Jacek Trela: Sędziowie pokoju i inne kłopoty

Ustawa o państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo RP zagraża wolności wyborów. Nie wolno jej bagatelizować, mówiąc, że i tak nic przed wyborami nie zdziała.

Publikacja: 18.04.2023 07:35

Jacek Trela: Sędziowie pokoju i inne kłopoty

Foto: Adobe Stock

W piątek 14 kwietnia Sejm uchwalił ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022. Komisja ma być kolegialnym dziewięcioosobowym organem administracyjnym wybranym przez Sejm zwykłą większością głosów. Ma łączyć uprawnienia dochodzeniowo-śledcze z orzeczniczymi. Będzie mogła po przeprowadzeniu postępowania wydać decyzję np. zakazującą zajmowania stanowisk publicznych nawet na dziesięć lat. Od decyzji komisji nie będzie odwołania. W oczekiwaniu na dalszy proces legislacyjny i stanowisko prezydenta politycy opozycji i niezależne media nie pozostawiają na niej suchej nitki. Także większość prawników nie ma wątpliwości, że jest niezgodna z Konstytucją RP i ustanowionym w niej trójpodziałem władzy. Wśród komentatorów dominuje pogląd, że ustawa ma być narzędziem partii rządzącej do walki z opozycją, a w szczególności z jej liderami w nadchodzącej kampanii wyborczej. I rzeczywiście, jest to ustawa zagrażająca wolności wyborów. Tak trzeba o niej mówić i w żadnym razie nie wolno jej bagatelizować, jak niektórzy to czynią, tłumacząc, że komisja nie zdąży nic zrobić przed wyborami. Nawet gdyby tak miało być, to samo jej istnienie i relacje w mediach rządowych wystarczą, aby wpływać na wyborców. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, opozycja nie może brać udziału w wyborach do komisji ani tym bardziej zgłaszać swoich kandydatów. Byłoby to legitymizowanie niekonstytucyjnych rozwiązań i uwiarygodnianie prac komisji.

Czytaj więcej

Nowa komisja z inicjatywy PiS będzie jak sąd karny

Dyskusja o tej ustawie nie może jednak przysłonić innych działań i prac parlamentarnych, które mogą mieć istotny wpływ na stan demokracji w Polsce poprzez dalsze pogorszenie dostępu obywateli do wymiaru sprawiedliwości.

Jeszcze w listopadzie 2021 r. został złożony do Sejmu projekt prezydencki ustawy o sądach pokoju (druk 1760). Od tamtego czasu niewiele się wokół niego działo. Po pierwszym czytaniu w grudniu 2021 r. został skierowany do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, która wznowiła prace nad nim dopiero po kilkunastu miesiącach, w marcu tego roku. Obecne przyspieszenie prac wiąże się z tym, że idea sędziów pokoju jest pomysłem sztandarowym ugrupowania posła Kukiza, którego trzy głosy w Sejmie nierzadko decydują o większości.

„Zrozumiał” to także premier Morawiecki, przyznając z rezerwy budżetowej państwa, utworzonej na nieprzewidziane wydatki – jak np. walka ze skutkami klęsk żywiołowych, ponad 4 mln zł dla fundacji związanej z Kukizem na „propagowanie idei demokracji bezpośredniej”.

Prezydencki projekt ustawy o sądach pokoju wywołuje co najmniej dwie istotne wątpliwości natury ustrojowej. Konstytucja w art. 182 dopuszcza wprawdzie – na zasadach określanych w ustawie – udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, jednakże uczestniczenie obywateli nie oznacza, że mogą oni samodzielnie sprawować wymiar sprawiedliwości. Uczestnictwo w sądzeniu przewidziane jest np. dla ławników, ale w składach z sędzią zawodowym i nie oznacza prawa ławników do samodzielnego wydawania orzeczeń. Także zgodnie z art. 179 konstytucji sędziowie powoływani są na czas nieoznaczony. Tymczasem dla sędziów pokoju projekt przewiduje pięcioletnią kadencję, która już co do zasady każe spytać o konstytucyjną gwarancję nieusuwalności sędziów i niezawisłości sędziowskiej. Jest też wiele innych zastrzeżeń do tego projektu, które jednak schodzą na dalszy plan wobec wskazanych dwóch istotnych kwestii konstytucyjnych.

