Rogalski o postępowaniu dyscyplinarnym, adwokaturze oburzonych i kondycji środowiska Palestry

Pewnie już niedługo – jako przysłowiowa czarna owca – zostanę przez „kolegów” adwokatów obwołany jedyną osobą odpowiedzialną za obecną kondycję naszego środowiska – pisze adwokat.

Publikacja: 21.08.2013 08:54

Jestem już przez niektórych adwokatów, a nawet członków Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej, w ich publicznych wypowiedziach oceniany jako przykład nie tylko niepotrzebnego otwarcia dostępu do zawodu adwokata, ale wręcz wszystkiego, co najgorsze w polskiej adwokaturze. Kto wie, być może niedługo – jako przysłowiowa czarna owca –zostanę przez „kolegów" adwokatów obwołany jedyną osobą odpowiedzialną za obecną kondycję naszego środowiska.

Jak wygląda i jaką kondycję ma dzisiaj adwokatura, każdy interesujący się jej sprawami widzi. Wypada mi się tylko ukradkiem uśmiechać, gdy czytam, że jestem dowodem na to, iż „deregulacja nie przyniosła rezultatów, jakie przynieść miała", choć, jak się wydaje, przeczy to drodze, jaką obrał na przykład adwokat Andrzej Zwara, który tuż po objęciu funkcji prezesa NRA ogłosił, że będziemy walczyli o liberalizację dostępu do zawodu przy jednoczesnym rozszerzeniu obowiązku aplikacji. Dodatkowo mój światopogląd sprawdza się podobno tylko w sprawach niewinnie oskarżonych.

Rozumiem, że ocenianie mnie publicznie przez innych adwokatów wynika wyłącznie z etycznych zasad uprzejmości, lojalności i koleżeństwa, których przecież wszyscy oceniający przestrzegają. Co więcej, można posunąć się do takiej interpretacji, iż jest to autorskie i dość specyficzne rozumienie zasady domniemania niewinności, będącej jednym z fundamentów demokratycznego państwa prawa. Niektórzy uważają jednak, że zachowanie to jest jawnym i wręcz podręcznikowym przykładem hipokryzji. Osobiście – nie wiem, wciąż się nad tym zastanawiam.

Podobno jestem dowodem na to, iż „deregulacja nie przyniosła rezultatów"

Nie wiem również, dlaczego gromki sprzeciw i stygmatyzacja nie następują zawsze wtedy, kiedy adwokatowi stawia się zarzut udziału w grupie przestępczej, handlu czy posiadania narkotyków, płatnej protekcji, a wręcz załatwiania wyroków. W adwokackich komentarzach zasad etyki można przeczytać nawet, że nie każde przestępstwo popełnione przez adwokata będzie naruszeniem zasad etyki.

Nie słychać oburzenia

Odnosząc się zaś do przystępowania do adwokatury osób bez aplikacji adwokackiej, trudno jest mi znaleźć te głosy oburzenia tak często kierowane przeciwko mnie, kiedy się wspomni na przykład sekretarza warszawskiej ORA adwokata Andrzej Orlińskiego – przecież to były prokurator. Chciałbym zapytać również z tego miejsca, kto z dbających o najwyższe standardy etyczne adwokatury protestował, gdy w jej szeregi wstępował Dariusz Czajka, były sędzia ukarany dyscyplinarnie, którego wpisania na swoje listy uprzednio odmówili radcowie prawni, gdyż jego dotychczasowa postawa nie wskazywała na nieskazitelność charakteru i nie dawał on rękojmi prawidłowego wykonywania zawodu radcy prawnego?

Adwokatura straci pewnie w najbliższym czasie wyłączność na obrony w sprawach karnych. Czy to też moja zasługa? Ci, którzy ocenią, że to wina deregulacji, okażą wyjątkową indolencję. W pierwszym międzywojennym kodeksie postępowania karnego zapisano, że obrońcą mógł być adwokat lub profesor prawa, w latach 70. XX w. obrońca wojskowy musiał posiadać stopień oficerski, przy czym wcale nie musiał być adwokatem; obecnie uprawnienia do obrony w sprawach o wykroczenia mają też radcowie prawni. Odwołując się wyłącznie do tradycji, nie przekonamy więc nikogo, że jesteśmy lepsi niż inni i to jedynie my powinniśmy mieć takie uprawnienia. Tymczasem racji adwokatów na posiedzeniach komisji sejmowych broni jeden poseł-adwokat. To siła czy słabość adwokatury? Gdzie są więc koledzy z długoletnim stażem w palestrze i dlaczego ich głosu w sprawach najważniejszych daremnie jest nasłuchiwać?

