Łatanie dziur w prawie drogowym

O zmianach w prawie o ruchu drogowym oraz towarzyszących mu nowelizacjach innych ustaw można powiedzieć tylko jedno: za często i bez sensu – tak najkrócej można streścić rozważania sędziego Sądu Rejonowego w Tarnowie

Publikacja: 19.02.2011 03:20

Łatanie dziur w prawie drogowym

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

Red

Ściganie osób łamiących przepisy ruchu drogowego, szczególnie za przekraczanie dopuszczalnych prędkości, niewątpliwie jest jednym z trudniejszych zadań, przed jakim stoją służby odpowiedzialne za utrzymanie porządku i bezpieczeństwa na drogach. Nic więc dziwnego, że do jego realizacji zaprzęgnięto nie tylko policję, ale i straż miejską, a od niedawna także Inspekcję Transportu Drogowego (ITD), zajmującą się dotąd głównie kontrolą przewozów towarowych, rzadziej pasażerskich.

[srodtytul]W poszukiwaniu sprawcy[/srodtytul]

Jak powszechnie wiadomo, ujawnienie naruszenia administracyjnie ustalonych limitów prędkości nie stanowi szczególnego problemu w tym znaczeniu, że pracę tę wykonują głównie tzw. fotoradary, wyrastające do niedawna jak grzyby po deszczu. Problem pojawia się, gdy dochodzi do ustalenia sprawcy takiego wykroczenia. Z oczywistych powodów urządzenia te nie wskazują bowiem danych osoby, która kierowała pojazdem.

Pomysł, by darować sobie ów nieistotny szczegół, na szczęście nie znalazł aprobaty w oczach Trybunału Konstytucyjnego. Organy ścigania, głównie policja, zmuszone są więc ustalać dane sprawcy, co nie jest ani łatwe, ani szybkie.

Ma tego świadomość również ustawodawca, który przełknąwszy porażkę z ustawą fotoradarową, postanowił ulżyć pracy wspomnianych służb, uchwalając dwie ustawy nowelizujące kodeks drogowy, a przy okazji także inne ustawy, że się tak wyrażę, okołodrogowe. Mam tu na myśli głównie kodeks wykroczeń oraz [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/2008/DU2008Nr133poz%20848.asp]kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia[/link].

Nie będę ukrywał, że swego rodzaju inspiracji dostarczył także Sąd Najwyższy, orzekając, po pierwsze, że straż gminna (miejska) nie ma prawa występowania w charakterze oskarżyciela publicznego przeciwko właścicielom pojazdów, którzy odmówili udzielenia odpowiedzi, kto kierował nimi w czasie gdy zostało popełnione wykroczenie [b](wyrok z 25 maja 2010 r., III KK 116/10)[/b], a po drugie, że zachowanie takie realizuje znamiona wykroczenia z art. 97 k. w. [b](postanowienie z 29 czerwca 2010 r.; I KZP 8/10)[/b].

[srodtytul]Co właściwie jest zabronione[/srodtytul]

To najwyraźniej nie wystarczyło ustawodawcy, który w ustawie z 22 lipca 2010 r. dokonał gruntownej nowelizacji wspomnianego już art. 97 k.w., a w kolejnej, z 29 października 2010 r., wprost zadekretował, że brak odpowiedzi na wspomniane pytanie stanowi odrębny typ czynu zabronionego, opisany w art. 96 § 3 k. w. Z kolei jazda z niedopuszczalną prędkością jest wykroczeniem stypizowanym w art. 92a k. w. Zajął się też nowelizacją art. 17 § 3 k. w., „poszerzając” zakres kompetencji straży miejskich.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że sposób, w jaki dokonano tych zmian, przywodzi na myśl metody stosowane przy remoncie dróg po każdej zimie. Ale do rzeczy.

Nowelizując art. 97 k. w., ustawodawca w sposób niebezpieczny zbliżył się do granicy, poza którą uchwalane prawo łamie zasady zapisane w Konstytucji RP. Mowa tu o zasadzie nullum crimen sine lege wymagającej między innymi, by przepis karny w sposób wyraźny wskazywał, jakie zachowanie jest zabronione przez ustawę. Tymczasem przepis ten stanowi, że uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/2005/DU2005Nr108poz%20908.asp]ustawy z 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (DzU z 2005 r. nr 108, poz. 908, ze zm.)[/link] lub przepisom wydanym na jej podstawie, podlega karze grzywny do 3000 zł albo karze nagany.

Nietrudno zauważyć, że adresatom tego przepisu niełatwo się zorientować, jakie w istocie zachowanie jest zabronione, a co nie podlega karze. Prawo o ruchu drogowym liczy grubo ponad sto artykułów i co prawda ich znajomością musi się wykazać każdy, kto chce uczestniczyć w ruchu drogowym, nie oznacza to jednak, że ustawodawcy wolno tworzyć normy penalizowane o bliżej niesprecyzowanej dyspozycji, tym bardziej że nakaz postępowania dotyczy także przepisów wydanych na podstawie kodeksu drogowego, a nawet tych, które jeszcze nie zostały wydane.

