Jeśli jest coś, czego nienawidzę w internetowym dziennikarstwie (oprócz clickbaitów, rzecz jasna), to to, że często premię w postaci uwagi rzeszy internatów zbierają nie treści najlepsze, ale te, które się najszybciej w sieci ukażą. Dlatego nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli napiszę, że czasem dziennikarze, antycypując nieco rzeczywistość, zawczasu przygotowują gotowce, by móc je szybko odpalić, jak przyjdzie czas. Legenda głosi, że każda wielka redakcja od dawna ma gotowy tekst na wypadek śmierci Boba Dylana, co jest o tyle zabawne, że to by oznaczało, że każdy taki artykuł musiałby być już ze 30 razy uaktualniany.