Nie da się zrozumieć
Należy się zastanowić, czy konstytucyjne jest różne traktowanie podmiotów będących w takiej samej sytuacji prawnej i faktycznej czy wręcz gorsze traktowanie podmiotów korzystających z silniejszej ochrony prawnej. Przysługujące należności, choć nie są wynagrodzeniem, powodują, że sędziowie z założenia nie ponoszą uszczerbku w swoim majątku, gdy muszą dojeżdżać do sądu poza miejsce zamieszkania, co niewątpliwie jest elementem „warunków pracy" w rozumieniu art. 178 ust. 2 konstytucji. Przepis ten nie uzależnia tych warunków od szczebla sądownictwa. Dziwi więc pozostawienie prawa do zwrotu kosztów dojazdu sędziom sądów okręgowych i apelacyjnych, gdy to sędziowie sądów rejonowych muszą być bardziej mobilni, bo to oni pełnią dyżury aresztanckie czy rodzinne, także w dni wolne od pracy, co wymaga niezwłocznego dotarcia do siedziby sądu celem rozpoznania sprawy.
Nie sposób też pojąć, dlaczego właśnie sędziowie sądów rejonowych mają zostać pozbawieni zwrotu kosztów dojazdów, skoro – wbrew twierdzeniu sprawozdawcy projektu posła Roberta Kropiwnickiego – jest wiele grup zawodowych opłacanych z budżetu państwa, którym będzie przysługiwał na dotychczasowych zasadach, choć nie korzystają z takiej ochrony warunków pracy jak sędziowie. Poza parlamentarzystami, których konstytucyjna pozycja jest równa sędziom, należy wymienić tu: prokuratorów, którzy otrzymują zwrot kosztów na takich samych zasadach jak dotychczas sędziowie (art. 56 ust. 3 ustawy o Prokuraturze), funkcjonariuszy Policji i Straży Granicznej (art. 93 ust. 1 ustawy o Policji i art. 97 ust. 1 ustawy o Straży Granicznej) czy funkcjonariuszy Służby Więziennej (art. 195a ust. 1 ustawy o Służbie Więziennej).
Przedstawiana podczas prac Komisji oraz podkomisji nadzwyczajnej argumentacja wiceministra sprawiedliwości Wojciecha Hajduka, jakoby sędzia sądu rejonowego, decydując się na służbę w danym sądzie, godził się na ponoszenie kosztów dojazdu, może dotyczyć tylko sędziów otrzymujących nominację po wejściu w życie projektowanego przepisu. Oczywiste jest bowiem, że znaczna część sędziów, szczególnie tych dojeżdżających na dłuższych dystansach, zdecydowała się na przyjęcie etatu właśnie ze względu na zwrot kosztów przejazdu, a jakakolwiek ingerencja w to prawo, jako mające oparcie w przepisach konstytucji, winna być wyjątkowa i nie może prowadzić do jego pozbawienia na stałe.
Odwrotny kierunek
Kuriozalna jest też regulacja wykluczająca prawo do zwrotu kosztów sędziom mieszkającym mniej niż 20 km od siedziby. Z założenia ma zniwelować rzekomą niesprawiedliwość polegającą na tym, że sędziowie zamieszkali w większych miastach często pokonują podobne odległości, a nie dostają zwrotu kosztów. Nie sposób oprzeć się jednak wrażeniu, że projekt tej regulacji stanowi swego rodzaju odpowiedź na postulaty części środowiska sędziowskiego domagającego się dodatku wielkomiejskiego, aczkolwiek w odwrotnym do zamierzonego przez nie kierunku.
Po jej wejściu z dwóch sędziów dojeżdżających z tej samej miejscowości, z których jeden mieszka 19 km do siedziby sądu, a drugi 20 km, tylko ten drugi otrzymałby zwrot kosztów przejazdu za całą trasę, pierwszy zaś w ogóle. Byłaby to regulacja precedensowa, bo warunkiem przyznania zwrotu innym grupom zawodowym jest po prostu mieszkanie w miejscowości innej niż miejsce służby. Taka zasada poniekąd obowiązuje także wobec zatrudnionych na podstawie umowy o pracę na gruncie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, z której wynika, że zwiększony koszt uzyskania przychodu przysługuje, gdy miejsce stałego lub czasowego mieszkania pracownika jest położone poza miejscowością, w której jest zakład pracy, i nie limituje go kryterium odległości.
Istotne kontrowersje, wręcz niesmak, wzbudza też sposób procedowania zmiany. Formalnie poprawkę mającą na celu nowelizację art. 95 § 3 usp zgłosił 21 października 2014 r. poseł Robert Kropiwnicki, co pozwoliło uniknąć konsultacji tak istotnej regulacji ze środowiskiem sędziowskim. Rzecz w tym, że dostępne na stronie Sejmu nagranie posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka z 17 grudnia 2014 r. wskazuje, że zdaniem jej autora pozbawi prawa do zwrotu kosztów dojazdów wyłącznie sędziów (bez względu na szczebel sądownictwa) mieszkających mniej niż 20 km od siedziby sądu, a z błędu wyprowadza go dopiero wiceminister Wojciech Hajduk, który konieczność wprowadzenia takich regulacji tłumaczy ograniczonymi środkami budżetowymi i „iluzoryczną" wysokością kilometrówki dla sędziów wyższych szczebli w przypadku zachowania tego prawa także dla sędziów rejonowych, co nie pozostawia żadnych złudzeń, kto faktycznie jest autorem proponowanych zmian. Dla ułatwienia – na pewno nie Napoleon.