W telewizji usłyszałem, że sędzia uniewinnił oskarżonego, który wyrzucił psa z drugiego piętra przez okno. Oskarżony był pijany, a pies był karmiącą suką. Małą psiną, która kurczy się na widok wyciągniętej w jej kierunku ręki. Obywatel, decyzją sędziego wolny od winy, powiedział do kamery, chyba szczerze, że pies mu przeszkadzał. Podobno z uzasadnienia wyroku wynika, że dopiero wyrzucenie psa z dziesiątego piętra byłoby przestępstwem. Pies przeżył, a ja, zapewne jak większość obywateli, staram się zrozumieć. Na wstępie zakładam, że skoro taki wyrok zapadł, sędzia był przenikliwy i dopuścił dowód z przesłuchania psa, a nawet przesłuchał go w obecności biegłego w osobie doktora Dolittle. Zakładam również, że pies zeznał, że było OK, nic się nie stało, lot był wspaniały, chodzenie po schodach jest nudne. Idąc dalej, zakładam, że obecny na sali doktor Dolittle potwierdził, że na psa – świadka nie wywierano żadnych nacisków i nie ma on skłonności do konfabulacji. Jeśli tak było, zapewniam, że żadna apelacja nie chwyci. Jeśli tak nie było, a być niestety nie mogło, wyroku nie zdołam zrozumieć.
Czy majtki można zakładać przez głowę? Można, ale po co? Czy migdałki można operować przez odbyt? Można, ale po co? Czy idąc na sesję do sądu, można radośnie skakać z drugiego piętra? Można, zwłaszcza jeśli ma się do zdrowego rozsądku taki stosunek, jaki do prawa i logiki ma sędzia, który uznał, że wyrzucenie psa z drugiego piętra nie jest znęcaniem się nad zwierzęciem.
Przede mną leżą akta postępowania dyscyplinarnego adwokata X. Wykonuje on zawód od niepamiętnych czasów. Zawsze miał niewyparzoną gębę, co oznacza, że jego wystąpienia bywały z pogranicza dobrego smaku. W miarę upływu lat jego tolerancja na błędy popełniane przez sędziów malała. A sędziowie czasem mylą się, czasem nie przeczytają dokładnie akt. Nobody is perfect. Ostatnio adwokat X napisał w piśmie procesowym, że sędzia jest niedouczony i powinien nauczyć się prawa. W kolejnym dołożył jeszcze mocniej. Ma dyscyplinarkę. Całkiem słusznie. Adwokat powinien szanować sędziów i sąd.
Pomimo to, narażając się na dyscyplinarkę – stąd tytuł felietonu – zadam pytanie, którego nie sposób nie zadać. Czy sędzia musi być mądry? Powinien, ale niestety nie musi. Może być wręcz niemądry, ustawa nie zabrania. Jeśli skończył studia, zdał egzamin sędziowski i dostał nominację, może korzystać z władzy do woli. Przede wszystkim może w majestacie prawa wydawać niemądre wyroki. Wszak jest niezawisły. Dlatego autorowi wyroku proponuję, by idąc na sesję do sądu, zawsze skakał z drugiego piętra. Jeśli pies przeżył, a nawet nie doznał kontuzji, jest szansa, że i jemu nic się nie stanie. A lokalna społeczność tanim kosztem pozyska atrakcję turystyczną.