Czytaj więcej

Ziobro: Projekt prezydenta Dudy i Kukiza to karykatura sędziów pokoju

Gdyby ustawa została uchwalona i weszła w życie, orzeczenia wydane przez sędziów pokoju będą mogły być kwestionowane zarówno w sądach krajowych, jak i europejskich. Taka sytuacja zwiększy chaos w sądach i doprowadzi do kolejnych konfliktów Polski z UE. Jest to projekt niedostosowany do polskich realiów ustrojowych i w tym znaczeniu wadliwy. Mógłby on być przedmiotem prac ustawodawczych, w tym obejmujących m.in. ustalenie kognicji sądów pokoju, ich kompetencji, zasad wyboru sędziów, ale pod wstępnym warunkiem zmiany konstytucji ustanawiającej możliwość sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez sędziów pokoju jako osoby inne niż sędziowie sądów powszechnych. Do tego potrzebna jest jednak zgoda polityczna, a takiej w obecnym parlamencie próżno szukać.

Projekt ustawy o sądach pokoju jako sam w sobie zawierający wadę natury zasadniczej – konstytucyjnej, może być także – chcąc nie chcąc – częścią szerszego projektu przejęcia kontroli nad sądami w Polsce przez rządzących. Minister sprawiedliwości zapowiedział bowiem możliwość poparcia dla projektu ustawy o sądach pokoju pod warunkiem włączenia do prac projektu zmian w strukturze sądów w Polsce zawartego w projekcie ustawy o ustroju sądów powszechnych. Chodzi o tzw. spłaszczenie struktury sądów poprzez likwidację sądów rejonowych, które stałyby się sądami okręgowymi, a właściwie filiami obecnych sądów okręgowych. Sądy apelacyjne miałyby być sądami regionalnymi, które sprawowałyby funkcje sądów drugiej instancji, a także w niektórych sprawach funkcje kasacyjne zamiast Sądu Najwyższego.

Jeśli ponad 90 proc. nowych spraw przypada na sędziów sądów rejonowych, to sytuacja rzeczywiście wymaga podjęcia działań, na które obecny minister sprawiedliwości miał już jednak blisko osiem lat. Nie wymaga to jednak likwidacji 11 sądów apelacyjnych, 46 sądów okręgowych i 318 sądów rejonowych oraz powołania w ich miejsce nowych sądów okręgowych oraz nowych sądów regionalnych jako sądów drugiej instancji. Wystarczyłyby zmiany w procedurach cywilnej i karnej wprowadzające inne zasady właściwości rzeczowej sądów. Potrzebne byłoby też właściwe wsparcie finansowe dla tych zmian.

W ten sposób przeniesiono by znaczącą część spraw z sądów rejonowych do okręgowych. Tymczasem proponowany teraz projekt – jeśli zostanie uchwalony – wywoła poważne negatywne skutki dla obywateli mających swoje sprawy w sądach. Zmiany nazewnictwa sądów, wprowadzenie innej numeracji wydziałów, nowe oznaczenia sądów i spraw, inne pieczęcie, nowe obwoluty akt, nowe sygnatury spraw, nowe repertoria, czyli zbiory danych o sprawach itd. byłyby bezproduktywnie kosztowne i pochłonęłyby na wiele miesięcy całą energię tysięcy pracowników sądów, doprowadzając do zapaści sądownictwa, z której nieprędko mogłoby ono wyjść.

Cała opozycja musi dołożyć starań, by nie uchwalono ustawy wprowadzającej kosztem obywateli kolejne wyniszczające, trudne do odwrócenia, zmiany sądownictwa.

Autor jest adwokatem, b. prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej

W piątek 14 kwietnia Sejm uchwalił ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022. Komisja ma być kolegialnym dziewięcioosobowym organem administracyjnym wybranym przez Sejm zwykłą większością głosów. Ma łączyć uprawnienia dochodzeniowo-śledcze z orzeczniczymi. Będzie mogła po przeprowadzeniu postępowania wydać decyzję np. zakazującą zajmowania stanowisk publicznych nawet na dziesięć lat. Od decyzji komisji nie będzie odwołania. W oczekiwaniu na dalszy proces legislacyjny i stanowisko prezydenta politycy opozycji i niezależne media nie pozostawiają na niej suchej nitki. Także większość prawników nie ma wątpliwości, że jest niezgodna z Konstytucją RP i ustanowionym w niej trójpodziałem władzy. Wśród komentatorów dominuje pogląd, że ustawa ma być narzędziem partii rządzącej do walki z opozycją, a w szczególności z jej liderami w nadchodzącej kampanii wyborczej. I rzeczywiście, jest to ustawa zagrażająca wolności wyborów. Tak trzeba o niej mówić i w żadnym razie nie wolno jej bagatelizować, jak niektórzy to czynią, tłumacząc, że komisja nie zdąży nic zrobić przed wyborami. Nawet gdyby tak miało być, to samo jej istnienie i relacje w mediach rządowych wystarczą, aby wpływać na wyborców. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, opozycja nie może brać udziału w wyborach do komisji ani tym bardziej zgłaszać swoich kandydatów. Byłoby to legitymizowanie niekonstytucyjnych rozwiązań i uwiarygodnianie prac komisji.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego