Początkowo wiele wskazywało na to, że PiS zmarnuje energię na nieplanowany spór o Trybunał Konstytucyjny. Rachunek mógł być wysoki. Bo do partii na dobre mogła przylgnąć łatka awanturniczej, przesuwając na drugi plan zamierzenia reformatorskie. Tak się jednak nie stało. Spór o TK nie zaszkodził PiS, co pokazują sondaże. A w końcówce pierwszej „setki" udało się zrealizować część wyborczych obietnic.
Kluczowe było uchwalenie Rodziny 500+, programu w III RP bez precedensu, który ma być jednym z elementów szerszej polityki wspierania polskich rodzin. Polityki, która ma przynieść również korzyści demograficzne. Pochodną tej zmiany było wprowadzenie podatku bankowego, z którego m.in. ma być zasilany program 500+. Do zmian systemowych można też zaliczyć reformę prokuratury i przywrócenie politycznego zwierzchnictwa nad nią, a także zakończenie reformy „sześciolatki w szkołach".
W dokonaniach rządu drastycznie doskwiera natomiast brak reformy prawa gospodarczego i zmian prorozwojowych, na które czekają przedsiębiorcy.
Wydaje się, że przez najbliższe miesiące legislacyjne paliwo PiS nie powinno się wyczerpać. Chodzi o reformę podatkową, w tym wprowadzenie kontrowersyjnego podatku handlowego, czy obostrzenia w handlu ziemią rolną. Wiosną powinna ruszyć wielka reforma sądownictwa, która ma być lekarstwem na pogłębiającą się zapaść wymiaru sprawiedliwości. Tyle że źle przeprowadzona może wywołać konflikt z trzecią władzą o nieporównywalnie większej sile niż ten o TK. To może być równocześnie przygrywka do największej reformy: zmiany konstytucji, którą PiS zapowiadał wielokrotnie. Ale dziś to ciągle jeszcze pieśń przyszłości, i to mocno uzależniona od politycznej koniunktury.