[srodtytul]Krótka pamięć [/srodtytul]

Oczywiście, ustawodawca nie musi się posługiwać wyłącznie ustawą dla określenia tego, co jest zabronione w świetle prawa. Może też, zakazując określonego postępowania, odwołać się do jeszcze nieuchwalonych przepisów, jednak pod warunkiem, że w akcie ustawodawczym określi, przynajmniej w ogólnym zarysie, jakie to zachowanie jest sprzeczne w prawem.

Być może wskutek pewnego rodzaju refleksji w kolejnej ustawie nowelizacyjnej ustawodawca postanowił pójść w przeciwnym kierunku. „Poprawiając” po raz kolejny kodeks wykroczeń, tym razem zdecydował, że karze grzywny podlegać będzie ten, kto prowadząc pojazd, nie stosuje się do ograniczenia prędkości określonego ustawą lub znakiem drogowym. Kara grzywny może spotkać także tego (zapewne właściciela lub posiadacza), kto nie wskaże osoby, której powierzył pojazd do kierowania lub używania w określonym czasie.

Pomijając pytanie, czym zbyt szybka jazda tak bardzo różni się od innych „sposobów” niestosowania się do znaków lub sygnałów drogowych, że zasłużyła aż na takie wyróżnienie, przepis ten z kolei jest zbyt wąski.

Odwołując się po raz kolejny do europejskiej tradycji prawnej, ustawodawca nie tylko nie powinien popadać w skrajności, ale przede wszystkim nie powinien tworzyć tak kazuistycznych przepisów, i to w sytuacji, kiedy obok istnieją prawdziwe studnie bez dna. Poza tym nakaz przestrzegania ograniczeń dotyczących prędkości jest już w części przedmiotem penalizacji z art. 92 § 1 k. w., a w części z, „poprawionego” art. 97 k. w., podobnie zresztą jak niezrealizowanie obowiązku z art. 78 ust. 4 prawa o ruchu drogowym. Dokonywanie ponownej penalizacji było więc zbędne. Co więcej, sprawia wrażenie, że ustawodawca nie pamięta swych poprzednich dokonań.

[srodtytul]Kolejne pytania[/srodtytul]

Na koniec o wspomnianych już uprawnieniach straży miejskich do występowania z wnioskami o ukaranie przeciwko właścicielom pojazdów. Z chwilą wejścia w życie ustawy z 29 października 2010 r., czyli 1 stycznia 2011 r., przepis art. 17 § 3 k. p. w. nabrał nowego kształtu i stanowi, że uprawnienia oskarżyciela publicznego strażom miejskim przysługują tylko wtedy, gdy w zakresie swego działania, w tym w trakcie prowadzenia czynności wyjaśniających, ujawniły wykroczenia i wystąpiły z wnioskiem o ukaranie.

Dokonując bezkrytycznej akceptacji poglądów Sądu Najwyższego wyrażonych w wyroku z 25 maja 2010 r., ustawodawca uruchomił swego rodzaju lawinę. Pomijając oczywisty moim zdaniem fakt, że zapis taki stanowi klasyczny przykład ustawowego superfluum, prawem do występowania w charakterze oskarżyciela publicznego obdarował bowiem także ITD. Choć uprawnienie to ograniczono (zresztą całkowicie bezpodstawnie) do ujawnienia naruszeń przepisów ruchu drogowego za pomocą stacjonarnych urządzeń rejestrujących zainstalowanych w pasie ruchu dróg publicznych, to zgodnie z nowym art. 129g ust. 2 pkt 2 prawa o ruchu drogowym w takich przypadkach ITD i tak musi prowadzić czynności wyjaśniające. Nie posiadając informacji, kto kierował pojazdem, będzie więc zobowiązana to ustalić, zwłaszcza że, jak wynika z treści nowych przepisów, osoba kierującego pojazdem nie jest przedmiotem szczególnego zainteresowania na etapie „rejestracji” wykroczenia.

Rodzi to pytanie: czy w razie ujawnienia wykroczenia polegającego tym razem na odmowie udzielenia informacji o osobie, która kierowała w tamtym czasie pojazdem, ITD będzie mogła wystąpić do sądu z wnioskiem o ukaranie? Oczywiście, na tak postawione pytanie trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Można za to z całą pewnością przewidzieć, że stanie się to przedmiotem kolejnego pytania skierowanego do Sądu Najwyższego, który zapewne orzeknie, że ITD nie ma takich uprawnień. Ustawodawca dokona więc kolejnej nowelizacji, a potem kolejnej... Czy to nie trafna analogia?

Ściganie osób łamiących przepisy ruchu drogowego, szczególnie za przekraczanie dopuszczalnych prędkości, niewątpliwie jest jednym z trudniejszych zadań, przed jakim stoją służby odpowiedzialne za utrzymanie porządku i bezpieczeństwa na drogach. Nic więc dziwnego, że do jego realizacji zaprzęgnięto nie tylko policję, ale i straż miejską, a od niedawna także Inspekcję Transportu Drogowego (ITD), zajmującą się dotąd głównie kontrolą przewozów towarowych, rzadziej pasażerskich.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"