Ściganie osób łamiących przepisy ruchu drogowego, szczególnie za przekraczanie dopuszczalnych prędkości, niewątpliwie jest jednym z trudniejszych zadań, przed jakim stoją służby odpowiedzialne za utrzymanie porządku i bezpieczeństwa na drogach. Nic więc dziwnego, że do jego realizacji zaprzęgnięto nie tylko policję, ale i straż miejską, a od niedawna także Inspekcję Transportu Drogowego (ITD), zajmującą się dotąd głównie kontrolą przewozów towarowych, rzadziej pasażerskich.
[srodtytul]W poszukiwaniu sprawcy[/srodtytul]
Jak powszechnie wiadomo, ujawnienie naruszenia administracyjnie ustalonych limitów prędkości nie stanowi szczególnego problemu w tym znaczeniu, że pracę tę wykonują głównie tzw. fotoradary, wyrastające do niedawna jak grzyby po deszczu. Problem pojawia się, gdy dochodzi do ustalenia sprawcy takiego wykroczenia. Z oczywistych powodów urządzenia te nie wskazują bowiem danych osoby, która kierowała pojazdem.
Pomysł, by darować sobie ów nieistotny szczegół, na szczęście nie znalazł aprobaty w oczach Trybunału Konstytucyjnego. Organy ścigania, głównie policja, zmuszone są więc ustalać dane sprawcy, co nie jest ani łatwe, ani szybkie.
Ma tego świadomość również ustawodawca, który przełknąwszy porażkę z ustawą fotoradarową, postanowił ulżyć pracy wspomnianych służb, uchwalając dwie ustawy nowelizujące kodeks drogowy, a przy okazji także inne ustawy, że się tak wyrażę, okołodrogowe. Mam tu na myśli głównie kodeks wykroczeń oraz [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/2008/DU2008Nr133poz%20848.asp]kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia[/link].