Nigdy nie zabiegałem ani też nie aspirowałem do pełnienia jakiejkolwiek funkcji w adwokaturze, potrafię sobie jednak wyobrazić, jakie komentarze padałyby pod moim adresem, gdybym jako wicedziekan ORA kandydujący na urząd dziekana ujawnił swoje zarobki w ORA, przekraczające 150 tys. zł za rok 2012, a –  tak jak jest obecnie – okazałoby się, że wynajem siedziby warszawskiej ORA w Al. Ujazdowskich kosztuje rocznie ok. 460 tys. zł i wynajmujący nie zgadza się nawet na umieszczenie na budynku tablicy informacyjnej. Z tym też nic nie można zrobić, ponieważ to ja za to odpowiadam?

Za dużo tego

Nie rozumiem, dlaczego zastępca rzecznika dyscyplinarnego w izbie warszawskiej tak jak piętnuje mnie publicznie w mediach, nie zastanawia się, jak można łączyć zatrudnienie w kancelarii, etat na uczelni, funkcję w Fundacji Adwokatury Polskiej i działalność we władzach ORA, skoro rocznie to 15-osobowe ciało ma podejmować blisko 20 tys. uchwał?

Fundacja adwokatury Polskiej, choć formalnie jest od organów adwokatury niezależna, w nazwie odwołuje się do ogółu Adwokatury, co, jak się wydaje, jest pewnym nadużyciem. Z warszawską ORA powiązana jest składem osobowym: członkowie zarządu fundacji są też członkami rady adwokackiej, choć w zarządzie jest też radczyni prawna z pewnością znająca się na problemach adwokatury. Nikt nie oburza się, że fundacja dostaje wsparcie w informowaniu przy organizacji odpłatnych szkoleń, które dodatkowo zaliczane są na poczet adwokackiego doskonalenia zawodowego, mimo że te same szkolenia zorganizować mogłaby sama rada, a fundacja – jak wynika z ostatniego publicznego sprawozdania finansowego – więcej wydaje, niż zarabia.

We wrześniu 2011 r. „Rzeczpospolita" informowała, że już niebawem rusza fundusz stypendialny dla aplikantów i młodych adwokatów. Fundusz nie funkcjonuje do dziś. Zarzekam się, że nie miałem na to żadnego wpływu.

Podobnie jak na to, że władze adwokatury nie są w stanie przeforsować nowej ustawy o adwokaturze, mimo powtarzanych przez prezesa NRA Andrzeja Zwarę obietnic w tym zakresie i jego osobistego zaangażowania w tworzenie nowej ustawy sięgającego, zdaje się, 2001 r.

Zanim powstanie kolejny materiał mnie potępiający, chciałbym zapytać jego przyszłego autora, czy uderzył się już we własne adwokackie piersi?

Autor jest od 2008 r. adwokatem. Prowadzi kancelarię w Warszawie

Jestem już przez niektórych adwokatów, a nawet członków Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej, w ich publicznych wypowiedziach oceniany jako przykład nie tylko niepotrzebnego otwarcia dostępu do zawodu adwokata, ale wręcz wszystkiego, co najgorsze w polskiej adwokaturze. Kto wie, być może niedługo – jako przysłowiowa czarna owca –zostanę przez „kolegów" adwokatów obwołany jedyną osobą odpowiedzialną za obecną kondycję naszego środowiska.

Jak wygląda i jaką kondycję ma dzisiaj adwokatura, każdy interesujący się jej sprawami widzi. Wypada mi się tylko ukradkiem uśmiechać, gdy czytam, że jestem dowodem na to, iż „deregulacja nie przyniosła rezultatów, jakie przynieść miała", choć, jak się wydaje, przeczy to drodze, jaką obrał na przykład adwokat Andrzej Zwara, który tuż po objęciu funkcji prezesa NRA ogłosił, że będziemy walczyli o liberalizację dostępu do zawodu przy jednoczesnym rozszerzeniu obowiązku aplikacji. Dodatkowo mój światopogląd sprawdza się podobno tylko w sprawach niewinnie oskarżonych.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego