Niezdolność Trybunału Konstytucyjnego w obecnym składzie do wypełniania zadań to niezaprzeczalny fakt. Skalę dysfunkcji w działalności tego organu można mierzyć ilością rozpoznanych w ostatnich latach spraw, porównaniem tempa podejmowania rozstrzygnięć uwarunkowanych politycznie i pozostałych, finezją argumentacji prawnej, organizacją prac i stopniem skonsolidowania obsady personalnej, a nawet wysublimowaniem wypowiedzi osoby stojącej na czele TK. Stwierdzenia prezes J. Przyłębskiej, takie jak to, które 2 listopada 2023 r. padło na antenie TVP Info, zaskakują oryginalnością i odwagą. Czy jednak przystają do rzeczywistości? Kategorycznie opowiedziała się ona za tezą, że prerogatywa prezydencka jest „królewska, święta”, jego decyzja więc „kończy wszelkie dyskusje”. Niestety, tej wizji (osadzonej w mrokach średniowiecza?) nie wsparła nawet skromnym wyjaśnieniem. Nie zauważyła też, że nawet tam, gdzie prerogatywy królewskie przetrwały jako relikt dawnej władzy, związano je przepisami ustawodawstwa, konwenansami konstytucyjnymi i ustaleniami interpretacyjnymi sądów, które zredukowały swobodę Korony do minimum. Trudno też doszukać się uzasadnienia dla wytworów działalności orzeczniczej TK, w tym rezultatów rozdętej aktywności w uruchamianiu środków ochrony tymczasowej, traktowanych jako narzędzie blokowania poczynań rządzących i rekwizyt potwierdzający omnipotencję Trybunału.