Inwestorom wykonawcom nie opłaca się wykorzystanie nowych technologii i praca na trzy zmiany

Dlaczego inwestorom i wykonawcom nie opłaca się pracować na trzy zmiany i z wykorzystaniem kosztowniejszych technologii i lepszego parku maszynowego? – pyta prawnik.

Publikacja: 16.10.2013 03:00

Red

Chicago, koniec lat 50. ubiegłego stulecia. Kolacja u Aarona Directora, prominentnego profesora wydziału prawa Uniwersytetu w Chicago, prywatnie szwagra Miltona Friedmana. Dwudziestu kilku gości, w tym kadra naukowa szkoły chicagowskiej i zespół redakcyjny „The Journal of Law and Economics" – młodego wówczas czasopisma mającego niebawem stać się platformą wymiany idei, które kształtują Amerykę.

Pretekst do spotkania? Oto pewien poważny naukowiec nadesłał artykuł, który wprawił w zakłopotanie radę naukową czasopisma – jak bowiem uznany badacz mógł formułować tak niedorzeczne tezy? Zaproszono go więc, by w swobodnej atmosferze miał szansę wyłożyć swoje racje. Wśród sceptycznych recenzentów byli m.in. wspomniany już Milton Friedman, George Stigler i kilku innych przyszłych noblistów. Po dwóch godzinach dyskusji werdykt kolegium redakcyjnego uległ radykalnemu odwróceniu: od głosowania stosunkiem 20:1 za odrzuceniem manuskryptu do 21:0 za przyjęciem do druku. Owym „uznanym badaczem" – autorem kontrowersyjnego testu, był Ronald Coase.

O ile wzrósłby nasz PKB, gdyby prace Coase'a były lekturą obowiązkową

Dlaczego przytaczam tę historię? Z kilku powodów. Najbardziej oczywiste jest wspomnienie Profesora Coase, który całkiem niedawno – 2 września, w wieku niemal 103 lat, odszedł tam, gdzie – jak sam pewnie by to określił – koszty transakcyjne wynoszą zero. Odszedł człowiek, któremu nauka prawa zawdzięcza ogromny skok cywilizacyjny.

Pierwszy z dwóch milowych kroków w karierze naukowej Coase'a to „The Nature of the Firm" z 1937 r. W tamtym czasie mikroekonomia skupiała się na objaśnianiu świata przez relacje popytu i podaży, ignorując jednocześnie mechanizmy wewnętrzne rządzące graczami rynkowymi. Brakowało koncepcyjnego wyjaśnienia, dlaczego w ogóle powstają spółki i co determinuje ich zasięg i organizację? Pytanie o naturę korporacji było legitymowane – Coase zaczął je sobie stawiać jeszcze jako młody student London School of Economics. Przypomnijmy, że miało to miejsce raptem kilkanaście lat po rewolucji bolszewickiej w Rosji. Wtedy nie wiedziano jeszcze zbyt wiele o gospodarce centralnie planowanej. Według Lenina Rosja miała zostać zorganizowana jak jedna wielka fabryka. Wielu zachodnich ekonomistów było sceptycznych. Ale przecież – pytał sam siebie młody Coase – na zachodzie też są fabryki, niektóre z nich zresztą bardzo duże. Jak zatem pogodzić sceptycyzm pod adresem gospodarki planowanej z istnieniem ogromnych korporacji w USA, też przecież centralnie zarządzanych? Coase zaproponował wyjaśnienie tego zjawiska za pomocą kosztów transakcyjnych, czyli nakładów, które strony czynią przy wszelkiego rodzaju wymianie dóbr i usług na rynku. To stało się kluczem do wyjaśnienia natury i ekonomicznego sensu powstawania spółek – zjawiska polegającego w gruncie rzeczy na redukowaniu kosztów transakcyjnych dzięki wewnętrznemu zaopatrzeniu w produkty i usługi. Coase sformułował tezę, że gdyby koszty transakcyjne wynosiły zero, spółki nie byłyby potrzebne – wymiana towarowa i usługowa mogłaby dokonywać się wyłącznie na bazie kontraktowej przez rynek. Koszty transakcyjne to m.in. pozyskiwanie i przetwarzanie informacji, negocjowanie umów i egzekwowanie zobowiązań. Odkrycie dokonane przez R. Coase'a bardzo podniosło znaczenie prawa i instytucji jako czynnika determinującego funkcjonowanie gospodarki. To przyczyniło się do wyjaśnienia, dlaczego w pierwszej połowie XX w. spółki wykazywały skłonność do daleko posuniętej wertykalnej integracji (np. Ford Motor Company miał własną hutę stali i fabrykę gumy) i dlaczego współcześnie obserwuje się odwrotny trend – wydzielanie i outsourcing wielu obszarów. Kilkadziesiąt lat później (1991), w laudacji z okazji przyznania R. Coase'owi Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii prof. Lars Werin z Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk zobrazował dorobek Coase'a, odwołując się do ilustracji ukazującej spółki jako wyspy organizacji na oceanie kontraktów, oraz tego, jak wyspy te układają się w zmieniające się archipelagi.

Drugie przełomowe opracowanie R. Coase'a „The Problem of Social Cost" ukazało się w 1960 r. To właśnie ten artykuł był dalszym pokłosiem burzliwej dyskusji u Aarona Directora. Coase zajął się w nim tzw. efektami zewnętrznymi (externalities), czyli przerzucaniem części kosztów działalności przez jedne podmioty na inne, w tym na ogół społeczeństwa. Coase polemizował ze zwolennikami rozwiązywania tego problemu jedynie poprzez instrumenty publicznoprawne i podatkowe. Argumentował, że w przypadku dobrze zdefiniowanych praw własności i niskich kosztów transakcyjnych, problem efektów zewnętrznych może być również rozwiązany poprzez dobrowolne transakcje pomiędzy stronami, których te efekty dotyczą (Teoremat Coase'a).

W ten sposób prace R. Coase'a stworzyły podwaliny koncepcyjne m.in. pod system handlu emisjami CO2, pod przydzielanie operatorom telekomunikacyjnym częstotliwości w drodze przetargów czy pod regulacje obowiązków informacyjnych, m.in. instytucji finansowych. Nie do przecenienia jest intelektualny wkład R. Coase w rozwój nowoczesnego prawa spółek, corporate governance, prawa rzeczowego, prawa umów, prawa deliktów, a także prawa ochrony środowiska.

O ile mógłby wzrosnąć nasz PKB, gdyby prace R. Coase'a były obowiązkową lekturą dla wszystkich polskich sędziów i urzędników? Przykład pierwszy z brzegu: przedłużające się remonty dróg, mostów i innej infrastruktury – klasyczna ilustracja przenoszenia kosztów na biznes i obywateli. Tych kosztów żaden inwestor ani wykonawca nie uwzględni w swoim rachunku, jeżeli system prawny nie dostarczy wystarczających narzędzi, aby go do tego zmusić. Dlatego inwestorom i wykonawcom nie opłaca się pracować na trzy zmiany i z wykorzystaniem kosztowniejszych technologii i lepszego parku maszynowego. Ich kalkulacja by się zmieniła, gdyby ogromne koszty społeczne związane z tymi przedłużającymi się inwestycjami musiały zostać poniesione przez nich samych, czyli zinternalizowane.

Czy będzie Chicago nad Wisłą? Nie takie, o jakim śpiewali Wanda i Banda. Takie jak szkoła R. Coase'a.

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego