Kwestia nacjonalizmu nie była tak ostro utożsamiana z kwestią państwa narodowego choć w przypadku najsilniejszych – Francji z dziedzictwem kolonialnym i rządem Vichy oraz niemieckim rasizmem, Holokaustem i eksterminacją ludów wschodniej Europy – była wystarczająco skompromitowana, by szukać formuły nowego postnarodowego porządku. Obok powstał federacyjny projekt europejski elit gospodarczych i biurokratycznych. Łączył marzenie o zasobnej i pokojowej Europie z projektem uniwersalnego, postchrzescijańskiego postnarodowego imperium jako wzoru dla globalizującego się świata. Był on głównie dziełem Jean Moneta marzącego o odgórnym stworzeniu nowego Europejczyka oraz filozofa Alexandre Kojeve. Postrzegali oni państwa i narody Europy jako materię inżynierii, z elitami ekonomicznymi mających wykorzystać efekt skali kontynentu.
Początkowo był to projekt pod amerykańskim parasolem atomowym, uśpiony, z Europą Zachodnią zajętą tworzeniem dobrobytu i Niemcami skutecznie wciągniętymi w struktury integracji. Rewolucja kulturalna 1968 r. w zachodniej Europie stworzyła pokolenie, które zdominowało od lat 90. polityczne, uniwersyteckie, medialne i gospodarcze instytucje Europy (kulturowy marksista Antonio Gramsci zdefiniował to jako marsz przez instytucje). Zradykalizowały one uśpiony ideał federacyjny z projektem politycznym w opozycji do całej tradycji europejskiej. Klasyczny liberalizm polityczny gwałtownie ewoluował w kierunku liberalizmu antropologicznego, a prawa jednostki utożsamiano stopniowo z każdą indywidualną i grupowa tożsamością, co wymagało „emancypacji" z każdej wspólnoty, począwszy od narodu, poprzez wspólnoty religijne, kulturowe, na rodzinach skończywszy. Projekt Unii stał się ekonomicznym, politycznym i wyraźnie ideologicznym projektem miękkiej totalitarnej utopii z celem stworzenia nowego Europejczyka.
Jądrem tego projektu było przekonanie, że instytucje ponadnarodowe stanowiły jednocześnie model „rządu światowego" z państwami zrzekającymi się stopniowo swoich suwerenności na rzecz ponadnarodowych instytucji jako warunku osiągnięcia dobrobytu, pokoju i praw człowieka. Konsekwencją była struktura UE, w której slogan „coraz ściślejszej Unii" przysłaniał przesunięcie władzy od obywateli państw w imię ekonomicznej stabilności zarządzanej z centrum. Zjawisko „deficytu demokracji" zaczęło się jawić w wyobrażeniu nowych elit UE nie jako stanu budzącego niepokój, lecz jako konieczny warunek jej funkcjonowania i poszerzania.
Integracja europejska realizowana była kosztem demokratycznej suwerenności. Nadzieja na europejski demos i rozszerzanie europejskiej „soft power" w imię globalnego zarządzania ideologią praw człowieka nie ziściła się. Elity pokolenia 1968 r. promujące prawa człowieka poruszają się coraz częściej w świecie antropologii postchrześcijańskiej, a nawet antychrześcijańskiej, z przekonaniem o możliwości przekształcania ludzkiej natury według ideologii „emancypacji" od wszelkich ograniczeń istniejącej kultury i religii. Promują politykę autonomicznie konstruowanej tożsamości indywidualnej i grupowej jako podstawy żądania praw, nie wyjaśniając, co ma łączyć Europejczyków poza konsumpcją i ideologią abstrakcyjnych praw człowieka, czego mają bronić i w imię czego coś poświęcać.
Unia stoi przed dramatycznym pytaniem, jak stworzyć polityczną tożsamość bez podważania legitymacji państw narodowych. Powoduje to narastający konflikt między elitami prącymi do stworzenia superpaństwa europejskiego, mylnie nazwanego federacją, a narodami europejskimi czującymi, iż pozbawia się je kontroli nad ich wspólnotowym losem, dając w zamian coraz mniej (europejskie państwo opiekuńcze umyka).