym przez diabły szlacheckie jest wyrok, jaki zgodnie z legendą zapadł przed Trybunałem Koronnym w Lublinie w 1638 r. Wtedy to pewna uboga wdowa wniosła odwołanie od niesprawiedliwego wyroku sądu grodzkiego. Sądzący się z nią magnat zdołał jednak ponownie przekupić sędziów. Po zapadnięciu wyroku zrozpaczona kobieta wykrzyknęła: „Gdyby diabli sądzili, wydaliby sprawiedliwszy wyrok!". Jeszcze tego samego dnia po zapadnięciu nocy pod Trybunał Koronny zjechały złote karoce, z których wysiadły tajemnicze persony, odziane w ozdobne kontusze. Kompania, której spod fryzur wystawały rogi, zbudziła pisarza sądowego i kazała przywrócić na wokandę sprawę wdowy. Czarci sędziowie przesłuchali ponownie ściągniętych świadków, a przerażony protokolant spisał orzeczenie biesów wydane na korzyść pokrzywdzonej kobiety. Rzeźbiona postać Chrystusa na krucyfiksie w sali rozpraw odwróciła ponoć wtedy głowę w drugą stronę, nie mogąc patrzeć, jak diabelski sąd wydaje uczciwszy wyrok niż ludzie. Podpis przypieczętowujący uzasadnienie wyroku oglądać można po dziś dzień w Lublinie – stanowić je ma wypalony na ławie sądowej odcisk czarciej łapy.

Adwokat diabła

Postać diabła w świecie prawa uwodzi także współczesnych scenarzystów. Przykładem takiego rogatego prawnika jest Solfernus, bohater sztuk czeskiego prozaika Jana Drda ( „Igraszki z diabłem", „Zapomniany diabeł"). Solfernus jest doktorem nauk prawnych, wykładającym na czarcim uniwersytecie i piastującym stanowisko oskarżyciela publicznego w sądach nad ludzkimi duszami. Pośród diabelskiej doktryny cieszy się poważaniem jako sprytny mecenas odzyskujący niejeden utracony przez piekło cyrograf, jednak jako prokurator bywa ganiony przez swego przełożonego Belzebuba za przegrane procesy (nawet te, w których pełnomocnik niebios nie był ponoć zainteresowany obroną sądzonego).

Demon w todze intryguje także kino, czego przykładem może być „Adwokat diabła". W filmie tym diabeł pod postacią właściciela nowojorskiej korporacji prawniczej zatrudnia młodego i zdolnego adwokata, starając się zdławić w nim uczciwość i przyzwoitość na rzecz egoizmu oraz próżności. Czy rzeczywiście każdy mecenas, wykonując pracę, toczy bój o swoją duszę i zachowanie kręgosłupa moralnego? Z pewnością niejeden ulega pokusom nieprawości. Jednoczenie: nie taki prawnik straszny, jak go malują...

Autor jest doktorantem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego

Postać diabła w polskim folklorze przedstawiana jest rozmaicie: czasem jako istota stricte zła, chytrze dążąca do zguby człowieka, innym razem jako złośliwy psotnik czy pełen fantazji szlachcic wymierzający sprawiedliwą karę. Często pomija się jednak zażyłość czarta z prawem. Przedstawiciel sił nieczystych od wielu stuleci występuje bowiem nie tylko jako znawca kruczków prawnych, lecz także prokurator czy sędzia.

Tkwi w szczegółach

Pozostało 95% artykułu
Opinie Prawne
Gwiazdowski: Sejm z Senatem przywrócili praworządność. Obrońcy praworządności protestują
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Jak mocno oskładkowanie zleceń uderzy dorabiających po kieszeni?
Opinie Prawne
Pietryga: Przełom w KRS na wyciągnięcie ręki. Czy Tusk pozwoli na sukces Bodnarowi?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: RPO nie chce dublerów w Trybunale Konstytucyjnym. Wzmacnia linię rządu wobec TK
Opinie Prawne
Hubert Izdebski, Kazimierz M. Ujazdowski: Jak naprawić Trybunał Konstytucyjny