Nie dlatego jednak, że oto właśnie „sądy zostaną oddane obywatelom", jak triumfalnie ogłosiło Ministerstwo Sprawiedliwości. Przejdzie do historii jako czarny tydzień polskiego wymiaru sprawiedliwości. Takiej reformy nikt się nie spodziewał. Zamiast walki ze zbyt szeroką kogincją sądów, przeciążeniem sędziów obowiązkami biurowymi, nieracjonalnym procedurami, biurokracją, formalizmem i przewlekłością niektórych postępowań mamy do czynienia z szeroką wymianą kadrową i nieznaną w historii polskich sądów akcją czystki w SN.
Historia ostrzega
Pod hasłem demokratyzacji i „europeizacji" Krajowej Rady Sądownictwa, walki z korporacją sędziowską i układami kumoteryjnymi politycy przejmują faktyczną kontrolę nad procesem powoływania i awansowania sędziów, czyli praktycznie nad KRS. Warto więc przypomnieć, że nie jest ona samorządem zawodowym, lecz konstytucyjnym organem – strażnikiem niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów. Wprowadzony zaś po 1989 r. system powoływania sędziów przez KRS miał doprowadzić do odpolitycznienia charakterystycznego dla PRL procesu powoływania sędziów.
Wybór członków KRS będących sędziami przez Sejm oraz jej podział na dwa nieznane konstytucji organy w istocie doprowadzą do upolitycznienia decyzji Rady. Nie do obrony jest również z punktu widzenia konstytucji wygaszenie mandatów dotychczasowych członków KRS, gdyż ich kadencja jest wprost określona w ustawie zasadniczej i nie może być zmieniona mocą ustaw zwykłych.
Argument, że podobne rozwiązania z powodzeniem funkcjonują w Europie, bo na przykład w Niemczech o powoływaniu sędziów sądów federalnych decyduje minister federalny, pomija jednak to, że sędziowie w Niemczech należą do partii politycznych, a Polska już dawno odeszła od niechlubnych pozaborczych pruskich antywzorów sędziego urzędnika. W Niemczech władza wykonawcza ma bardzo duży wpływ na powoływanie i awans sędziów, a od ponad stu lat kariery sędziów były sterowane przez władzę wykonawczą, która praktycznie organizacyjnie wchłonęła sądownictwo. Konsekwencją też umacniania w Niemczech przez wieki postawy sędziego urzędnika była haniebna postawa sędziów niemieckich w czasach hitlerowskich rządów, którzy nie potrafili rozróżnić lex od ius.
W wyroku norymberskim dotyczącym prawników znalazło się ostre stwierdzenie, że „miecz mordercy był ukryty pod togą prawniczą". Wszyscy sędziowie byli wykonawcami tego systemu i nie stawiali żadnego oporu. Czy taki model kariery urzędniczej dla sędziów faktycznie się sprawdzi w Polsce?