Reklama

Robert Gwiazdowski: Sabotaż prawniczy

Po rusku mówiło się „czriezwyczajka”, ale teraz to ma być ruski sabotaż...

Publikacja: 01.06.2023 02:00

Robert Gwiazdowski: Sabotaż prawniczy

Foto: Adobe Stock

Dzięki powołaniu komisji nadzwyczajnej do walki z sabotażem obrońcy praworządności uzmysłowili sobie, że obywatel skargę na decyzję organu administracji wnosi do WSA za pośrednictwem tegoż organu. Ale wniesienie skargi nie wstrzymuje bynajmniej wykonalności decyzji.

Dopiero po przekazaniu skargi sądowi może on wstrzymać jej wykonanie. Ale organ na przekazanie skargi sądowi ma 30 dni. Jak zresztą jej w tym terminie nie przekaże, to decyzja nie przestaje być wykonalna. Obywatel może wnieść do sądu skargę na opieszałość organu. Jak sąd wyznaczy termin jej rozpoznania (od dwóch do trzech miesięcy), to organ prześle skargę dzień przed posiedzeniem sądu z wnioskiem o umorzenie postępowania w sprawie skargi na opieszałość. I sąd sprawę umorzy – bo stała się bezprzedmiotowa. A organowi nic się nie stanie. Nic!

Sprawie nadana zostanie sygnatura nie z dnia, w którym skarga powinna zostać przekazana sądowi, tylko z dnia, w którym została przekazana. I sąd będzie mógł wówczas rozpoznać wniosek o wstrzymanie wykonania decyzji tylko, „jeżeli zachodzi niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody lub spowodowania trudnych do odwrócenia skutków”. Trudno do tego sądy przekonać, ale czasem się udaje.

Jakieś pół roku po przekazaniu sądowi skargi zapadnie wyrok. Czasami nawet korzystny dla obywatela, uchylający zaskarżoną decyzję. Ale nie przestanie ona być wykonalna, choć została uchylona. Organ może złożyć bowiem kasację od wyroku WSA. Ma na to 30 dni. Ale od otrzymania pisemnego uzasadnienia wyroku. Sądy wydają uzasadnienie wyroku teoretycznie w ciągu 30 dni, praktycznie w ciągu 50. Skargę składa się do NSA za pośrednictwem WSA. Teoretycznie po to, by WSA miał okazję po zapoznaniu się z argumentami skarżącego samodzielnie uchylić swój wyrok. I to się zdarza. Niedawno nawet się zdarzyło, że WSA uchylił decyzję organu z powodu „rażącego naruszenia prawa”, a jak organ wniósł skargę kasacyjną, to ten sam WSA, w tym samym składzie, po ośmiu miesiącach uchylił swój własny wyrok i uznał, że jednak nie doszło do rażącego naruszenia prawa. Mimo że ewidentnie doszło do naruszenia konstytucji – o czym WSA wie, bo sam to przyznaje. Ale pisze w uzasadnieniu wyroku, że od konstytucji to jest… Trybunał Konstytucyjny. Niech se obywatel do niego idzie. Ale najpierw musi jeszcze przegrać w NSA.

Skarga kasacyjna zostanie rozpoznana po jakichś dwóch latach. I nie wiadomo, z jakim skutkiem, bo orzekanie bezpośrednio na podstawie konstytucji w NSA też się jakoś nie przyjęło. I dlatego właśnie obywatel z takim zapałem broni praworządności i wolnych sądów.

Reklama
Reklama

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Czytaj więcej

Decyzje od ręki, spory na lata. Oto możliwy kalendarz prac komisji z Lex Tusk
Opinie Prawne
Rafał Kowalski: Czy nadchodzi podatkowa odwilż? Unijne deklaracje dają cień nadziei
Opinie Prawne
NIS2: Czy UE wymusza nadregulację?
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Rząd jedną ręką daje, a drugą zabiera
Opinie Prawne
Robert Wechman: Teoria salda. O sposobach rozliczenia nieważnej umowy kredytu
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Opinie Prawne
Roman Namysłowski: Komu przeszkadza doradzanie samorządom?
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama