Rz: Skrzypce to podobno pana ulubiony instrument...
Prof. Antoni Hanusz:
Tak. Kiedy miałem osiem lat, rodzice posłali mnie do szkoły muzycznej. Uczyłem się też gry na saksofonie. Żartuję czasem, ?że rodzice chcieli mnie na te niepewne czasy wyposażyć ?w konkretny zawód. Jako licealista i student grałem ?w orkiestrach, zespołach jazzowych, miałem występy ?z filharmonikami kieleckimi... ?W mojej rodzinie wszyscy muzykowali, grali na skrzypcach. Ci, którzy pochodzili ze Wschodu – na bałałajce.
Czemu więc nie został pan zawodowym muzykiem?
Miałem nawet kiedyś ciekawą propozycję. Muzykowałem z kolegami w gronie, w którym znalazł się Ludwik Sempoliński. Mówił, że mam talent. Dał mi wizytówkę i powiedział, żebym po maturze przyjechał do Warszawy. Mam tę wizytówkę ?do dziś. Z propozycji jednak nie skorzystałem.