To nas nie dotyczy i zupełnie chyba nie interesuje. Wydaje się należeć do dramatów przeszłości, dawno przezwyciężonych. Nie mają potrzeby przejmować się tym ludzie cywilizowani, więc i prawo nie ma wiele do zrobienia. A tu z początkiem miesiąca Papieska Akademia Nauk zorganizowała konferencję o współczesnym niewolnictwie, natomiast w połowie miesiąca warsztaty wspólnie z Global Freedom Network o handlu ludźmi jako najniebezpieczniejszym obecnie źródle zniewolenia. Akademia wpisała się w dobrą tradycję Kościoła, bo całe zgromadzenia zakonne uznawały za swe powołanie wykup niewolników i pomoc nieludzko traktowanym. Ale czy powrót niewolnictwa może nam grozić? Czyżby pokusa bezwzględnego podporządkowywania sobie innych tkwiła w nas samych? Niewolnictwo jest niestety faktem. Wypieramy go z naszej świadomości, gdyż to kwestia wstydliwa.

Podczas kursu prawa rzymskiego trudno nie wspomnieć o niewolnictwie. Studenci przyjmują to ze zrozumieniem: skoro każe im się zdawać egzamin z prawa obowiązującego w starożytności, różnych niedzisiejszych rozwiązań się spodziewają. W końcu powszechne wyobrażenie o Rzymie zakłada masowość niewolnictwa. Z takim mamy do czynienia dopiero od III wieku przed Chr. Jako wydajny system oparty na taniej sile roboczej utrzymało się do III wieku po Chr. W prawie rzymskim możliwe wszak było i wcześniej, i później. Pierwotnie w ramach niewolnictwa domowego, gdzie pozycja obcych nie różniła się znacząco od osób wolnych, ale podległych ojcu rodziny. Regulacje statusu niewolników znajdziemy i w starszym od rzymskiego prawie żydowskim, i znacznie młodszym prawie muzułmańskim. Z tych cywilizacji współczesna Europa wyrasta lub czerpie, a w nich cywilizowanym ludziom niewolnictwo nie tylko się śniło... Nie trzeba tkliwych oper mydlanych o brazylijskiej niewolnicy. Dość, że Sąd Najwyższy USA uznał niewolnictwo za konstytucyjne i trzeba było wojny, aby tę ustrojową wadę pokonać.

Czytamy ze studentami podręcznik prawnika imieniem Gaius, który w II wieku po Chr. rozpoczął go od uwagi o „podstawowym podziale" w prawie dotyczącym osób: „wszyscy ludzie są albo wolni, albo są niewolnikami". Wzmianki u późniejszych jurystów, że oto ludzie rodzą się równi, stanowią dopiero postulat. Na wydziałach prawa można nie opowiadać wiele o tym, że niewolnicy na wsi byli skoszarowani, w miastach zaś cieszyli się większą swobodą poruszania. Jednak wzmianka o „podstawowym podziale" ma o tyle znaczenie, że pozwala przypomnieć obowiązującą powszechnie w starożytności zasadę personalności prawa, która pozostaje alternatywą dla preferowanej dziś terytorialności. Niekoniecznie należy się też gubić w szczegółach co do sposobów wyzwoleń lub w dyskusji, kto staje się właścicielem dziecka wydzierżawianej niewolnicy; co do umów sprzedaży niewolników i niewolnic z dołączeniem zakazów odpowiednio kastrowania czy prostytuowania. Warto wszelako pamiętać np. o niedopuszczalności dziedziczenia beztestamentowego czy braku zdolności procesowej niewolników, niemożności dysponowania majątkiem na wypadek śmierci przez pewne klasy wyzwoleńców. Doświadczenie konfrontacji współczesnego prawa z rzymskim wielokrotnie dowodziło, że nawet najdziwniejsze rozwiązania znane z antyku powracają. Pewnie dlatego, że człowiek się tak bardzo nie zmienia. Uczenia więc o niewolnictwie nie wolno zaniedbać, zaczynając od podstawowego w Rzymie rozróżnienia: jedni ludzie dzielili swój czas między pracę i odpoczynek, inni nie mieli czasu wolnego. I właśnie ci ostatni to niewolnicy. Co jeśli przyłożyć tę miarę do dzisiejszych relacji np. na rynku pracy?

Goście Papieskiej Akademii Nauk dużo mówili o handlu ludźmi i zniewoleniu dla prostytucji, pracy przymusowej, zdobywaniu organów do transplantacji, używaniu dzieci do handlu narkotykami, produkcji pornograficznych, szczególnie w internecie. W opublikowanym właśnie apelu wezwali m.in. do zapewnienia koniecznej pomocy politycznej, finansowej i prawnej sądom, administracji i siłom porządkowym zaangażowanym w zwalczanie handlu ludźmi. Podkreślili znaczenie programów ochrony świadków, wskazali integralny związek handlu kobietami, dziewczętami i chłopcami z prawną dopuszczalnością prostytucji i komercjalizacją seksualności. Sygnatariusze apelu nie bali się nazwać współczesnych form niewolnictwa zbrodnią przeciw ludzkości, aby uświadomić, że niewolnictwo zagraża również współcześnie. Żadnego człowieka nie wolno traktować jak przedmiotu prawa. Zawsze jako podmiot.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW