Od początku tego roku obowiązują znowelizowane przepisy [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=CC9B0F57EEE252D415559F8B087A8290?id=70930]kodeksu postępowania cywilnego o elektronicznym postępowaniu upominawczym (dalej: epu; DzU nr 26, poz. 156)[/link].
Do e-sądu, tj. XVI Wydziału Cywilnego SR w Lublinie utworzonego w celu rozpoznawania e-spraw, do 20 lipca wpłynęło 214 757 pozwów, wydano 181 904 nakazy zapłaty („Rz” z 23 lipca). To sukces. Podobne regulacje obowiązują w Niemczech (Mahnverfahren) oraz Anglii i Walii (money claim on line). Wciąż daleko nam jednak np. do Finlandii, w której elektronizacji podlega całość postępowania sądowego, a nie jedynie wybrane jego rodzaje.
Ostatnie decyzje o przekazaniu dodatkowych środków finansowych na potrzeby e-sądu, znaczące zwiększenie liczby etatów sekretarskich i referendarzy orzekających w e-sprawach pozwalają wierzyć, że jego funkcjonowanie będzie stale usprawniane. Miejmy nadzieję, że efekt ten odczują w końcu i pozostałe sądy, w których wpływ spraw w tym roku zauważalnie się zwiększył.
Liczba spraw w e-sądzie zależeć będzie jednak od wierzycieli, którzy, decydując się na dochodzenie swych należności, dokonają wyboru między tradycyjną i nową procedurą, w szczególności między zwykłym i elektronicznym postępowaniem upominawczym. Nowatorska regulacja może budzić opory w praktyce. Nie brak tu trudności technicznych i wątpliwości prawnych, które mogą zniechęcać do jej wykorzystania.
Trzeba pamiętać, że epu jest rodzajem zwykłego postępowania upominawczego (art. 497[sup]1[/sup] – 505 k. p. c.). Mimo oczywistego podobieństwa istnieją między nimi znaczące różnice. Podjęcie optymalnej z punktu widzenia wierzyciela decyzji wymaga znajomości przynajmniej podstawowych ich zalet i niedogodności, by uniknąć zaskoczenia czy rozczarowania skutkami dokonywanych czynności.