Jak to się więc stało, że firma prywatna, o której wspominałam na wstępie, nie tylko skopiowała dane aż 16 mln ksiąg, ale także umożliwiła wyszukiwanie ich po adresie?
Na to pytanie nie mogę udzielić odpowiedzi. Badamy cały czas, skąd te dane zostały pobrane. Natomiast pozyskać numery ksiąg wieczystych można na różne sposoby. Mamy w Polsce inne rejestry. Tak np. rejestr katastralny, czyli dawne ewidencje gruntów i budynków, też jest prowadzony w formie elektronicznej i można przeszukiwać informacje z tego rejestru dotyczące konkretnych działek z danego terenu. Czyli osoba, która udaje się do katastru, mówi, że interesują ją określone działki w obrębie takim a takim, i otrzymuje informacje, także odnośnie do numeru księgi.
Działa również geoportal, który zawiera dane dotyczące nieruchomości. Oczywiście, nie oznacza to, że wspomniana przez panią firma w ten sposób pozyskiwała informacje. W wypadku 16 mln nieruchomości jest to fizycznie niemożliwe. Chcę tylko pokazać, że jak ktoś chce zdobyć numer księgi, to nie ma przeszkód, by go pozyskać, i to w sposób legalny.
Jak dostęp do ksiąg wieczystych wygląda w innych państwach?
Jest różnie. Mamy systemy bardziej liberalne od polskiego, które przewidują nieskrępowane zasady przeglądu ksiąg, i to nie tylko według numeru (tak jak jest w Polsce), ale także według innych kryteriów, jak: nazwisko właściciela, adres, numer działki ewidencyjnej. Tak jest np. w Irlandii, Estonii, na Łotwie i w Finlandii. Są też jednak kraje, które stosują dużo bardziej restrykcyjne zasady od tych polskich. Głównym przykładem mogą być Niemcy i Austria. Jeżeli chodzi o Niemcy, to żeby uzyskać informacje o treści księgi wieczystej, trzeba się wykazać interesem prawnym – z wyjątkiem określonych podmiotów, takich jak sądy, prokuratura.