Wielu podatników zrozumiało rządowy przekaz tak, że po 1 stycznia pracodawcy przestaną w zasadzie potrącać im zaliczki na PIT (skoro mają podatków nie płacić). Myślą tak zresztą nie tylko zatrudnieni na etacie, ale też na innych umowach, a nawet niektórzy prowadzący jednoosobowe działalności gospodarcze. Dowód to pytania od czytelników trafiające do redakcji „Rzeczpospolitej". Oto  przykład: „Mam czwórkę dzieci. O ile wzrosną moje zarobki po 1 stycznia, jeśli zarabiam (i tu kwota)". Inny przykład: „Czy to prawda, że pracodawca przestanie potrącać mi zaliczki na podatek po Nowym Roku"?

Czytaj więcej

Nawet ci, którzy najwięcej skorzystają na Polskim Ładzie, zapłacą podatek

Niestety, doradcy podatkowi rozwiewają nadzieje podatników. Nawet zarabiający na poziomie płacy minimalnej, choć rzeczywiście mogą płacić symboliczne lub niemal zerowe zaliczki na PIT, to zapłacą składkę zdrowotną, której już nie będzie można odliczyć od podatku. I finalnie zapłacą więcej. Bo choć dzięki wyższej kwocie wolnej ich wynagrodzenie netto wzrośnie rocznie o prawie 1848 zł, to pracodawca potrąci im w tym czasie w sumie 2805,12 zł składki zdrowotnej. Kto potrafi dodawać i odejmować, już wie, jak na Polskim Ładzie wyjdzie.

Wiadomo od zawsze, że diabeł tkwi w szczegółach. Również w przypadku Polskiego Ładu obietnice rządzących mogą nie wytrzymać konfrontacji z rzeczywistością. Teraz duża część społeczeństwa wierzy w „historyczną obniżkę", ale po 1 stycznia przyjdzie czas, by powiedzieć „sprawdzam". A wtedy rzeczywistość da kopniaka. Może okazać się, że rozdźwięk między oczekiwaniami a wpływami na konto spowoduje ból portfela. Dlatego, cytując Wergiliusza: „Nie wierzę Grekom, nawet gdy przynoszą dary". I wstrzymuje się z wydawaniem pieniędzy, które wraz z Polskim Ładem mają się nam na kontach pojawić. Bo może się okazać, że obniżka jest podwyżką.

Czytaj więcej

Nowe przepisy nie dają podatkowego raju