Sebastian Kaleta: Nie wolno porównywać - rzecz o Niemczech i Polsce

Nie wolno porównywać. To ironiczne stwierdzenie, które w ostatnich dniach wybrzmiało bardzo mocno, gdy w Europie rozgorzała dyskusja o wyroku Trybunału Konstytucyjnego stwierdzającym niezgodność z konstytucją działania TSUE wobec polskiego sądownictwa.

Publikacja: 14.10.2021 17:49

Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości

Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Prym w ataku na Polskę w tej sprawie wiodą Niemcy. Oficjalnie wyrok TK skrytykował minister spraw zagranicznych Heiko Mass, była minister sprawiedliwości, dziś wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katerina Barley i niektórzy niemieccy prawnicy. Oczywiście nie wszystkie głosu płynące z Niemiec były krytyczne, ponieważ w debacie na ten temat strona polska często powołuje się na orzecznictwo niemieckiego TK, który w przeszłości orzekał w podobnym duchu co polski w ubiegłotygodniowym orzeczeniu. W związku z czynieniem tych porównań powstał zasadniczy problem dla krytyków tego orzeczenia. Jak skrytykować wyrok polski jednocześnie kwestionując jego zbieżność z niemiecką linią orzeczniczą? Oczywiście zgodnie z przywołaną przeze mnie zasadą „nie wolno porównywać”. Ta zasada oznacza w tym sporze, że z jednej strony nie można porównywać, bo Niemcy to przecież wyższa kultura prawna. Nie można porównywać, bo w istocie niemiecki TK swoje orzecznictwo kwestionujące wyroki TSUE wydawał w innych sprawach, w końcu nie można porównywać, bo Niemcy co do zasady nie kwestionują wyższości prawa unijnego. Przepis na manipulację gotowy i skrzętnie realizowany.

Czytaj więcej

Prezes niemieckiego TK: „Wolność jest nie do pomyślenia bez niezależnych sądów"

Wspomniana przeze mnie pani Barley w wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdziła, że wyrok niemieckiego TK dotyczył jednostkowej decyzji Europejskiego Banku Centralnego, więc nie można porównywać. Natomiast cytowany w polskich mediach prof. Alexander Thiele stwierdził na blogu „Verfassung”, że nie można porównywać bo niemiecki TK podważył wykonanie przepisów prawa wtórnego UE, a nie przepisów prawa pierwotnego. Niestety dla tych komentatorów, prawda jest zgoła odmienna, co niniejszym przedstawię z większą liczbą detali niż wspomniani przeze mnie komentatorzy.

W pierwszej części swoich tez prof. Thiel wskazuje na rzekomo precedensowe sformułowanie sentencji wyroku polskiego TK, ponieważ jako niezgodne z konstytucją ocenił on takie działania organów UE, które wskutek prawotwórczych działań TSUE poszerzają bez zmiany traktatów kompetencje Unii Europejskiej. W pierwszej kolejności należy wskazać, że samo sformułowanie sentencji w orzecznictwie polskiego TK wynika z kształtu wniosku. Dlatego należy spojrzeć na istotę stwierdzenia, a ta jest w pełni zbieżna z wieloletnim dorobkiem orzeczniczym FTK.

Trybunał ten na przestrzeni kilkudziesięciu lat wypracował bardzo rozbudowaną i dynamiczną interpretację relacji pomiędzy prawem unijnym a niemieckim porządkiem konstytucyjnym. W słynnych orzeczeniach Solange I (2 BvL 52/71) i Solange II (2 BvR 197/83)były FTK stwierdził, że granice powierzenia kompetencji Unii kończą się w miejscu, powyżej którego państwa traciłyby swoją tożsamość konstytucyjną, jedynym źródłem kompetencji jest niemiecka konstytucja, zaś Unia Europejska korzysta tylko z takich kompetencji, jakie zostały jej przekazane przez państwa członkowskie. W oparciu o tę doktrynę FTK nie blokował dalszej integracji, natomiast wyraźnie zabezpieczył się na wypadek, gdyby integracja kształtowana orzecznictwem TSUE w konkretnych elementach naruszała niemiecką konstytucję. Teza ta znalazła swoje potwierdzenie w orzeczeniu z 30 czerwca 2009 roku, które powieliło tezę o obowiązku ochrony przez FTK tożsamości konstytucyjnej w odniesieniu do integracji europejskiej oraz orzeczenie Mangold z dnia 6 lipca 2010 roku (2 BvR 2661/06), w którym stwierdził, że to w gestii FTK leży ostateczna kontrola badania granic kompetencji instytucji i organów UE.

Zatem nie ma wątpliwości, że zarówno polski, jak i niemiecki TK w zakresie swojej kognicji zbieżnie wskazały na konieczność weryfikowania działań TSUE w ramach przyznanych UE kompetencji. Ten punkt w orzeczeniu polskiego TK ma charakter hipotetyczny, ponieważ sam w sobie nie stwierdza, że faktycznie doszło do przekroczenia kompetencji przez TSUE. To jest materia rozpatrywana przez TK w punkcie drugim i trzecim, co ma bezpośredni związek z bardziej aktualnym orzecznictwem niemieckiego FTK.

Czytaj więcej

Zbigniew Ziobro po wyroku TK: kurtyna opadła

W 2019 roku doszło do przełomu w orzecznictwie FTK w zakresie kontroli orzeczeń TSUE, który to przełom jest fundamentalny dla oceny orzeczenia polskiego TK i jest skrzętnie pomijany lub wręcz wypaczony przez niemieckich prawników komuentujących oba wyroki. Wyrokiem z dnia 30 lipca 2019 roku FTK (2 BvR 1685/14, 2 BvR 2631/14) wskazał, że TSUE nie może dokonywać ustroju sądu krajowego samoistnie na podstawie art. 19 ust 1. akapit 2 Traktatu o Unii Europejskiej w brzmieniu „Państwa Członkowskie ustanawiają środki zaskarżenia niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej w dziedzinach objętych prawem Unii.” Wskazał ponadto, że ocenianie ustroju sądownictwa Niemiec wyłącznie w oparciu o tę regułę nie byłoby już objęte wskazaną zasadą nie zawierałoby minimalnego poziomu legitymacji demokratycznej wymaganego niemiecką konstytucją. Wszystkie sprawy dotyczące polskiego sądownictwa oparte są o ten przepis traktatu, a niemiecki FTK już 2 lata temu orzekł, że gdyby TSUE analogicznie oceniał niemieckie sądownictwo, taki wyrok byłby niezgodny z niemiecką konstytucją, ponieważ TSUE wykroczyłby poza swoje kompetencje.

Rozważania wskazane powyżej przez dziesiątki lat były rozważaniami w dużej mierze hipotetycznymi, ostrzegawczymi sygnałami wysyłanymi przez FTK do TSUE wskazującymi, że niemiecki trybunał w razie naruszenia przyznanych kompetencji luksemburskiemu trybunałowi nie zawaha się podjąć działań jeśli będzie to nie do pogodzenia z niemiecką konstytucją.

I nie zawahał się. Zrobił to 5 maja 2020 roku w sprawie dotyczącej wykupu obligacji przez banki centralne w systemie Europejskiego Banku Centralnego. To co w wyroku z 2019 roku było ostrzeżeniem, w 2020 roku stało się stwierdzeniem. FTK wprost stwierdził, że TSUE wykroczył poza swój mandat sędziowski, określony przez funkcje powierzone mu w art. 19 ust. 1 ak. 2 TUE, w wykładnia Traktatów przez TSUE jest niezrozumiała, a zatem jest obiektywnie arbitralna, a zatem orzeczenie TSUE dotyczące Niemiec nie zawiera minimalnego poziomu legitymacji demokratycznej wymaganej na podstawie niemieckiej konstytucji.

Nie było zatem tak jak chciałaby pani Barley czy prof. Thiel, że wyrok FTK miał charakter jednostkowy. On miał charakter fundamentalny, ponieważ wprost podważył konkretne orzeczenie TSUE jako niewiążące dla organów państwa niemieckiego. FTK stwierdził przekroczenie wcześniej zakreślonej granicy. FTK orzekał w odniesieniu do tej samej podstawy traktatowej co polski TK, w obu przypadkach sądy konstytucyjne stwierdziły, ze TSUE przekroczył swoje kompetencje. Oczywiście wiadomym dla wszystkich jest, że samo postępowanie miało odmienny przedmiot (chociaż prof. Thiel zdaje się wskazywać, że polscy komentatorzy nie dostrzegają tej różnicy), niemniej jak wcześniej wskazałem, w 2019 roku niemiecki FTK można by rzecz, awansem stwierdził, że nie będzie uznawał orzeczenia TSUE jeśli będą kwestionowały niemiecki ustrój sądownictwa. Można wręcz stwierdzić, że Polska miała wykazała zaufania do organów UE żywiąc w duchu przestrzegania zasady lojalnej współpracy, iż te nie będą przekraczały swoich kompetencji.

Mylne są również kolejne tezy profesora, który podnosi, że wyrok TK w sposób blankietowy podważa zasadę pierwszeństwa prawa UE. Wyrok TK jasno wskazuje, które konkretne działania TSUE są przekroczeniem kompetencji, a jako że w ostatnich latach trybunał ten intensywnie przypisuje sobie prawo oceny wielu aspektów organizacji polskiego sądownictwa, to siłą rzeczy wyrok wymienia kilka aspektów, do których należy przede wszystkim ocena mocy obowiązującej mandatów sędziowskich oraz decyzji podejmowanych przez Krajową Radę Sądownictwa. Jeśli można zarzucić któremuś z trybunałów orzekanie blankietowe, to właśnie w zakresie braku kompetencji UE do oceny sądownictwa uczynił w przywoływanym wyżej orzeczeniu niemiecki FTK w 2019 roku.

Czytaj więcej

Trybunał Konstytucyjny ogranicza TSUE

Wyrok polskiego TK wywołał szok. Okazało się, że Polska ma siłę i determinację by bronić się przed bezprawnymi naciskami, eksperymentami i skutecznie korzysta ze swoich suwerennych praw. Dotychczas w UE skutecznie czynili to Niemcy i Francuzi, Włosi i inni, czynią to teraz Polacy. Polsce próbuje się przypisać coś na kształt prawniczej myślozbrodni, kiedy porównuje się dorobki trybunałów polskiego i niemieckiego, bo jak od lat powtarzają niektórzy niemieccy prawnicy jest to niedopuszczalne z powodu rzekomej wyższości niemieckiej kultury prawnej. Nie można porównywać.

Można i trzeba porównywać, by obrazować skalę hipokryzji, która kryje się za aktualnym atakiem na Polskę. Polski TK nie wszczął żadnej prawnej rewolucji dezintegrującej unijny system prawny. W jednym orzeczeniu po prostu zostały skumulowane wszelkie zagadnienia, do których przez lata pozwolił sobie niemiecki TK. Jak wykazałem wyżej, tezy polskiego TK w niczym zasadniczo nie odbiegają od tez niemieckiego TK. Mają tożsame znaczenie, co czytelnik może ocenić sam, gdyż w artykule wiernie przywołuję te tezy.

Reakcja ze strony państwa polskiego była konieczna, ponieważ stało się ono przedmiotem niespotykanej w dotychczasowej historii Unii Europejskiej próby uzyskania nowych kompetencji wobec konkretnego państwa członkowskiego (bo jak wiadomo Niemiec zasady wynikające z orzeczeń TSUE dotyczące sądownictwa nie wiążą), które ma być zdyscyplinowane za wybory demokratyczne, których dokonali obywatele tego państwa. Ta uzurpacja ma zakazać wybranym przez nich przedstawicielom zmian ustrojowych w zgodzie konstytucyjnym porządkiem pomimo, że Polska takich kompetencji Unii nigdy nie przekazywała.

Dziwić może mimo wszystko, że główne źródło ataku wobec orzeczenia polskiego TK idzie z Niemiec. Nie tylko z powodu przywołanego w niniejszym artykule orzecznictwa. Mianowicie gdyby zastosować wszystkie kuriozalne testy, które w kolejnych precedensach wymyśla TSUE wobec Polski okazałoby się, że w każdym aspekcie tych testów niemiecki system spektakularnie by oblał.

Krzyk niemieckich komentatorów jest próbą zagłuszenia faktów

Zbyt mały udział sędziów w procesie wyboru członków KRS? W Niemczech nie ma federalnej KRS, w której składzie byliby sędziowie. Sędziowie w KRS wybrani przez parlament nie mogą skutecznie wybrać sędziów SN? W Niemczech w skład organu wybierającego sędziów do odpowiedników SN nie wchodzi ani jeden sędzia, większość stanowią ministrowie sprawiedliwości, część bliską połowie prawnicy wybrani przez parlament. Izba Dyscyplinarna, która może uchylać sędziowskie immunitety? W Niemczech sędziowie nie mają immunitetu. Brak wystarczających oznak niezawisłości od czynników politycznych? W Niemczech sędziowie mogą należeć do partii politycznych (jak w niektórych innych państwach UE, w Polsce zakazuje tego konstytucja).

Ten krzyk niemieckich komentatorów jest próbą zagłuszenia faktów, które gdyby porównywane były zgodnie z zasadą równości państw członkowskich zepchnęłyby Niemcy, a nie Polskę na margines jeśli chodzi o zasady praworządności. Gdyby… ale nie można porównywać. A może jednak to dopuszczalne i trzeba to robić?

Autor jest wiceministrem sprawiedliwości.

Prym w ataku na Polskę w tej sprawie wiodą Niemcy. Oficjalnie wyrok TK skrytykował minister spraw zagranicznych Heiko Mass, była minister sprawiedliwości, dziś wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katerina Barley i niektórzy niemieccy prawnicy. Oczywiście nie wszystkie głosu płynące z Niemiec były krytyczne, ponieważ w debacie na ten temat strona polska często powołuje się na orzecznictwo niemieckiego TK, który w przeszłości orzekał w podobnym duchu co polski w ubiegłotygodniowym orzeczeniu. W związku z czynieniem tych porównań powstał zasadniczy problem dla krytyków tego orzeczenia. Jak skrytykować wyrok polski jednocześnie kwestionując jego zbieżność z niemiecką linią orzeczniczą? Oczywiście zgodnie z przywołaną przeze mnie zasadą „nie wolno porównywać”. Ta zasada oznacza w tym sporze, że z jednej strony nie można porównywać, bo Niemcy to przecież wyższa kultura prawna. Nie można porównywać, bo w istocie niemiecki TK swoje orzecznictwo kwestionujące wyroki TSUE wydawał w innych sprawach, w końcu nie można porównywać, bo Niemcy co do zasady nie kwestionują wyższości prawa unijnego. Przepis na manipulację gotowy i skrzętnie realizowany.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?